Derby Krakowa: powody do wstydu

Pożar krzesełek fot. Krzysztof Porębski
Niedzielne derby były pierwszymi od wybuchu pandemii, które obserwowała liczna grupa kibiców obu drużyn. W czasie 90 minut rywalizacji piłkarzy na trybunach doszło do kilku incydentów.

Na mogącym pomieścić 33 tysiące widzów stadionie przy ulicy Reymonta zjawiło się w niedzielę wieczorem około 25 tysięcy osób. Oficjalna liczba sprzedanych karnetów i biletów podana przez Wisłę to 25 317.

Kibice Wisły zgromadzeni na trybunie C przygotowali dwie oprawy. Jedną pozytywną, drugą – kibolską. Na początku meczu w sektorach za bramką od strony ulicy Reymonta pojawiła się postać w koszulce z białą gwiazdą i herbem, a także baner z napisem „Wychowani w wiślackiej wierze”. Zapłonęły też race, ale było spokojnie – nikt nie rzucał ich na murawę, a z powodu zadymienia nie trzeba było przerywać spotkania.

Fot. Krzysztof Porębski
Fot. Krzysztof Porębski

Sędzia Tomasz Kwiatkowski z Warszawy był zmuszony na krótko wstrzymać mecz w drugiej połowie, gdy środki pirotechniczne odpalili kibice Cracovii, zajmujący jeden sektor trybuny G od strony Błoń. Dym krótko unosił się nad murawą i nie było wtedy odpowiedniej widoczności.

Pożar krzesełek i litania wyzwisk

Po przerwie kibolską oprawę zaprezentowali fani Wisły. Pojawił się nowy transparent z napisem nawiązującym do bojówki "Wisła Devils”, a na szczycie trybuny C wyłoniły się puste krzesełka. Kilka osób rozłożyło na nich barwy Cracovii, a następnie podpaliło. Ogniem zajęły się także krzesełka. Paleniu „szmat”, jak wołali wcześniej zgromadzeni na trybunie C, towarzyszyły antysemickie przyśpiewki.

Derby tradycyjnie obfitowały w festiwal mowy nienawiści z obu stron. Niedługo okaże się, czy Komisja Ligi ukarze gospodarzy i gości za wydarzenia, które miały miejsce w niedzielny wieczór.