Prokurator generalny w Krakowie. Zarzuty zabójstwa dla trzech osób

Jeden z podejrzanych o zabójstwo byłego premiera PRL fot. CBŚP

– To przełom w historycznym śledztwie – mówi o postawieniu trzem osobom zarzutu zabójstwa byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji, Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro. Dwóch z nich przyznało się do winy i opisało szczegółowo noc z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku. Główny sprawca nie przyznaje się i odmawia składania zeznań.

Sprawcy zabójstwa PRL-owskiego dygnitarza i jego żony w wilii w Aninie pozostawali za ten czyn bezkarni. Jak mówi Ziobro, nie ma jednak zbrodni doskonałej.

– Wszystko na to wskazuje, że krakowska prokuratura i policja dokonały przełomu. Doprowadzili do postawienia zarzutów zabójstwa oraz rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia trzem mężczyznom – stwierdził Prokurator Generalny. Dwóch się przyznało, trzeci zachował prawo do milczenia.

Łańcuch zbrodni

Jednak zanim do tego doszło, śledczy musieli rozwikłać inną sprawę, mianowicie porwania 10-letniego chłopca w styczniu 2016 roku. Gdy po 11-miesięcznym śledztwie policjanci zatrzymali dwoje sprawców, wpadli na trop trzeciego – ich wspólnika. Jak się okazało, wszyscy byli również zamieszani w porwanie i śmierć, a później ukrycie zwłok, krakowskiego biznesmena w 2013 roku.

Damian S. okazał się być gangsterem z bogatym życiorysem. W pewnym momencie zaczął opowiadać o wydarzeniach sprzed 26 lat. Czy coś za to dostał? Jak na razie Prokurator Okręgowy Rafał Babiński twierdzi, że nikt nie otrzymał statusu świadka koronnego w tej sprawie. Choć może się to zmieni.

To, że podejrzany opowiedział swoją historię, nie oznaczało, że mówi prawdę. Śledczy z Krakowa zaczęli więc współpracę ze swoimi kolegami z Warszawy i weryfikowali zeznania w oparciu o zgromadzony materiał dowodowy w sprawie.

– Sprawcy podali szczegóły, które wcześniej nie były znane ani mediom, ani wymiarowi sprawiedliwości. Niewątpliwie byli na miejscu zdarzenia i brali w tym udział – uważa Babiński.

Podejrzani włamali się do domu byłego premiera i jego żony przez otwarte okno. Wcześniej ten element układanki został przeoczony, ponieważ mężczyźni zamknęli je od środka i wyszli drzwiami. Następnie obezwładnili i torturowali starsze małżeństwo. Działając wspólnie i w porozumieniu zabili Piotra Jaroszewicza. Zabójstwa jego żony dopuścił się następnie Robert S.

Do tej pory nie został ustalony motyw morderstwa. – Badamy różne wersje, na pierwszy plan wychodzi motyw rabunkowy, ale to zbyt wcześniej, aby o tym mówić – dodaje prokurator okręgowy.

Karatecy z Radomia

Kim byli sprawcy podwójnego zabójstwa? Wszyscy trzej podejrzani znali się z sekcji karate działającej przy dawnej Wyższej Szkole Inżynierskiej w Radomiu. „Od czerwca 1993 roku do grudnia 1994 roku działali w ramach zorganizowanej grupy przestępczej, nazwanej przez media „gangiem karateków” i powiązanej z mafią pruszkowską. Po rozbiciu grupy jej członkowie zostali skazani na długoletnie wyroki więzienia”, podaje Prokuratura Krajowa.

Rola Sekielskiego

Dziennikarz Tomasz Sekielski miał mieć duży udział w ponownym wszczęciu śledztwa w 2017 roku przez Prokuraturę Okręgową Warszawa-Prawa. Poinformował on wówczas śledczych o znalezieniu folii daktyloskopijnej z odciskami palców, które w latach 90. nie zostały rozpoznane.

Dziś Sekielski odniósł się  ironicznie na Twitterze do sukcesu śledczych. – Panie ministrze Ziobro, tak dla porządku, zaginione dowody w sprawie zabójstwa Jaroszewiczów odnalazłem ja, a nie jakaś bliżej nie określona gazeta – napisał dziennikarz.

- Gdy w lutym zeszłego roku chciałem przekazać odnalezione dowody w sprawie zabójstwa Jaroszewiczów ministrowi sprawiedliwości, ani pan Ziobro, ani jego zastępcy nie byli zainteresowani spotkaniem. Dziś słyszę, że to ich wielki sukces – to post Sekielskiego.