– Moim zdaniem kina studyjne, jeśli chodzi o repertuar, są w odrobinę lepszej sytuacji niż multipleksy. Ale wszyscy marzymy, by tych widzów było więcej, bo dzięki temu wszystkie kina będą mogły się utrzymać – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl Anna Starewicz, kierowniczka kina „Sfinks”.
Natalia Grygny, LoveKraków.pl: Przepraszam, czy tu grają?
Anna Starewicz, kierowniczka kina Sfinks: Grają, wciąż grają!
Tym hasłem „Sfinks” powracał pod koniec sierpnia po długiej przerwie.
Wróciliśmy do tej gry po blisko pięciomiesięcznej przerwie. Przychodzi do nas coraz więcej widzów, ale – nie da się ukryć – po takiej długiej przerwie trochę się odzwyczaili, że kino znowu działa jak dawniej. Informacja nadal się rozchodzi poprzez media społecznościowe i pocztę pantoflową. Ale prawda jest taka: widzowie cieszą się, że jesteśmy z powrotem.
Kraków – podobnie jak cały kraj – znalazł się w żółtej strefie. Jednak najprawdopodobniej nasze miasto trafi do strefy czerwonej. I tu, i tu, na widowni może zasiąść maksymalnie 25 procent widzów.
Myślę, że będziemy grać, dopóki widzowie będą do nas przychodzić. Prawda jest taka, że teraz w kinach w ogóle panuje kiepska sytuacja. Wydaje mi się, że nawet jeśli to 25 procent będzie zachowane na czas pandemii, to byłoby dobrze. Zdaję sobie jednak sprawę, że widzowie mogą przecież odczuwać lęk przed wyjściem z domu w obecnej sytuacji epidemiologicznej. Coraz więcej interesujących premier jest odwoływanych czy przesuwanych – i nie mówię tu m.in. o „Bondzie”, bo to nie repertuar dla kin studyjnych. Dystrybutorzy podejmują różne decyzje, bo widzów jest po prostu mało. A im mniej ich będzie, tym mniej będzie ciekawych propozycji. Moim zdaniem, w pewnym sensie kina studyjne są odrobinę w lepszej sytuacji repertuarowej niż multipleksy – te są nastawione na innego widza, na te amerykańskie superprodukcje przynoszące ogromne zyski. Kina studyjne są skierowane do innego odbiorcy. I tutaj trochę tych propozycji jeszcze jest, mam na myśli zwłaszcza te niszowe. Natomiast pod względem finansowym dobrze nie jest, marzymy, by tych widzów było mimo wszystko więcej. Dzięki temu będziemy mogli się utrzymać. W każdym razie nie planujemy zamykania „Sfinksa”, bo mam nadzieję, że uda nam się dobrnąć do końca roku. A później już będzie po prostu lepiej.
W grudniu ma po raz pierwszy zostać zorganizowana Noc Kin Studyjnych.
Tak, to będzie pierwsza taka noc w historii. Mam nadzieję, że uda się ją zorganizować i będzie taką zachętą dla mieszkańców, że do kina warto przychodzić. Zwłaszcza że w kinach i teatrach jest na pewno o wiele bezpieczniej niż w różnych innych miejscach. Co czwarte miejsce jest wolne, dezynfekujemy salę pomiędzy seansami, wietrzymy, widzowie muszą nosić maseczki, my nosimy maseczki… To bardziej kwestia lęku niż rzeczywistego niebezpieczeństwa. Na pewno bardziej niebezpiecznie jest w sklepach.
Jak pani zdaniem kultura w tych obostrzeniach – a zwłaszcza kina i teatry – została potraktowana? Nie wszędzie określono limity osób mogących przebywać jednocześnie w przestrzeni zamkniętej.
Myślę sobie, że mimo wszystko kina i teatry zostały potraktowane nie fair. Po raz kolejny ujawniło się przekonanie, że kultura jest mniej potrzebna ludziom niż różne inne rzeczy. Sklepów zamknąć nie można ze względu na codzienne potrzeby. W porządku. Natomiast wyjście do kina, teatru, muzeum jest uznawane za potrzebę trzeciej, czwartej, piątej kategorii. I w związku z tym może bardziej przejmujmy się sklepami niż instytucjami kultury?
Pandemia kiedyś dobiegnie końca i wróci ta „nowa normalność”. Tylko czy będzie w niej jeszcze miejsce na niektóre instytucje kultury, skoro mogą tego trudnego czasu – podobnie jak inne branże – nie przetrwać?
Właśnie. Nie chciałabym, aby ten czarny scenariusz się ziścił. Ale jeśli chodzi o sytuację kin w kontekście pandemii, na pewno te kilka lat wpłynie na funkcjonowanie kin, dystrybutorów, produkcji filmowych. To cały system naczyń połączonych. Na pewno ten rynek nie będzie wyglądał tak samo, tym bardziej, że coraz bardziej rozwija się gałąź streamingowa. Część osób może się przyzwyczai, że wiele rzeczy może mieć na miejscu, w domu, ale jednak mam nadzieję, że ludzie będą tęsknić za dużym ekranem. Magia kina jest zupełnie czymś innym niż oglądanie filmu czy serialu na małym ekranie w domu, w przerwie na zrobienie sobie herbatki.