Radni chcą skuteczniejszej walki z odorem w Płaszowie. „Zamiast śmierdzieć mniej śmierdzi bardziej”

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Radni miejscy apelują do prezydenta, WIOŚ i ministerstwa o podjęcie skutecznej walki z problemem smrodu w południowo-wschodniej części Krakowa. Urząd odpiera zarzuty, że sprawa nie była dotychczas traktowana poważnie.

Temat uciążliwych zapachów utrudniających życie mieszkańcom nie tylko w rejonie Rybitw i Płaszowa, ale całej południowo-wschodniej części miasta, od kilku tygodni znów stał się przedmiotem gorących dyskusji. Zniecierpliwieni krakowianie przygotowali petycję z trzema tysiącami podpisów, zwracając uwagę na to, że problem, o którym wiadomo od lat, nie zmniejsza się, lecz narasta.

Będą pieniądze na hermetyzację oczyszczalni

W środę sprawa stała się przedmiotem dyskusji na sesji rady miasta. Wiceprezydent Jerzy Muzyk przyznał, że problem przybiera na sile, podkreślał jednak, że według analiz miasta sama oczyszczalnia ścieków odpowiada za ok. 30-40 proc. obecnego stanu rzeczy. Same inwestycje związane z hermetyzacją oczyszczalni nie spowodują więc rozwiązania problemu, trzeba zająć się również funkcjonującymi w tej okolicy zakładami.

Wodociągi wydały w ostatnich latach ok. 5 mln zł na zmiany w oczyszczalni, ale potrzebna jest inwestycja, która będzie kosztować przynajmniej 20 mln zł (to wycena sprzed dwóch lat, kwota mogła od tego czasu wzrosnąć). Wiceprezydent zadeklarował, że w projekcie przyszłorocznego budżetu i prognozy finansowej znajdą się środki, by sprawa mogła ruszyć z miejsca – niezależnie od tego, że wodociągi będą się starać o zewnętrzne dofinansowanie. Miasto ma też zająć się regularnym czyszczeniem studzienek kanalizacyjnych w tym rejonie i apeluje o współpracę w tej dziedzinie do wspólnot mieszkaniowych.

Wiceprezydent Muzyk podkreślał, że oczekuje też od pozostałych firm emitujących uciążliwe zapachy, przede wszystkim tych związanych z gospodarką odpadami, by przedstawiły dotychczas podjęte działania w sprawie ograniczenia uciążliwości dla mieszkańców. Miasto zamierza wystąpić do Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska o wzmożenie kontroli tych podmiotów.

Zdaniem wiceprezydenta, nie da się uniknąć rozmowy o docelowym przeniesieniu tych uciążliwych zakładów z rejonu, który obecnie jest w coraz większym stopniu zabudowywany nowymi osiedlami. – Musimy w perspektywie czasu podjąć określone działania, które będą starały się znaleźć nową lokalizację dla tych firm, które prowadzą działalność szalenie istotną dla funkcjonowania miasta, dla jego gospodarki komunalnej, ale nie w miejscu, w którym została dopuszczona zabudowa mieszkaniowa – mówił Jerzy Muzyk. Przy tej okazji wracał temat zarówno odrzuconego przez radnych planu miejscowego Nowe Miasto, jak i tworzonego obecnie planu dla terenów Kombinatu w Nowej Hucie. Miasto właśnie tam widziałoby przyszłość takich zakładów, ze względu na odległość od zabudowy mieszkaniowej.

Uważam, że na terenie huty Arcelor-Mittal, zwłaszcza za tak zwanym wielkim ogrodzeniem, gdzie diabeł mówi dobranoc, jest jedyne miejsce, żeby te firmy mogły się tam przenieść

– mówił prezydent.

Podkreślał przy tym, że musiałoby się to stać przy aktywnym zaangażowaniu miasta i że te zakłady musiałyby już powstać zgodnie z obecnymi, znacznie bardziej wyśrubowanymi standardami, więc nie ma mowy o przeniesieniu tego samego problemu w nowe miejsce.

Zmarnowany czas

Radny Łukasz Gibała krytykował miasto za nieskuteczność dotychczasowych działań. – Mamy już końcówkę roku 2023, w naszym mieście wiele się mówi o super nowoczesnych rozwiązaniach, o smart city, o dzielnicy wysokościowców. Jednocześnie w tym samym czasie już od kilkunastu lat, a może nawet dłużej prezydent Majchrowski oraz służby ochrony środowiska nie potrafią sobie poradzić z rozwiązaniem tak prostego problemu jak uciążliwości odorowe – komentował.

– Mówi się dużo o tym, że przez sześć lat podejmowane były jakieś działania. Poprosiłem o te dane i wychodzi na to, że przez sześć lat miejskie instytucje zainwestowały 5 milionów złotych w hermetyzację jakiegoś fragmentu oczyszczalni. W tym czasie przez budżet naszej gminy przewinęło się kilkadziesiąt miliardów złotych, więc ten problem był marginalny – komentował radny Łukasz Maślona. Polecał lekturę komentarzy mieszkańców pod petycją, by zobaczyć, jak poważnie ten problem wpływa na życie mieszkańców.

Ponieśliśmy klęskę

W podobnym duchu wypowiadał się Tomasz Otko – mieszkaniec Płaszowa, zaangażowany dotychczas w działania zespołu działającego w urzędzie miasta. Dziś uważa, że formuła działania tego gremium się już wyczerpała. – Mamy rok 2023 i nigdy nie śmierdziało bardziej niż w ciągu dwóch ostatnich lat. Trzeba powiedzieć otwarcie: ponieśliśmy klęskę, miasto poniosło klęskę. Zamiast śmierdzieć mniej śmierdzi bardziej – podkreślał. Jak mówił, hermetyzacja oczyszczalni nigdy nie była traktowana priorytetowo, a pozostałe zakłady korzystają z luk w prawie i nieszczelnego systemu kontroli.

W jego ocenie deklaracja o sfinansowaniu dużej inwestycji jest ważna, ale spóźniona. – Gdyby sześć lat temu miasto przeznaczyło odpowiednie środki, to bylibyśmy w zupełnie innym miejscu. A teraz musimy czekać kolejne lata na przejście przez proces administracyjny i prawny i przez kolejne lata będziemy wąchali te smrody – podsumował.

Przedsiębiorcy: bez zgody się nie uda

Remigiusz Tytuła reprezentujący przedsiębiorców z rejonu Rybitw krytykował natomiast miasto za podejmowanie działań bez uzgodnienia z funkcjonującymi tam podmiotami. – Nie da się tej sytuacji rozwiązywać na zasadzie spotykania się we własnym gronie spółek miejskich i służb miejskich i wskazywania, że winni są inni tylko nie my, bo tak do niczego nie dojdziemy – komentował skład zespołu zadaniowego zajmującego się tym problemem.

Podkreślał, że w kwestii przenoszenia zakładów w nowe miejsce potrzebna będzie zgoda społeczna. – Jeżeli zlokalizujemy je w jakiejś przestrzeni, gdzie zgody społecznej nie będzie na tego typu działalność gospodarczą, prędzej czy później pojawią się tego samego typu problemy jak tutaj na obszarze Płaszowa i Rybitw – stwierdził.

Dlaczego przed wyborami?

Przewodniczący rady dzielnicy Podgórze Szymon Toboła krytykował radnych za wcześniejsze decyzje w sprawie Nowego Miasta. – Mleko się rozlało, mamy ponowną dyskusję, na cztery dni do wyborów i nagle wszyscy mówią o smrodzie w Płaszowie. Teraz sobie trzeba zadać pytanie co dalej. Mamy konsultacje, trzy tysiące osób podpisało się pod petycją, a za cztery dni jest deadline i mam nadzieję, że temat będzie dalej istniał – komentował.

Wybór terminu nie podobał się również radnemu Grzegorzowi Stawowemu. – Jest końcówka kampanii wyborczej i wszyscy doskonale wiedzą, że w poniedziałek będą już inne priorytety i ta sprawa zostanie zepchnięta na trzeci, czwarty albo szósty plan – mówił radny. Krytykował przy tym radnych z klubu Kraków dla Mieszkańców za to, że nie podjęli inicjatywy w tej sprawie, kiedy były układane założenia budżetu.

W obronie dotychczasowych działań miasta stawał natomiast radny Jacek Bednarz z klubu prezydenckiego. – To nie jest, jak powiedział pan przewodniczący Gibała, łatwy problem do rozwiązania. Chciałbym, żeby tak było, ale tak nie jest – mówił. Radny Włodzimierz Pietrus z klubu PiS zapowiedział natomiast, że nie będzie zgody ze strony mieszkańców Nowej Huty na przenoszenie tam kolejnych uciążliwych zakładów.

W głosowaniu po dyskusji radni niemal jednogłośnie poparli zarówno uchwałę kierunkową do prezydenta, jak i rezolucję do WIOŚ i ministerstwa.

Aktualności

Pokaż więcej