Stowarzyszenie Miasto Jest Wspólne w 2018 roku usłyszało wyrok w procesie o naruszenie dóbr. Kara 15 tys. zł. złotych. W wyniku apelacji dwa lata później kwota ta została obniżona do 1 tys. zł. Kasację do Sądu Najwyższego złożył właśnie Rzecznik Praw Obywatelskich.
Proces był wynikiem opublikowania krakowskiej mapy reprywatyzacyjnej. Na stronie Miasta Wspólnego pojawiły się nazwiska kilkunastu osób, które – według stowarzyszenia – uczestniczyły w procesie reprywatyzacyjnym krakowskich kamienic. Informacje tam zawarte stowarzyszenie pozyskało z ogólnodostępnych źródeł.
Małżeństwo, które zostało tam wymienione – właściciele spółki, pozwało stowarzyszenie, które przegrało w sądzie i nie tylko zostało zobowiązane do zapłaty wcześniej wymienionej kwoty, ale również musiało usunąć dane powodów ze strony i zamieścić przeprosiny.
Jak ustalił sąd, odbiorcy mapy odczytywali ją w taki sposób, że uznali osoby tam umieszczone, jako działające nielegalnie i nieetycznie. Wiązało się to również z brakiem zaufania klientów spółki prowadzonej przez wymienione w rejestrze małżeństwo.
Sądy obu instancji nie dopatrzyły się w publikacji mapy interesu społecznego, zauważając natomiast, że na pewno wywołało to zainteresowanie społeczne. Sąd Apelacyjny w Krakowie uznał tez, że nie można zakwalifikować biznesmena jako osoby publicznej, a sama publikacja został przygotowana nierzetelnie. Zdaniem sądu, stowarzyszenie utożsamiło sytuację ze stolicy Polski z tą w Krakowie.
Zarzuty do wyroku
Zdaniem RPO, sąd m.in. nie ustalił, na czym polegało naruszenie czci i godności powoda. W zarzutach znalazło się również to, że nie zostało wyjaśnione, dlaczego powód nie został zakwalifikowany jako osoba publiczna. Zdaniem rzecznika biznesmen ten powinien być jednak traktowany jako osoba publiczna.
Rzecznik Praw Obywatelskich w kasacji wyraził również wątpliwości dotyczące fragmentów uzasadnienie wyroku dotyczących braku działania stowarzyszenie w interesie społecznym.
– Dlaczego ujawnianie okoliczności dotyczących statusu prawnego nieruchomości (…), ich przejmowania przez kolejne osoby, usuwanie lokatorów dotychczas tam zamieszkujących, którymi to informacjami interesuje się społeczeństwo, nie należy uznawać za kategorię interesu społecznego – pyta RPO. Według rzecznika, brak refleksji na ten temat świadczyć ma o powierzchownej oceny i przy tym popełnionym przez sąd błędzie.
Pojawił się również zarzut naruszenia zapisów konstytucji. Chodzi o zagwarantowanie każdemu wolności wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Co więcej, jeśli ktoś powołuje się na ogólnodostępne rejestry, wpisy czy publikacje prasowe, nie może odpowiadać za prawdziwość zamieszczonych w nich informacji. Inaczej oznaczałoby to zamrożenie wszelkiej dyskusji publicznej.
RPO podkreślił również, że działania zmierzające do ujawnienia mechanizmów stojących za nabywaniem nieruchomości, muszą być traktowane jako działania w obronie społęczności. Zresztą skala zgadanienia dotyczy bezpośrednio lub pośrednio setek tysiecy osób.