Ośmiu lat więzienia domagał się prokurator dla Michała K., który zadał nożem śmiertelny cios Marcinowi S. Po półtora roku od tego wydarzenia oskarżony został uniewinniony przez sąd. Co zaważyło na takim wyroku?
32-letni Michał K. jest mieszkańcem jednej z podkrakowskich miejscowości. Dwukrotnie odsiadywał krótkie wyroki za udział w bójkach, w trakcie których używał maczety (podczas starć pseudokibiców) czy „tulipana”. 15 i 16 sierpnia 2020 to on otarł się o śmierć. Ta dopadła jednak kogoś innego. „Siwego”, którego bała się cała wieś.
Tłukł głową o schody
Michał K. miał pełne prawo bać się Marcina S. Ten już raz złożył mu wizytę w jego miejscu zamieszkania. Siwy pobił go rękami, uderzył dwukrotnie deską w głowę, a później zaczął tłuc nią o schody. Przeszkodził mu mężczyzna, który przywiózł samochodem Marcina S. pod dom Michała. Później przed sądem zeznawał, że stwierdził, iż po tym zdarzeniu nigdy więcej nie pomoże Siwemu.
Przy innych odwiedzinach, gdy Siwy pojawił się z siekierą w jednej ręce i pałką teleskopową w drugiej, ucierpiał ojciec oskarżonego. – Uderzył mnie w głowę „batonem”. Udało mi się go jednak uspokoić – powiedział przed sądem. Michała wtedy w domu nie było. – „Siwego" bała się cała wieś, a nawet gmina – mówił Stanisław K.
Przyjechał z kijem golfowym
16 sierpnia pijany Marcin S. wraz z Marzeną Ś. zamówili taksówkę z ulicy Krakowskiej. Mieli dojechać na jedno z osiedli w Nowej Hucie, ale zmienili zdanie i jako cel podróży ustalili adres Michała K. Oboje byli nietrzeźwi. – Byliśmy mocno wypici, byliśmy w cugu alkoholowym – przyznała przed sądem kobieta. Badanie pośmiertne ofiary wykazało 2,8 promila alkoholu we krwi.
Gdy dojechali na miejsce, „Siwy" wysiadł z samochodu z metalowym kijem golfowym i nakazał taksówkarzowi poczekać na niego. W aucie została również Marzena Ś. – Ponownie mężczyzna wrócił do samochodu po może trzech minutach – stwierdził taksówkarz.
Co się w tym czasie wydarzyło? Michał K. odpoczywał w swoim pokoju z dziewczyną. W domu były również inne osoby, w tym ojciec oskarżonego, który najprawdopodobniej uratował mu życie. Gdy Michał K. usłyszał, że podjeżdża samochód, wstał i zerknął za okno. Widząc, kto idzie i co się szykuje, nakazał partnerce opuszczenie domu. Do ręki wziął 15-centymetrowy nóż. Później była już tylko dzika walka.
Z wyjaśnień oskarżonego i zeznań świadków wynika, że Marcin S. od razu przystąpił do ataku. Sąd ustalił, że chciał uderzyć Michała K. kijem w głowę. Doszło też do szarpaniny, w czasie której przewagę zdobył Siwy, który dusił Michała kijem. Krzyki zaalarmowały ojca oskarżonego, który akurat przygotowywał rosół. – Michał już charczał, pomogłem mu odciągając Marcina – zeznał w sądzie.
Wtedy też nastąpił ostatni z 10 ciosów nożem. Te wcześniejsze, jak wynikało z ustaleń specjalistów, spowodowały niegroźne rany. Ostatni uszkodził organy wewnętrzne, w tym tętnice wątrobową. „Siwy" natychmiast przestał walczyć. Stwierdził, że „dostał kosę w żebra” i natychmiast chciał opuścić dom. Jak ustalił sąd, zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji i chciał jechać na pogotowie.
Michał K. wyjaśniał, że machał nożem na oślep i nawet nie zdawał sobie sprawy, że zranił napastnika. Myślał, że to jego własna krew po uderzeniu kijem w głowę była na ścianach i podłodze.
Ostatnie minuty życia
„Siwy" wyszedł z domu i skierował się do taksówki. Jak zeznawał kierowca, po 2-3 minutach mężczyzna stracił przytomność. Taksówkarz poinformował telefonicznie ratowników, że będzie pod urzędem gminy jednej z pobliskich miejscowości. Gdy na miejsce przyjechała policja, trwała resuscytacja, ale nic już nie mogło pomóc Marcinowi S.
W tym czasie Michał K. umył się i wyszedł z domu. Słyszał od innych osób, które były na miejscu, krzyki i płacz z pytaniem, co on najlepszego zrobił. Nikt nie wiedział, gdzie poszedł. Ale oskarżony udał się wprost do swojej adwokat. 17 sierpnia zgłosił się na policję i wyjaśnił, co się wydarzyło.
Uniewinniony
Niemal do końca, czyli do ogłoszenia wyroku w kwietniu 2022 roku, Michał K. przebywał w areszcie tymczasowym. Przesłanki były typowe: obawa o możliwość mataczenia i grożąca mu surowa kara. Prokuratura domagała się ośmiu lat pozbawienia wolności. Innego zdania był sąd, który uniewinnił oskarżonego.
Sąd uznał wszystkich świadków za wiarygodnych, podobnie jak wyjaśnienia Michała K., i ustalił, że oskarżony miał prawo bronić się we własnym domu, a śmierć Marcina S. była… przypadkowa.
Uzasadniając wyrok, sąd stwierdził, że doszło do bezprawnego wtargnięcia do miejsca zamieszkania oskarżonego i zamachu na niego. Napastnik używał metalowego kija golfowego i kierował swoje ciosy w głowę Michała K. 32-latek odpierał zamach.
Według sądu miał on pełne prawo do przygotowania obrony, także poprzez wzięcie do ręki noża. – Nie wymaga chyba dłuższego uzasadnienia, że starcie osoby z gołymi rękami z osobą uzbrojoną w kij golfowy, nie daje temu pierwszemu większych szans na skuteczną obronę – można przeczytać w uzasadnieniu wyroku. Trafienie w głowę główką kija mogło doprowadzić do śmierci – zauważył sąd.
Również okoliczności wcześniejszej przestępczej działalności oskarżonego nie oznaczają z automatu, że jego prawo do obrony koniecznej było ograniczone.
Przypadek
Sąd poświęcił więcej miejsca na ostatni cios, który okazał się być śmiertelnym. W tym momencie zachodziła możliwość, że mężczyzna rażąco przekroczył granice obrony koniecznej. Jednak sąd nie zinterpretował tak tego zdarzenia.
Wcześniejsze rany powierzchowne nie zatrzymały Marcina S. i ten wciąż atakował. Nawet fakt, że z pomocą przyszedł ojciec Michała K. niewiele zmienił, ponieważ nie było pewności, czy po oswobodzeniu się Siwy zaprzestałby ataku.
Rozważania sądu zakończyły się na tym, że oskarżony mógł celować w nogę, jednak i w tym przypadku mógł doprowadzić do śmierci napastnika, gdyby przeciął tętnice udową. – Poza tym oskarżony był w sytuacji mocno ograniczającej szybką i trafną ocenę sytuacji – wskazał sąd.
– Cios był przypadkowy, zadany w inne miejsce, nie przeciąłby tętnicy wątrobowej i nie doprowadził do śmierci – uznali orzekający.
Dlaczego Marcin S. tak się uwziął na Michała K.? Tego do końca nie udało się ustalić. Dla sprawy nie było to jednak ważne.
Wyrok jest nieprawomocny, apelacja trafiła do sądu 20 czerwca.