Trudniejsze czasy dla fotowoltaiki?

Dom na Starych Dębnikach fot. Julia Ślósarczyk/LoveKraków.pl

Zapisy planów miejscowych uniemożliwiają montaż paneli fotowoltaicznych na dużym obszarze Krakowa – uważa autor petycji w tej sprawie, Krzysztof Kwarciak. Natomiast radny Łukasz Gibała chce przekonać rząd do pozostawienia w obecnym kształcie prawa związanego z rozliczaniem prądu wytwarzanego przez instalacje czerpiące z OZE.


Krakowskie "restrykcje"

Ale najpierw Kraków. – Obawiamy się, że wskutek działań władz miasta Kraków stanie się strefą wolną od ekologicznej energii – stwierdza Krzysztof Kwarciak, dodając, że inne samorządy prześcigają się w zachęcaniu do inwestycji w OZE.

Do rady miasta trafiła petycja, w której czytamy, że zapisy miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego – tych w przygotowaniu, jak i już obowiązujących – uniemożliwiają montaż paneli fotowoltaicznych. Chodzi nie tylko o zaliczanie parametrów instalacji do wysokości budynku, ale również o kolor paneli, które mają być takie jak dach (taki zapis pojawił się w projekcie planu dla Bielan) czy określenie mocy wytwarzanego prądu (do maksymalnie 100 kW).

– Kraków wprowadza restrykcje na niespotykaną w kraju skalę, a miasto staje się jednym z najmniej przyjaznych miejsc do rozwoju energetyki odnawialnej – stwierdza radny z Dzielnicy VII. Choć nie jest to równoznaczne z zahamowaniem tego trendu. Jak przekonuje radny, mimo wszystko ludzie decydują się na instalacje, bo w większości przypadków nie trzeba tego zgłaszać. Jednak w przypadku kontroli, właściciele i administratorzy budynków mogą mieć kłopoty.

W petycji pojawiły się trzy postulaty. Pierwszy dotyczy niewliczania wysokości instalacji do wysokości budynku, ale z zastrzeżeniem, że nie może być wyższa niż 1,5 metra. Miasto nie powinno też nakazywać stosowania nakładek zmieniających kolor, ponieważ inwestycja staje się przez to dużo droższa, a sama technologia nie jest do końca sprawdzona. Po trzecie, Kwarciak przekonuje, że magistrat powinien w czytelny sposób wytłumaczyć ograniczenia w mocy wytwarzanego prądu.

Miasto natomiast tłumaczy, że kolorowe nakładki są wyjątkiem zastosowanym właśnie w planie miejscowych dla Bielan. Co do zapisów dotyczących wysokości, są one po to, by móc kształtować ład przestrzenny.

W czasie, gdy przygotowywane było studium, a następnie uchwalone, czyli lata 2013-2014, fotowoltaika była w powijakach, przypomina radny Grzegorz Stawowy. Stąd teraz problemy z zapisami w planach miejscowych, które muszą być zgodne z dokumentem nadrzędnym jakim jest studium.

– Zmienić to będziemy mogli dopiero w czasie przyjmowania nowego studium. Stanie się to może pod koniec tej kadencji rady miasta. następnym krokiem będą zmiany zapisów w planach – tłumaczy Stawowy.

Radny dodaje, że tak czy inaczej czynione są starania, aby maksymalna zabudowa była o metr wyższa niż to wynika ze studium, aby można było budować mieszkania w nowoczesnym standardzie.

W kraju zmiany

To nie koniec dla jednych komplikacji, dla drugich – usprawniania systemu. Ku temu pierwszemu określeniu zwraca się m.in. Łukasz Gibała i jego klub w radzie miasta. Chodzi o zmiany zasad rozliczania nadwyżek energii elektrycznej, którą wytwarzają prosumenci.

Zauważył to również Polski Alarm Smogowy. Obecnie funkcjonuje system, który pozwala w sposób barterowy odzyskać do 80% wyprodukowanej energii. Ten ma funkcjonować jedynie do końca tego roku.

Według słów Gibały, które znalazły się w projekcie rezolucji do władz krajowych, nowe prawo zniechęci Polaków do inwestowania w tego rodzaju OZE. Z prostej przyczyny: stanie się to mniej opłacalne.

Radny nie pomija tego, że nowelizacja prawa jest związana z dostosowaniem go do regulacji unijnych, jednak zauważa, że dyrektywa, na którą powołuje się ustawodawca pozwala na utrzymanie obecnych zasad do końca 2023 roku.

– Zasadnym wydaje się więc pozostawienie do tego czasu bez zmian bądź opracowanie bardziej korzystnych zasad dla prosumentów, a jednocześnie zgodnych z dyrektywą, która nakazuje tylko osobne rozliczanie energii pobieranej i wprowadzanej do sieci – pisze Łukasz Gibała. Taką wersję rezolucji przedstawi krakowskiej radzie miasta.

Polski Alarm Smogowy w wystosowanym na początku czerwca apelu do premiera dodaje, że ucierpi na tym proces zmiany sposobów ogrzewania przez Polaków. – Wielu beneficjentów Czystego Powietrza decyduje się na zamianę pieca węglowego na ogrzewanie pompą ciepła właśnie ze względu na możliwość skorzystania z atrakcyjnego systemu rozliczeń i dostępu do taniej energii elektrycznej z własnej instalacji fotowoltaicznej – mówi Andrzej Guła. Lider Polskiego Alarmu Smogowego dodaje, że „uderzenie w najczystszą technologię spowoduje, że część osób zrezygnuje z tej formy ogrzewania”.

Kilkanaście dni temu z pytaniami w tej sprawie do ministra klimatu i środowiska wystąpił poseł Aleksander Miszalski. Dołączył do niego później również poseł Lewicy Krzysztof Śmiszek. Odpowiedzi na razie nie ma.

Nie oznacza to jednak, że resort nie tłumaczył potrzeby zmian w prawie. Miesiąc temu ministerstwo przekonywało, że nowelizacja spowoduje, iż „nowi prosumenci uzyskają większą swobodę zawierania umów i wyboru konkurencyjnej oferty na sprzedaż energii, w tym dla agregatorów – zasady uwzględnione w projekcie będą wskazywały jedynie minimalny poziom wynagradzania prosumentów”.

Również prawo do sprzedaży nadwyżek ma teraz charakter bezterminowy i umożliwia rzeczywistą wartość energii wprowadzanej do sieci. Ministerstwo uważa też, że proponowane mechanizmy pozwolą na zwiększenie wykorzystania energii na własne potrzeby w czasie bieżącym i jej magazynowanie.

Resort klimatu i środowiska stał na stanowisku, że zaproponowane zmiany „to wstęp do głębokiej przebudowy rynku polegającej na umożliwieniu w przyszłości prosumentowi sprzedawania wyprodukowanej przez siebie energii bezpośrednio innym odbiorcom, bez pośrednictwa profesjonalnych sprzedawców”.

Przy okazji warto wspomnieć, że od 1 lipca funkcjonuje nabór do programu Mój Prąd. – Będzie prowadzony do 22 grudnia 2021 r. (z możliwością przedłużenia) lub do wyczerpania środków. Budżet programu to ponad 500 mln zł. W 2022 r. NFOŚiGW uruchomi kolejną, czwartą edycję Mojego Prądu. Pierwsza transza budżetu wyniesie ok. 850 mln zł., a wysokość kolejnej poznamy na jesieni, po weryfikacji budżetów państw członkowskich UE – poinformowało dwa dni temu ministerstwo klimatu i środowiska.