Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami znalazło się dziś pod ostrzałem miejskich radnych. Wątpliwości dotyczą m.in. sposobu zatrudniania pracowników, a w tle jest pytanie o to, czy KTOZ przez kolejne lata będzie prowadził krakowskie schronisko.
Dyskusje wokół KTOZ narastają wraz ze zbliżaniem się przetargu na prowadzenie schroniska w kolejnych latach. Niedawno grupa radnych klubu Kraków dla Mieszkańców i Nowoczesnej zaproponowała zmianę warunków przetargu w taki sposób, by ułatwić wystartowanie organizacjom innym niż KTOZ. Zarzuty podnoszone wobec towarzystwa podczas poprzedniej sesji rady dotyczyły różnych spraw, od niewłaściwej opieki nad zwierzętami po sprawy finansowe i personalne, w tym przede wszystkim zatrudnienie przez KTOZ członków rodziny prezes stowarzyszenia Jadwigi Osuch.
Tysiące zwierząt na przestrzeni lat
Podczas dzisiejszej sesji temat powrócił – KTOZ przygotował rozbudowaną prezentację dotyczącą funkcjonowania i finansów schroniska. Pokazywała ona dużą skalę podejmowanych działań. Rocznie do placówki przy ul. Rybnej trafia średnio trzy tysiące zwierząt, w tym mniej więcej po połowie psów i kotów. Ponad 600 jest w krótkim czasie odbieranych przez właściciela. Ok. dwa tysiące znajduje natomiast nowego właściciela poprzez procedurę adopcyjną. Zwierzęta, które trafiają do schroniska zdrowe, przechodzą szybszą ścieżkę: po 14-dniowej kwarantannie i przejściu podstawowych zabiegów, takich jak odrobaczanie, odpchlanie, chipowanie, szczepienia, są kastrowane lub sterylizowane i mogą trafić do nowego domu. Często są to jednak zwierzęta po wypadkach, chore, wymagające intensywnej opieki i dopiero po doprowadzeniu do dobrego stanu mogą zostać przekazane dalej.
W schronisku przeprowadzanych jest rocznie ok. 1000 zabiegów sterylizacji i kastracji, oprócz tego zlecanych jest na zewnątrz ok. 650 zabiegów specjalistycznych. Ok. 2300 zwierząt przechodzi tzw. chipowanie. Dziennie pod opieką schroniska jest ok. 400 zwierząt.
W schronisku zatrudnionych jest łącznie 45 osób, z czego sześć to lekarze weterynarii, a 22 to opiekunowie, w tym technicy weterynaryjni. Ok. 80 osób liczy grono wolontariuszy, którzy przez minimum 20 godzin w miesiącu pomagają w schronisku.
Miasto płaci za prowadzenie schroniska prawie 2,4 mln zł rocznie. Do tego należy doliczyć darowizny pieniężne lub rzeczowe od mieszkańców czy te pochodzące z przekazania 1% podatku, łącznie ponad 300 tys. zł. Przedstawicielka KTOZ przekonywała radnych, że w praktyce prowadzenie schroniska kosztuje o wiele więcej: w 2018 roku towarzystwo musiało do tego dołożyć ok. 382 tys. zł, a w ubiegłym roku już 922 tys. zł.
Dlaczego jest tak źle?
Radni różnią się w ocenach działalności KTOZ jako prowadzącego schronisko. W bardzo ostrych słowach na ten temat wypowiadały się radne Teodozja Maliszewska i Alicja Szczepańska. – Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Dlaczego są tysiące skarg? Rodzina psów nie wiem czy ma się tak dobrze, jak rodzina tych, którzy prowadzą tę instytucję. To się chyba nazywa nepotyzm – mówiła Maliszewska. – Gmina powinna przejąć schronisko we własne zarządzanie, bo na własnym utrzymaniu już go ma – stwierdziła.
Radna Szczepańska przypomniała też niedawną historię dotyczącą jamnika rzekomo zagryzionego przez dwa amstaffy, nagłośnioną przez KTOZ, a do tej pory nie potwierdzoną – jako argument kwestionujący wiarygodność KTOZ.
W obronie stanęli m.in. radna Grażyna Fijałkowska, radny Adam Migdał czy wolontariusze. Zwracali uwagę m.in. na pozytywne wyniki kontroli prowadzonych w schronisku przez różne instytucje i duże zaangażowanie KTOZ w sprawę ochrony zwierząt.
Zdaniem prezes KTOZ Jadwigi Osuch, towarzystwo pada ofiarą kampanii oskarżeń nie mających potwierdzenia w faktach, podsycanej m.in. przez konkurencyjną instytucję. Szefowa towarzystwa stwierdziła, że jest rozczarowana faktem, że musi stawać przed radnymi w takiej roli, działając od lat, bez wynagrodzenia, na rzecz zwierząt.
Dzisiejsza dyskusja miała tylko charakter przedstawienia radnym informacji, bez podejmowania żadnej decyzji. Te przyniesie dopiero ogłoszenie i rozstrzygnięcie nowego przetargu.