Ucywilizowanie Śródmieścia jest konieczne [List Czytelnika]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Zaprezentowany niedawno przez ZIKIT plan zmian organizacji ruchu w centrum Krakowa lokalne media nazwały rewolucją. Przyznam, że jest to dla mnie wyjątkowo zaskakujące stwierdzenie, żeby nie wyrazić tego dosadniej – pisze na temat reorganizacji ruchu w centrum Krakowa nasz Czytelnik Paweł Ornat.

Przeglądając ten projekt, starałem się odnaleźć w nim jakiekolwiek znamiona rewolucji i nie za bardzo mi się to udało. W sumie nawet ciężko obecnie mówić o ewolucji, bo ten proces trwa w Krakowie już od tak dawna, że należałoby nazwać go konstansem. Ruch jednokierunkowy, deptaki, ulice z wjazdem tylko dla mieszkańców i dostawców to niby jakaś nowość? Raczej powolna kontynuacja. Tym bardziej, że odbywa się głównie na obszarze już wcześniej objętym ochroną przed nadmierną ilością samochodów.

Za ten kolejny krok w dobrą stronę należy podziękować Łukaszowi Frankowi, reprezentującemu bardziej racjonalne spojrzenie na transport w mieście, które zresztą przypadło do gustu wielu mieszkańcom, skoro część z nich sugeruje nawet, by został przyszłym prezydentem Krakowa. I to tak naprawdę jest jedyna rewolucja. Mentalna. Bo ciężko nie zauważyć, że po pojawieniu się pana Łukasza ZIKIT w kwestii podejścia do mobilności wyszedł z ZSRR i wstąpił do Unii Europejskiej.

Potrzebne zmiany w większej skali

To czego mi w tym marszu do wyciszania śródmieścia brakuje, to tempa, konsekwencji, skali oraz egzekucji przepisów. Tempa dlatego, że przy dynamicznie wzrastającym ruchu samochodowym może być ciężko odbudować udział komunikacji zbiorowej, jeśli urzędnicy proponują kosmetykę zamiast wyraźnego skoku jakościowego.

Deficyt konsekwencji dostrzegalny jest, gdy spojrzy się na mapkę przygotowaną przez ZIKIT. Po zamknięciu dla przyjezdnych parkingu na placu Świętego Ducha ostatnią enklawą zostaje ciasna ulica Franciszkańska, która będzie dostępną dla wszystkich drogą dojazdową do magistratu. Czyżby przypadek, że akurat to miejsce pozostanie samochodowym skansenem? Rozumiem, że ma pomóc władzom zaakceptować korekty proponowane przez urzędników. Spójności projektu przeczy ponadto zmniejszenie częstotliwości kursowania tramwajów linii 50 oraz 52 z 5/10 minut do 6/12 minut.

Jeśli chodzi o skalę, zastanawia mnie, dlaczego projekt zredukowany jest prawie do samego terenu, który już wcześniej poddano uspokajaniu ruchu kołowego, a nie objęto nim całego wnętrza drugiej obwodnicy? To idealny moment, żeby za jednym zamachem uporządkować całe centrum. Zapomniano o Podgórzu, Zabłociu czy starych Grzegórzkach. A warto także byłoby pomyśleć o części obwarzanka, która oplata śródmieście i kompletnie nie nadaje się do ruchu tranzytowego. Aż prosi się, żeby koncepcję tzw. superbloków wprowadzić również na Salwatorze czy zabytkowych Dębnikach. Skala ucina się też w połowie placu Nowego, bo tylko jego część ma zostać objęta „złotą strefą”. Oznacza to, że status kazimierskiego rynku zmieni się z ronda na przelotówkę dla lokalnych mieszkańców.

Zmiany tylko na papierze?

Skoro pozycją wyjściową ZIKIT-u, jeszcze przed rozpoczęciem konsultacji, jest bardzo nisko powieszona poprzeczka, pozwalająca wyciszyć ewentualne głosy niezadowolenia, to warto zadać sobie pytanie, co zostanie finalnie wdrożone. Obawiam się, że w obliczu wiecznego dążenia do kompromisu z rzekomej rewolucji nie zostanie nawet pudrowanie, a jedynie zmiana nazw stref z liter na kolory.

Ostatnie i chyba najważniejsze, czyli brak narzędzi do egzekwowania przepisów. Ten mankament wydaje się istotny, jeśli spojrzymy na fakt notorycznego lekceważenia zakazu wjazdu do strefy „a” i „b”, chociaż istnieją one od wielu lat. Kiedyś straż miejska chwaliła się, że w trakcie miesiąca wyłapała czterysta samochodów nieuprawnionych do wjazdu na Stare Miasto. I zaraz pojawiły się komentarze w internecie, że owszem, czterysta pojazdów przekracza nielegalnie Planty, ale nie w ciągu całego miesiąca, tylko jednego dnia. Podobnie jest z korzystaniem z buspasów. Tak sobie myślę: kiedy miasto przestanie udawać, że bezinteresowna uczciwość kierowców jest fikcją, i że należy instalować kamery oraz automatyczne słupki? Bez tego zmiany zostają tylko na papierze. Proszę zauważyć, że kierowców do szewskiej pasji nie doprowadza samo ograniczenie prędkości, ale przede wszystkim instalacja fotoradarów. Dlaczego? Ano dlatego, że dopiero wtedy muszą przestrzegać przepisów. Bez nich króluje anarchia. Widać to choćby po Niemcach, którzy u siebie stosują się do nakazów, a po przyjeździe do Polski robią, co chcą, bo wiedzą że nad Wisłą mamy bezprawie.

Hucpa i wybuch agresji

I w tym momencie przypominają mi się słowa byłego szefa MSW, krakowianina Bartłomieja Sienkiewicza. W jednym z wywiadów dla Wyborczej zwrócił uwagę, że „bez państwa jesteśmy dziczą [ponieważ ono] jest zaporą przed demonami, które w nas siedzą i które mówią, że to, co trzeba zrobić, to zabić sąsiada”. Ta ciemna strona natury dała o sobie znać na Kalwaryjskiej, podczas konsultacji społecznych, gdy ktoś z sali krzyknął: „a kogo obchodzą tramwaje?!”. Wzorcowa demonstracja egoizmu części kierowców, którzy nie liczą się z drugim człowiekiem.

Braku zahamowań można było sobie dobitnie uzmysłowić czytając na LoveKraków wywiad z panem Michałem Łenczyńskim: "bombardowanie Krakowa tysiącem bomb", "trzysta rakiet", "jesteśmy gotowi organizacyjnie, aby wyprowadzić ich [ludzi] tysiące", "zima wasza, wiosna nasza". Gdy czytałem tę rozmowę, bardzo szybko odniosłem wrażenie, że to ciekawe studium przypadku do analizy dla specjalistów. Po wydarzeniach z konsultacji w sprawie zmian na Podgórzu, tej całej hucpy i wybuchu agresji niszowej grupki interesantów, publiczne odgrażanie się oraz skrzykiwanie ludzi, żeby doprowadzić do czegoś podobnego, tylko jeszcze ostrzejszego, ociera się już w moim odczuciu o paragraf. W takiej sytuacji urzędnicy powinni sobie przypomnieć, od czego jest policja.

Dobry krok

Byłoby bardzo smutno, gdyby tacy ludzie decydowali o polityce transportowej naszego miasta, bo oni są jak roszczeniowi górnicy, którzy niszczą Warszawę, palą opony czy wybijają szyby, po to, żeby wymusić utrzymanie swoich bezpodstawnych przywilejów. Tylko że wtedy nie byłoby już Krakowa, a ponure Katowice. Zdziczały twór, w którym nie da się żyć, bo wszystko jest w nim podporządkowane obsesjom kierowców.

Dlatego mam nadzieję, że władze miejskie poprą propozycje złożone przez pana Łukasza, ponieważ mimo ich znikomej skali oraz zachowawczości, są jednak dobrym krokiem w stronę uporządkowania Krakowa. Gdy przypomnimy sobie wydarzenia z przeszłości, choćby lokację miasta na prawie magdeburskim lub prezydenturę Józefa Dietla, widać że Kraków zawsze rozwijał się najdynamiczniej tylko wtedy, gdy był porządkowany. Zaniechania prowadziły do stagnacji, chaosu oraz zacofania.

Kraków przyjazny dla ludzi

A ma to spore znaczenie. Jeśli w podwyższaniu jakości życia chcemy być na czele peletonu przed Trójmiastem, Wrocławiem czy Warszawą, trzeba wdrażać odważniejsze od nich rozwiązania, a do takich należy projekt Łukasza Franka. To o tyle istotne, że w ostatnich latach cały kraj dowiedział się o smogu węglowo-samochodowym pod Wawelem. No i zaowocowało to niestety sporym uszczerbkiem wizerunkowym, o czym świadczy to, że w najnowszym rankingu atrakcyjności polskich miast przeprowadzonym przez firmę Antal stolica Małopolski znalazła się dopiero na czwartej pozycji.

Dlatego ucywilizowanie Śródmieścia jest konieczne, bo dzięki temu Kraków stanie się jeszcze bardziej przyjazny dla ludzi. Zmniejszy się hałas, będący jednym z głównych czynników wyprowadzki mieszkańców z centrum. Wzrośnie przy okazji jego potencjał, miasto ucichnie i zwolni tempo. Czemu zatem zwlekać?

Paweł Ornat

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Stare Miasto