Niemalże wszyscy zatrzymani w sierpniu zeszłego roku pod centrum handlowym w Czyżynach są na wolności. Sąd uznał, że nie trzeba ich dodatkowo przetrzymywać w areszcie.
5 sierpnia 2019 roku na parkingu przed centrum handlowym w Czyżynach policjanci zatrzymali 26 osób. Jak się okazało, byli to przede wszystkim Czeczeni (ale też Ormianie i Polacy), którzy przyjechali tam, aby skonfrontować się z inną grupą, najprawdopodobniej o charakterze przestępczym. Chodziło najprawdopodobniej o wpływy na czarnym rynku tytoniowym.
Tyle że zamiast przeciwników, zjawili się policjanci, którzy zatrzymali mężczyzn. Wszyscy trafili do aresztu tymczasowego. Dopiero w marcu adwokatom udało się przekonać sąd, że ten środek zapobiegawczy jest niepotrzebny.
Sąd Apelacyjny w Krakowie wyznaczył poręczenia majątkowe w wysokości od 30 do 45 tysięcy złotych. Bardziej majętni podejrzani uzbierali potrzebne pieniądze dość szybko i mogli cieszyć się wolnością. Reszta została za kratami. Jednak, jak udało nam się dowiedzieć, prokurator zgodził się na obniżenie kwot poręczenia do maksymalnie kilku tysięcy złotych dla mniej zamożnej części aresztowanych.
Sędzia Tomasz Szymański, rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego w Krakowie już wcześniej potwierdzał, że 16 marca zapadła decyzja w sprawie 11 podejrzanych. Za poręczeniami majątkowymi mogli opuścić areszt. – Zostały one ustalone na poziomie 30–40 tys. złotych, ale obrońcy mogli porozumieć się z prokuraturą i obniżyć je – tłumaczy.
Kolejne posiedzenia zostały wyznaczone na 23 marca i 8 kwietnia. Sąd wówczas zwolnił z aresztu ośmiu mężczyzn.
Za kratami zostało czterech zatrzymanych pod M1, ich areszt kończy się 1 maja. Wcześniej zapadną decyzje o jego przedłużeniu bądź nie.
Wątpliwości
Sprawa jest w toku, jednak jak mówi adwokat ośmiu podejrzanych Maciej Burda, nie wiadomo, w jakim kierunku się potoczy. Zwłaszcza że jeden z zarzutów został mocno zakwestionowany przez sąd podczas posiedzeń aresztowych.
Okazało się, że orzekający wątpią w to, czy doszło do popełnienia przestępstwa w postaci uczestnictwa w grupie przestępczej.
Sędzia Tomasz Szymański, rzecznik prasowy krakowskiego sądu apelacyjnego tłumaczy, że kwestia grupy przestępczej została podważona już przy pierwszym rozpoznaniu zażaleń na areszty przez sąd okręgowy.
– Nie ma materiałów, które potwierdzałyby, że to grupa przestępcza. Faktycznie, są jakoś powiązani, ale nie udało się ustalić, kto miałby nią kierować, wydawać polecenia. Wyszło, że wszyscy mieli jednakowe role i współdziałali ze sobą – mówi sędzia.
Przy pierwszym przedłużeniu aresztu sąd okręgowy (inny skład) przyjął, że była to grupa, ale nie zgodził się z tym sąd apelacyjny. Przy trzecim przedłużeniu aresztu (marcowe i kwietniowe terminy) grupa z zarzutów zniknęła.
Tomasz Szymański podkreśla jednak, że same okoliczności zdarzenia nie są kwestionowane. Stwierdził też, że nie dziwi się prokuratorowi, iż na samym początku przyjął, że tyle osób tworzyło grupę przestępczą.
Według słów mecenasa Burdy nie wiadome jest też to, czy obroni się zarzut prokuratorski dotyczący usiłowania pobicia.
Sędzia Szymański wyjaśnia, że to już kwestia czysto prawna dotycząca rozważań, na jakim etapie byli podejrzani: usiłowania uczestnictwa w bójce czy przygotowań do niej, co jeszcze nie jest karalne.
Kto z kim i po co?
Faktem jest jednak to, że niektórzy z zatrzymanych mieli przy sobie niebezpieczne narzędzia i broń palną, nieliczni posiadali zezwolenie na nią.
Policjanci informowali, że grupa, z którą mieli się skonfrontować Czeczeni, to przestępcy związani z pseudokibicami Cracovii. Jak się jednak okazało, jeden z nich jest mocno związany z gangiem „Zielonych”, czyli właśnie grupy przestępczej kojarzonej z klubem przy ul. Kałuży. – Wygląda więc na to, że interesy w tym przypadku były ważniejsze niż domniemane sympatie klubowe – uważa adwokat.