Przedstawiony projekt budżetu zakłada wpływy z biletów na komunikację miejską bez podwyżki cen. Prezydent Aleksander Miszalski daje jednak do zrozumienia, że w perspektywie czasu bez zmian się nie obejdzie.
Projekt budżetu przedstawiony został w piątek. Teraz sprawą zajmą się radni miejscy, najpierw dyskutując i zgłaszając poprawki, a w dalszej kolejności – głosując nad przyjęciem lub odrzuceniem dokumentu.
Kwota przeznaczona na transport publiczny jest rekordowa, a prezydent Aleksander Miszalski zaznaczał podczas konferencji, że nie jest ona jeszcze ostateczna i w ciągu roku jeszcze urośnie. – Prowadzimy analizy wszelkiego zakresu, ponieważ budżet na transport, na komunikację, rośnie w tempie zawrotnym. Jeszcze niedawno było to 800-900 mln zł, potem miliard – miliard 200 mln, a w tej chwili te oczekiwania były nawet na wyższym poziomie – mówił prezydent.
Czy to oznacza perspektywę podwyżek dla mieszkańców? Na razie jeszcze nie, ale nie ma raczej wątpliwości, że ten temat będzie musiał powrócić. – W tej chwili pokrycie kosztów funkcjonowania komunikacji publicznej w Krakowie to trzydzieści kilka procent. Tyle zbieramy z biletów – mówił prezydent.
20 lat
Aleksander Miszalski przypomniał, że tyle samo co dziś krakowianie płacili za bilet miesięczny kilkanaście lat temu. W praktyce mowa już o dwóch dekadach. Bilet miesięczny na wszystkie linie według uchwały z końca grudnia 2002 roku kosztował 80 zł. W roku 2004 kwotę podniesiono do 88,50 zł (przy pierwszym zakupie było to o kilka złotych więcej – 94 zł). Kwoty na podobnym poziomie utrzymywały się aż do 1 sierpnia 2018 roku, kiedy wprowadzone zostały obniżki związane z uruchomieniem programu Karty Krakowskiej. Cena biletu miesięcznego na wszystkie linie została wówczas obniżona z 89 zł do 72 zł. Od 1 lutego 2021 pasażerowie płacili 80 zł, a od 1 sierpnia cena wzrosła do 90 zł, osiągając tym samym poziom sprzed lat.
Dwa wyjścia
– Ja jeszcze nie wiem, co się wydarzy. Będziemy mieli dwa wyjścia. Albo szukać oszczędności w komunikacji, czyli w częstotliwości kursowania linii – ale do tego potrzebne są analizy, czy są takie linie, na których ma to sens, żeby nie ucierpieli mieszkańcy. Czekamy na te analizy. Albo też będziemy musieli podnosić ceny biletów. Na razie takie decyzje nie zapadły, w związku z czym ten budżet się spiął bez tych podwyżek. A co pokaże przyszłość – zobaczymy – podsumował prezydent.
Dodał przy tym, że podwyżki w niektórych sferach mogą być konieczne, podając przykład np. opłat za zajęcie pasa drogowego czy mieszkania komunalne.
Trudny temat
Jak dotąd, miejscy radni za każdym razem odrzucali lub odsuwali w czasie podnoszenie cen. W lipcu rada miasta zdecydowała o odsunięciu o dwa lata podwyżek w strefie parkowania i jej poszerzenia – zgodnie zresztą z oczekiwaniami miasta, które nie było do tej zmiany przygotowane. W październiku odrzucona została natomiast propozycja miasta, by podnieść obowiązujące od 2012 roku stawki za korzystanie z parkingów Park&Ride. O sprawie informowaliśmy tutaj: