Miasto chce uruchomić wypożyczalnię rowerów elektrycznych. 3 tys. jednośladów [Rozmowa, cz. V]

Rowery Wavelo fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
– W pierwszym etapie zapewne system wystartowałby z 1,5 tys. rowerów elektrycznych – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl Łukasz Franek, dyrektor Zarządu Transportu Publicznego.

Patryk Salamon, LoveKraków.pl: Krakowscy radni PiS mówią, że jednym z „siedmiu grzechów głównych dyrektora Łukasza Franka” jest fiasko Wavelo. Rower publiczny musiał upaść w Krakowie?

Łukasz Franek, dyrektor ZTP: To dość ciekawy zarzut ze strony radnych Prawa i Sprawiedliwości, ponieważ ta partia, swoimi niezrozumiałymi ruchami w trakcie epidemii, "zaorała" system roweru publicznego w Polsce, poczynając od Warszawy. W Krakowie jesteśmy w trochę innej sytuacji. Nie mieliśmy żadnego wpływu na to, że przedsiębiorca postanowił zakończyć funkcjonowanie roweru publicznego Wavelo, ponieważ model opierał się na założeniach czysto komercyjnych.

Miasto nie popełniło błędu, że całość systemu oddało w prywatne ręce?

Pod koniec zeszłego roku, kiedy system Wavelo wycofywał się z Krakowa, "rozsypywał" się system w Trójmieście, w rozkroku znajdowało się warszawskie Veturilo. Rower publiczny, głównie przez obecność hulajnóg, ale również upływu czasu – jednoślady zyskiwały popularność dekadę temu, w czasach kompletnie nierowerowych – stał się zbędny w miastach.  Doszło do punktu przesilenia, kiedy elektryczne hulajnogi zakończyły żywot rowerów miejskich. My przynajmniej, nie tak jak inne miasta, nie utopiliśmy pieniędzy. Krakowski system na pewno się sprawdził, bo był dochodowy, ale wewnątrzkorporacyjne uwarunkowania modelu biznesowego spowodowały, że została podjęta decyzja o wycofaniu się z miasta. Przy współpracy z prywatnym podmiotem trzeba się liczyć, że głównie rządzi tabelka excela ze stroną dochodową. Nie straciliśmy też czasu, bo przez ostatnie miesiące prowadzimy rozmowy w dialogu technicznym. Mamy już propozycje uruchomienia systemu rowerów elektrycznych w przyszłym roku. Rower klasyczny jest już passe (niemodny - red.) i nie przyciągniemy nim większej liczby użytkowników. Wierzymy, że rower publiczny może mieć ponowne otwarcie 2.0, tylko musi być elektryczny. Ale to jest bardzo trudne operacyjnie, aby zawsze był naładowany i niezepsuty. Firmy deklarują, że odrobiły już "zadanie domowe" i wiedzą, jak mają to poprawnie wykonywać.

Powstanie system, do którego miasto będzie jednak dopłacać?

Trzeba pamiętać, że rower publiczny to inwestycja nawet na poziomie 170 mln złotych, jak w przypadku Warszawy. W skali Krakowa funkcjonowanie takiego systemu powinno zamknąć się w kwocie ok. 20 milionów złotych rocznie. Uważam, że firmy doskonale wiedzą, że da się zarobić na rowerach elektrycznych. My przetarliśmy szlak, że rower publiczny wcale nie musi być bezpłatny, a ludzie są w stanie zapłacić od 20 do 40 złotych. Dziś problemem jest to, że mamy do czynienia wszyscy z dużą nieprzewidywalnością, co dalej przyniesie epidemia. Korporacje nie chcą wchodzić w projekty mocno ryzykowne, dlatego nawet przez dwa lata nie znajdziemy podmiotu, który będzie chciał wyłożyć swoje pieniądze.

Z budżetu Krakowa pójdą pieniądze na rowery elektryczne?

Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy robimy po swojemu, zmniejszamy ryzyko - ale to wygeneruje koszty. Możemy stworzyć również hybrydowy system, czyli miasto dokłada 10 milionów złotych, a drugą połowę bierze na siebie prywatny partner, ale ma wtedy prawo do pobierania wszystkich dochodów od użytkowników. Po przeprowadzonym dialogu technicznym, uważamy że istnieje duża szansa, że system będzie się bilansował. Teraz pozostaje otwarte pytanie, czy w trudnym, przyszłorocznym budżecie uda się znaleźć 10 czy 20 milionów złotych. Chcemy, aby system wystartował w maju lub czerwcu przyszłego roku.

Kiedy ostateczne decyzje?

Na etapie kształtowania budżetu, czyli w najbliższych tygodniach. Pocieszające jest to, że na przyszły rok nie potrzebujemy całej kwoty np. 20 milionów, tylko części bo system zacząłby funkcjonować w drugiej połowie roku. Nie da się też od ręki zamówić 3 tysięcy rowerów, bo tyle powinniśmy ich mieć, aby sprawnie funkcjonował. W pierwszym etapie zapewne system wystartowałby z 1,5 tys. rowerów elektrycznych.