Na temat podejrzanej o zabójstwo swojego partnera Marcie O. sąsiedzi mówią: „pomocna, ale ma dwie lewe ręce do pracy. Lubiła zaglądać do kieliszka. Przed aresztowaniem była rozkojarzona, piła jeszcze więcej”. Jak przekazali nam śledczy, ciało ofiary było nadpalone.
– To duży szok. Moja siostrzenica mieszka w tamtym bloku, ma dwóch synów, jeden chodzi do przedszkola. Aż strach bierze, jak pomyślę, kogo miała za sąsiadkę. Dobrze, że do tej pory ta kobieta nikomu nie zrobiła krzywdy – mówi nam o Marcie O. starsza pani, która siedzi na ławeczce na osiedlu Kalinowym, obok odpoczywa jej psiak. Okolica wydaje się spokojna. Ciszę przerywają jedynie warkot przejeżdżających samochodów oraz krzyki bawiących się obok przedszkola dzieci. Wspomniana Marta O., 52-letnia mieszkanka Kalinowego, jest podejrzana o zabójstwo 67-letniego mężczyzny, który był jej partnerem.
Ciało
Przypomnijmy dotychczasowe ustalenia świętokrzyskich policjantów. Początkiem czerwca w miejscowości Oblekoń (powiat buski) natrafiono na ciało mężczyzny. Znajdowało się przy drodze w pobliżu cmentarza i wału wiślanego. Już ze wstępnych ustaleń wynikało, że do jego śmierci mógł się ktoś przyczynić. Jednak ze względu na obrażenia, trudno było ustalić tożsamość ofiary. Na miejscu pojawili się policyjni technicy, którzy bardzo starannie, centymetr po centymetrze zbadali miejsce zdarzenia i zabezpieczyli ślady. Ciało zostało poddane badaniom przez patomorfologów.
Do sprawy włączyli się specjaliści z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji, którzy odtworzyli przybliżony portret mężczyzny. Dodatkowo funkcjonariusze przygotowali różne warianty jego wizerunku, który następnie został opublikowany w mediach.
W końcu śledczy ustalili, że ofiara to 67-letni mieszkaniec Krakowa. Zatrzymali 52-letnią partnerkę denata (czyli wspomnianą mieszkankę os. Kalinowego) oraz jego 19-letnią pasierbicę. Starsza z kobiet usłyszała zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, za co może jej grozić kara dożywotniego więzienia. Młodsza odpowie m.in. za utrudnianie śledztwa i zacieranie śladów. Może jej grozić kara do 5 lat pozbawienia wolności. Zatrzymany został także 48-letni mieszkaniec Krakowa, znajomy kobiet, który według śledczych miał wiedzę na temat zbrodni, lecz nie powiadomił o niej policjantów, a także utrudniał prowadzenie śledztwa i zacierał ślady. Może mu grozić do 5 lat więzienia. Decyzją sądu cała trójka została tymczasowo aresztowana.
Emerytura
Pojechaliśmy na osiedle Kalinowe w krakowskich Bieńczycach, gdzie wraz z córką (tak twierdzą sąsiedzi) mieszkała Marta O. Chcieliśmy się dowiedzieć, kim jest, jakie relacje utrzymywała z mieszkańcami bloku, jak również czy w okresie przed aresztowaniem zachowywała się inaczej niż zawsze? Na wiele pytań wciąż nie ma odpowiedzi. Na niektóre śledczy nie chcą odpowiadać: ze względu na dobro prowadzonego postępowania. Tak jest m.in. jeśli chodzi o motyw zbrodni. Pytaliśmy o niego świętokrzyskich policjantów. Motywu jednak nie wyjawili. „Gazeta Wyborcza” nieoficjalnie ustaliła, że mogło chodzić o emeryturę 67-latka („Marta O. miała dostęp do pieniędzy małżonka, w tym jego emerytury. Chciała pozbyć się męża, ale nie pieniędzy”).
Rozmawiamy z lokatorami bloku, w którym mieszka podejrzana o zabójstwo. – Ogólnie to ma dwie lewe ręce do roboty. Zajmowała się sprzątaniem. Z tego co wiem, to ona wciągnęła swoją córkę w całą tę sprawę z zabójstwem – mówi nam mężczyzna, którego spotykamy przed wejściem do klatki schodowej. – Marta O. lubiła wypić, imprezować. Wzięła ślub z tym 67-letnim mężczyzną, chwaliła się tym. Później go stąd pogoniła. Nieraz widziałem, jak pety zbierał po śmietnikach – opowiada o Janie R., o którego zabójstwo Marta O. jest podejrzana. Mieszkańcy osiedla, z którymi rozmawialiśmy, nie byli nam w stanie podać jakichś szczegółów, dotyczących tego, kim był i czym zajmował się 67-latek.
Nasz rozmówca twierdzi, że przed aresztowaniem kobieta była rozkojarzona. – Kiedyś to tak szybko jechała samochodem, że chyba nawet mnie nie zauważyła i prawie mnie przejechała. Innym razem widziałem, jak wychodziła z windy. Była jakaś taka roztrzepana. To musiało być na kilka dni przed aresztowaniem. Byłem wtedy w mieszkaniu, jak do bloku wpadli policjanci. To była jakoś 6 rano. Usłyszałem huk, krzyki. Początkowo myślałem, że to robotnicy tak hałasują, bo robią remont klatki schodowej – opowiada mieszkaniec bloku.
Do zatrzymania Marty O. i jej córki doszło 7 sierpnia, czyli po blisko dwóch miesiącach od momentu, kiedy natrafiono na ciało 67-latka. „Wyborcza” podała, że zabójstwo miało miejsce w Krakowie. Oblekoń, gdzie znaleziono denata, jest oddalony od stolicy Małopolski o 90 km. Autem to 1 godzina i 40 minut drogi.
Kieliszek
Inny z mieszkańców bloku mówi nam: – „Znam Martę O., myślę, że mieszkała tutaj ze 20 lat, w każdym razie od dawna. Dotychczas nie było z nią żadnych incydentów. Wręcz była pomocna. Jak auto nie chciało mi odpalić, to na linę wzięła i holowała. Mieszkała tutaj z córką. Jej partnera szczerze mówiąc nigdy nie widziałem”. Nasz rozmówca twierdzi, że mieszkańcy osiedla są w szoku. – Widziałem nieraz, jak z psem wychodziła, witała się ze mną. A tutaj taka akcja – dodaje. Potwierdza słowa innych mieszkańców, że Marta O. lubiła zaglądać do kieliszka, a w okresie poprzedzającym aresztowanie „to piła więcej”.
Wchodzimy do budynku, gdzie mieszkała kobieta. Na klatce schodowej jest aż biało od kurzu, remont trwa. – Trzeba windą jechać – mówi nam jeden z pracowników. Idziemy za jego radą. Wysiadamy na piątym piętrze. Mieszkania z jednej i drugiej strony są oddzielone od klatki dodatkowymi drzwiami. Żeby się za nie dostać, trzeba skorzystać z domofonu. Otwiera nam kobieta, która mieszka bardzo blisko mieszkania Marty O. – Nie chcę mieć z tą sprawą nic wspólnego. Pozostali sąsiedzi z tego co wiem są w pracy – szybko ucina rozmowę.
Kontaktujemy się z prawnikiem Marty O. – Nie mogę w tym momencie udzielać zbyt wielu informacji, dla dobra mojej klientki. Nie mogę informować, czy moja klientka przyznała się do winy. Prokuratura dalej prowadzi czynności. Sąd zastosował wobec Marty O. trzymiesięczny areszt – poinformował nas w trakcie telefoniczej rozmowy mec. Marcin Potok.
***
W trakcie pracy nad artykułem otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi od Prokuratury Rejonowej w Busku-Zdroju. Śledczy potwierdzili nam, że do zabójstwa mężczyzny doszło w Krakowie. – Został zabity przy użyciu tępego, twardego narzędzia – twierdzą śledczy. – Dokładny przebieg zdarzenia nie został ustalony, podobnie motyw zbrodni. Brany jest pod uwagę motyw finansowy – dodają. Zwłoki mężczyzny zostały znalezione przez przypadkowego przechodnia. Identyfikacja tożsamości ofiary była utrudniona, ponieważ jak podkreśla prokuratura, 67-latek nie miał przy sobie dokumentów. – Ponadto ciało posiadało liczne obrażenia i było częściowo nadpalone – twierdzą śledczy.