Podwyżka cen biletów, ale w zamian lepsza komunikacja miejska. Zaskakująca propozycja prezydenta

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Więcej kursów autobusowych, uproszczenie rozkładów jazdy, możliwość podróżowania regionalnymi pociągami w zamian za podwyżkę ceny biletu miesięcznego – to nowa propozycja wiceprezydenta Krakowa Andrzeja Kuliga.

W środę (22 marca) radni Krakowa podczas sesji mają dyskutować na temat modyfikacji cennika biletów na komunikację miejską. Prezydent Jacek Majchrowski zaproponował, że podwyżki powinny dotknąć osoby, które regularnie korzystają z tramwajów i autobusów. Cena karty miesięcznej dla osób płacących podatki w Krakowie ma wzrosnąć z 80 do 109 złotych. Wcześniej polityk próbował forsować podwyżkę do 119 złotych, co nie spodobało się radnym.

Miały być cięcia kursów

Po odrzuceniu przez radnych poprzedniej propozycji, zastępca Jacka Majchrowskiego groził, że decyzja samorządowców zmusi urzędników do radykalnych cięć w komunikacji miejskiej. Andrzej Kulig mówił, że od marca 1/3 kursów wypadnie z rozkładów. Zakończyło się tylko na feryjnych ograniczeniach, po czym przywrócono normalne kursowanie tramwajów i autobusów.

W połowie stycznia Andrzej Kulig zapewniał, że strona prezydencka nie będzie już powracała do modyfikacji cennika. – Skoro radni odrzucili projekt uchwały, to nie będę jak schizofrenik wracał z tym tematem, bo pomyślą, że mam jakąś obsesję – mówił wówczas wiceprezydent. Jednak teraz tragiczna sytuacja finansowa miasta wymusiła konieczność powrotu do tematu podwyżek.

Kredyt na transport publiczny

– Musimy sobie jasno powiedzieć, że w drugiej połowie roku będziemy zmuszeni wziąć kredyt na funkcjonowanie transportu publicznego. Na zaciągnięcie dodatkowych zobowiązań finansowych będziemy potrzebować zgody rady miasta – komentuje dla LoveKraków.pl Andrzej Kulig. Mowa o pozyskaniu nawet 300 mln złotych przy ponad miliardowym deficycie.

Wpływy ze sprzedaży biletów w tym roku oszacowano na 360 mln złotych, z czego przez dwa miesiące udało się zebrać już 17,3 procent, czyli ponad 62 mln złotych. To pewna poprawa w porównaniu do analogicznego okresu zeszłego roku, kiedy w styczniu i lutym plan zrealizowano w 13,1 procentach co przełożyło się na ponad 43 mln złotych wpływów. Oznacza to, że kwota w tym roku jest już wyższa o 19 mln złotych.

Coś za coś

Strona prezydencka z podwyżek cen biletów chciałaby uzyskać ok. 40 mln złotych. Teraz – w porównaniu do poprzednich dyskusji – urzędnicy główny akcent nie kładą na sprawy księgowe. Będą próbowali przekonać radnych, że za 109 złotych krakowianin będzie mógł podróżować pociągami regionalnymi, ale otrzyma też lepszą ofertę autobusową i tramwajową.

– Trwają rozmowy. Jeśli one poniosą fiasko to upublicznimy naszą propozycję, która moim zdaniem jest korzystna. Polega ona na uruchomieniu dodatkowych połączeń na liniach, na których dochodziło do dużego spiętrzenia pasażerów. Bywały również sytuacje – co muszę z żalem przyznać – kiedy nie przyjmowaliśmy pasażerów. Chcemy nie tylko wzmocnić te linie, ale również stworzyć nowe, szczególnie w obszarach odleglejszych od centrum miasta – mówi Andrzej Kulig.

Czytelniejsze rozkłady jazdy

Wiceprezydent zdradza, że pod uwagę wziął również postulaty formułowane przez środowiska miłośników komunikacji miejskiej dotyczące częstotliwości autobusów, które dziś jeżdżą co 7.5, 10, 12, 15 i 20 minut. – Chcemy, żeby linie autobusowe co do zasady jeździły co 15 minut, lub w niektórych przypadkach nie rzadziej niż co 30 minut. Na trasach, które obsługują bardzo dużą liczbę pasażerów uruchamialibyśmy dodatkowe linie szczytowe funkcjonujące z częstotliwością co 15 minut. To pozwoliłoby zachować 7,5-minutowy takt – wyjaśnia Łukasz Franek, dyrektor Zarządu Transportu Publicznego.

Dodaje, że jedna częstotliwość daje możliwość harmonijnego układania wspólnej częstotliwości różnych linii autobusowych. Podaje przykład autobusów linii nr 144 (kursuje co 12 minut) oraz 194 (kursuje co 7,5 minuty), które przejeżdżają przez aleję Kijowską. – Nie da się ich teraz sensownie ułożyć, tylko często dochodzi do sytuacji, że jeżdżą stadami – mówi Franek.

Kraków z najtańszym biletem

Jeśli plan władz Krakowa znajdzie poparcie wśród radnych to zmiany powinny zacząć obowiązywać najdalej od początku wakacji. – Wszystko zależy od porozumienia dotyczącego ceny biletów, ale również zgody na kredyt. W kwocie, którą zaproponowaliśmy za bilet łączony na komunikację miejską i kolej, krakowianie otrzymaliby bardzo bogatą ofertę. Wystarczy popatrzeć co dzieje się w innych miastach, gdzie dochodzi do ograniczania lub likwidacji połączeń, nawet za wyższą cenę – podkreśla Andrzej Kulig.

Dziś Kraków jest najtańszym miastem, jeśli chodzi o cenę biletu miesięcznego nie tylko kwotowo (80 zł), ale również procentowo (1,3% przeciętnej pensji netto). Trzy złote więcej muszą zapłacić mieszkańcy Gorzowa Wielkopolskiego (1,9% przeciętnej pensji netto według danych Głównego Urzędu Statystycznego). Najdrożej jest w Szczecinie i Łodzi (bilety są po 140 złotych). Zakup biletu miesięcznego najbardziej boli statystycznego białostoczanina, który musi wyłożyć 3,1% swojej pensji (130 zł).

Jeśli w Krakowie bilet miesięczny będzie kosztował 109 złotych to uplasujemy się na ósmym miejscu spośród 18 największych polskich miast. Tyle samo bilet obecnie kosztuje w Gdańsku i Katowicach, a o złotówkę tańszy jest w Kielcach.