Śledztwo w sprawie przywłaszczenia pieniędzy ze zbiorki na Seicento ponownie ruszyło

fot. Krzysztof Kalinowski

Po kolizji ówczesnej limuzyny, w której jechała premier Beata Szydło z samochodem Sebastiana Kościelniaka, Rafał B. zorganizował zbiórkę na nowe auto dla młodego mężczyzny. Ostatecznie zebrana suma przerosła cenę nowego Seicento, później pieniądze przepadły.

Na stronie zbiórki organizator zamieścił taki opis: „Kwota zostanie w całości przekazana poszkodowanemu na jego rachunek bankowy i zostanie skrupulatnie rozliczona, aby młody chłopak mógł kupić auto w pełni sprawne, bez podejrzanej historii, ukrytych wad itp.”.

Z kolizji zrobiła się sprawa polityczna i w międzyczasie udało się zebrać blisko 150 tysięcy złotych, jednak te pieniądze nie trafiły do Kościelniaka.

Najpierw sprawą zainteresowała się prokuratura rejonowa dla Podgórza, ale śledczy uznali, że nie doszło do złamania prawa, choć pieniądze, które były zebrane na konkretną rzecz, zostały wydane na inne cele.

Teraz śledczy z prokuratury rejonowej będą sprawdzać, czy doszło do przywłaszczenia pieniędzy, które pochodziły ze zbiórki internetowej.

Druga kwalifikacja prawna dotyczy doprowadzenia ponad 8,7 tys. darczyńców do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości ponad 150 tys. złotych.

Jak tłumaczą śledczy, miało dojść do „wprowadzenia pokrzywdzonych w błąd, co do zamiaru przekazania pieniędzy pochodzących ze zbiórki internetowej prowadzonej za pośrednictwem serwisu Pomagam.pl na zakup fiata Seicento, na rzecz Sebastiana Kościelnika”.