Wojciech Krzysztonek: Gdzie są lepsze warunki dla dzikich zwierząt, jeśli nie w lesie? [Rozmowa]

Ul. Danusi Jurandówny, tak obecnie wygląda dojazd do planowanej inwestycji fot. Dawid Kuciński

Część mieszkańców Tyńca ostro sprzeciwia się budowie lecznicy dla zwierząt na terenie Lasów Tynieckich. Przekonują, że osiedle omijają potrzebne inwestycje. Radny Wojciech Krzysztonek twierdzi, że rozumie takie podejście, ale jednocześnie jest za jak najszybszym startem budowy.

Dawid Kuciński, LoveKraków.pl: Spodziewał się pan tak mocnego sprzeciwu przeciwko lokalizacji lecznicy dla zwierząt w Tyńcu?

Wojciech Krzysztonek, radny miasta Krakowa: Spodziewałem się, że lokalny radny zorganizuje mieszkańców na spotkanie i nie myliłem się. Ale nie spodziewałem się tego, że mieszkańcy będą tak bardzo zamknięci na wszystkie argumenty i będą kwestionować uczciwość przeprowadzonych konsultacji społecznych. Jednak te zawsze można podważyć.

Mówili, że nawet nie wiedzieli. Jestem sobie w stanie to wyobrazić. Często nie interesujemy się tematem, dopóki temat nie zainteresuje się nami.

Od tego są też lokalni radni, radni dzielnicowi – by informować o takich rzeczach. Budowa ośrodka była też dość medialna i to temat obecny w dyskusji publicznej od około czterech lat. Zdziwiła mnie taka reakcje po takim czasie.

Mnie nie, bo mieszkańcy Tyńca od lat słyszą, że nie ma pieniędzy na konkretne i potrzebne inwestycje albo że się czegoś nie da zrobić. Nagle usłyszeli, że kilkanaście milionów złotych na lecznice dla zwierząt to żaden problem.

Rozumiem, wybrzmiało to na spotkaniu. W interpelacji do prezydenta poprosiłem o listę inwestycji, które są procedowane w tym rejonie, trochę ich jest. Rozumiem też, że gdy czeka się na chodniki, drogi czy kanalizację, a dostaje lecznice z dojazdem, który może przynieść uciążliwości, to można się oburzyć. Ale też nie chcę odpowiadać za politykę inwestycyjną prezydenta w Tyńcu. W moim przekonaniu wiele się tam dzieje.

Był pan może na wizji lokalnej dróg dojazdowych do planowanego ośrodka?

Widziałem zdjęcia. Uważam, że jest konieczność przebudowy tej drogi dojazdowej i prezydent powinien ten postulat uwzględnić. Między „argumentami” w stylu „nie, bo nie” i że zwierzęta będą roznosić choroby – które moim zdaniem są niepoważne – ten o drodze jak najbardziej trzeba przedyskutować, a w konsekwencji problem naprawić.

Jednocześnie zależy panu, by jak najszybciej zacząć inwestycję.

Nie chcę, byśmy się wciąż kręcili w koło, bo jeśli znów będziemy rozmawiać o lokalizacji, to nigdy nie dojdziemy do decyzji o budowie. Tak byłoby w przypadku wielu inwestycji.

Takim przykładem jest grzebowisko dla zwierząt. Od lat toczy się dyskusja o miejscu, gdzie miałoby powstać.

I właśnie dlatego wciąż nie powstało. Protesty powodują, że nie ma decyzji. W przypadku lecznicy mieliśmy konsultacje i rozumiem, że wiele osób może mieć do nich zastrzeżenia, ale zostały przeprowadzone zgodnie z procedurami.

Z konsultacjami zawsze są problemy. Jak to jest?

Być może sama procedura pozostawia wiele do życzenia, być może jest za mało informacji na ten temat, ale to też najczęściej używany argument przez przeciwników konkretnej inwestycji. Jeśli są przeciwni, ma pan jak w banku to, że powiedzą, iż konsultacje były źle przeprowadzone. Należy jedna pamiętać, że to tylko forma dialogu, dyskusji. Ostateczną decyzję podejmuje rada miasta i prezydent.

Przeciwnicy tej inwestycji mówią też o powstającej na terenie Zabierzowa (niedaleko Tyńca) uniwersyteckiej lecznicy. Jaka jest przeszkoda, żeby z niej korzystać? Dodatkowo odpadają kwestie edukacyjne, bo przecież, gdzie jest lepsze miejsce na naukę, jeśli nie w akademickim ośrodku?

Jest zasadnicza różnica. Lecznica UR ma służyć przede wszystkim małym zwierzętom. Ma też charakter dydaktyczny – będą tam uczyć się studenci. W naszej lecznicy nie będą terminować praktykanci. Bo trudno sobie wyobrazić, że dzikie zwierzęta, które są z natury płochliwe, dochodziły do siebie przy tabunach studentów. Tu jest zasadniczy problem. Jeśli ośrodek ma spełniać swoją funkcję, to potrzebna jest cisza i spokój. Gdzie są lepsze warunki dla dzikich zwierząt, jeśli nie w lesie?

Dobrze, będzie więc jakiś konsensus? Bo pana zdaniem toczy się sporo inwestycji, mieszkańcy mają inne zdanie. Wydaje mi się, że w tym przypadku potrzebne jest takie „coś za coś”.

Argumenty dotyczące problemów komunikacyjnych są słuszne i wymagają uwzględnienia przez miasto. Powinno być tak, że lecznica powinna być jak najmniej uciążliwa dla mieszkańców. Jak mówiłem, las to idealne miejsce na tego typu ośrodek i należy podejść do tego wszystkiego trochę bardziej powściągliwie.

Na pewno nie będzie też tak, jak życzyłby sobie pewien radny, że w Krakowie w ogóle nie powstanie lecznica. To ustawowy obowiązek miasta i musimy się z niego wywiązać. Do tej pory za dzikie zwierzęta odpowiedzialne były organizacje zewnętrzne i kończyło się to czasem tak, jak państwo opisywaliście – strzelaniem do nich.

***

Lista inwestycji planowanych, o których mówi radny:

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Dębniki