Andrzej Betlej, dyrektor Zamku Królewskiego: W 2022 roku na Wawel zawitają dzieła Rembrandta [Rozmowa]

Andrzej Betlej, dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

– W sierpniu na Wawel zawita Rembrandt. Mam nadzieję, że nie będzie to tylko jeden obraz Mistrza. Dziś mogę zdradzić, że z pewnością zobaczymy „Jeźdźca Polskiego” pochodzącego z muzeum Frick Collection w Nowym Jorku. To wielkie wydarzenie o skali ogólnopolskiej. Tego nie można przegapić – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl Andrzej Betlej, dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu.

Natalia Grygny: Hasło „Wawel otwarty” przyświecało panu, gdy obejmował pan funkcję dyrektora Zamku Królewskiego. Czy zatem przez ostatnie dwa lata udało się go bardziej otworzyć?

Andrzej Betlej, dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu: Zdecydowanie tak, jednocześnie chciałbym zwrócić uwagę, że program „Wawelu otwartego” jest zaprojektowany na lata. Do tej pory uchyliliśmy drzwi, stworzyliśmy nowe możliwości, przestrzenie i zaoferowaliśmy atrakcje, które spowodowały, że turyści wrócili na wawelskie wzgórze. Wawel stał się modny. I co ważne z naszej perspektywy, na Wawel wrócili przede wszystkim turyści z całej Polski i sami krakowianie. Za nasze działania ujęte w idei Wawelu Otwartego zostaliśmy wyróżnieni w prestiżowym Konkursie Sybilla 2020.

Ile osób odwiedziło Wawel w 2020 roku, ile w tym roku?

W pandemicznym roku pochwalimy się imponującą frekwencją. Zacznijmy od 2019 roku. Wówczas Zamek Królewski na Wawelu wraz z oddziałami Zamkiem Pieskowa Skała i Dwór w Stryszowie odwiedziło łącznie 1 mln 560 tys. osób. W ubiegłym roku samo wzgórze wawelskie odwiedziło 665 tys. widzów. W tym roku, do początku października odwiedziło nas prawie 1 mln 100 tys. osób. Możliwe, że – w zależności od tego, jak rozwinie się sytuacja epidemiczna – osiągniemy do 1 mln 200 tysięcy zwiedzających. A to w dzisiejszych czasach bardzo dobry wynik. Nowe wystawy czasowe, organizacja różnorodnych eventów zachęciły odbiorców kultury do przyjścia na Wawel. Obserwujemy to na przykładzie wystawy „Wszystkie arrasy króla. Powroty 2021 – 1961 – 1921”, którą zachwycają się nie tylko zwiedzający z całej Polski, ale i z zagranicy. Stworzyliśmy ekspozycję nie tylko o zasięgu lokalnym, a fala pozytywnych recenzji dotarła nie tylko do środowiska muzealników. Do tej pory ekspozycję zobaczyło prawie 100 tys. widzów.  To najchętniej wybierana przez zwiedzających wystawa w historii wawelskiego muzeum. Doczekaliśmy się m.in. bardzo pochwalnych recenzji choćby w  prestiżowym londyńskim czasopiśmie „Apollo”, przygotowaną przez głównego kuratora z muzeum Frick Collection w Nowym Jorku, a ostatnio prof. Jack Lohman napisał do mnie, pozwolę sobie przytoczyć, że „Wystawę arrasów uważam za jedną z najciekawszych, jakie kiedykolwiek widziałem w Polsce (…) Raz jeszcze wróciłem zobaczyć arrasy jako zwyczajny turysta. Mimo tłumów, wszyscy pracownicy byli mili, uprzejmi i kurtuazyjni, a przy takich tłumach uważałem to za cud”. Zachęcam gorąco do jej zobaczenia, zwłaszcza, że czasu zostało niewiele. 31 października zamykamy arrasową ekspozycję – historyczną, niepowtarzalną, oddziałującą na wiele zmysłów ekspozycję, która być może już nigdy nie powtórzy się w takim kształcie. Przypominam, że pokazujemy całą zachowaną w Polsce kolekcję królewskich tapiserii.

Wawel przygotowuje się na kolejny rok. Czym tym razem Zamek Królewski ma zamiar przyciągnąć widzów?

Zbliżający się nowy rok będzie dla nas prawdziwym wyzwaniem. Koncentrujemy się na najważniejszych działaniach wpływających na funkcjonowanie instytucji. Po zamknięciu arrasów, rozpoczynamy zakrojony na szeroką logistycznie skalę projekt Nowego Zamka. Wprowadzimy m.in. najnowsze systemy zabezpieczeń, w tym PPOŻ, zakładamy również zmianę oświetlenia. Prace remontowe przyczynią się również do nadania stałym ekspozycjom nowego kształtu, zobaczymy bezcenne obiekty w nowym świetle – dosłownie i w przenośni. Najważniejszym wydarzeniem 2022 roku będzie otwarcie nowego Skarbca Koronnego. Z trzech sal znana ekspozycja urośnie do dwunastu, zajmując cały parter północnego skrzydła Zamku. Właśnie tam urzeczywistnia się już dziś wizja nowoczesnej ekspozycji Skarbca. Za pomocą najnowocześniejszych form ekspozycyjnych pokażemy, że nie było to wyłącznie miejsce przechowywania skarbów, ale jedno z najważniejszych miejsc związanych z historią państwa. Zwiedzający doświadczą powrotu do świetlanej przeszłości Królestwa Polskiego i Rzeczpospolitej Obojga Narodów, przeżyją nawet historyczną bitwę, poczują się częścią triumfalnego pochodu władcy, zajrzą do gabinetu osobliwości Zygmunta III, doświadczą (nie)obecności zaginionych skarbów i wreszcie doznają majestatu Jana III Sobieskiego. Nie zawaham się powiedzieć: nowa ekspozycja ma mieć bardziej monumentalny charakter nastawiony na przeżycie widza, związane z wydarzeniami historycznymi Rzeczpospolitej. Ranga wystawy z pewnością będzie porównywalna do otwarcia Muzeum Książąt Czartoryskich. Bo Skarbiec to nasza perła w koronie.

Kiedy otwarcie?

Nowy Skarbiec Koronny planujemy otworzyć 30 czerwca 2022 roku. Mam nadzieję, że tego samego dnia uda nam się też otworzyć na nowo zaaranżowane Reprezentacyjne Komnaty Królewskie i Prywatne Apartamenty w ramach projektu Nowego Zamku. Znacząco zwiększy się m.in. liczba eksponowanych dzieł. Chcemy, aby Zamek i ekspozycja olśniewały różnorodnością i obfitością zabytków zgromadzonych w naszych zbiorach. Ten „wielki fajerwerk”, który odpalimy 30 czerwca, otworzy jeszcze jeden rozdział. Pokażemy kameralną, ale bardzo wysmakowaną eskpozycję dzieł rozproszonych z pierwotnej kolekcji Lankorońskich. Na Zamek przyjadą dzieła m.in. ze Stanów Zjednoczonych czy z National Gallery w Wielkiej Brytanii – skąd wypożyczymy obraz Paola Ucella. Naszym celem jest przybliżenie zwiedzającym tych arcydzieł, które Karolina Lanckorońska zmuszona była sprzedawać chcąc utrzymać zasłużoną dla polskiej kultury Fundację Lanckorońskich. Oczywiście nie zapominamy też o osobie wielkiej fundatorki, wielkiej Polki. W przyszłym roku upływa zresztą 20. rocznica jej śmierci. I przy tej wyjątkowej okazji przypomnimy jej zamiłowania do prac Jacka Malczewskiego również podarowanych Wawelowi. Wśród wystaw czasowych znajdzie się również ekspozycja XVIII-wiecznych rysunków krakowskiego twórcy Andrzeja Radwańskiego.

Tak Wawel zamknie pierwszą połowę roku. Co znalazło się na liście kolejnych planów?

W sierpniu na Wawel zawita Rembrandt. Mam nadzieję, że nie będzie to tylko jeden obraz Mistrza. Dziś mogę zdradzić, że z pewnością zobaczymy „Jeźdźca Polskiego” pochodzącego z muzeum Frick Collection w Nowym Jorku. To wielkie wydarzenie o skali ogólnopolskiej. Zaprezentujemy bowiem dzieło pochodzące z historycznej, królewskiej kolekcji, sprzedane przez Tarnowskich w 1910 roku. Tego nie można przegapić.

Chyba czasami trudno znaleźć receptę, jak na nowo pokazać tak dobrze znane miejsce jak Wawel?

Wawel jest obecnie chyba jedynym miejscem w Polsce, gdzie przeszłość ożywa. Stwarzamy przestrzeń tętniącą życiem. Bo czym jest Wawel dla każdego Polaka? Miejscem wpisanym w nasze kulturowe DNA. Uczymy się o nim w szkołach, przynajmniej raz w życiu je odwiedzamy… My jednak pamiętamy, że Wawel nie żyje wyłącznie za sprawą rzeszy turystów, ale dzięki bezcennej kolekcji i wystawom. Aktywność Zamku Królewskiego na Wawelu zwłaszcza dziś jest dla nas priorytetem. Praca z własną kolekcją, dziełami, które warto zobaczyć i przypominać stwarza dla wszystkich doskonałą okazję, by wrócić na Wawel. I tu ponownie odniosę się do prezentacji arrasów. Mówi się, że wystawa obroni się poprzez dzieła – może i tak. Jednak kluczem jest zawsze snucie opowieści wpisanej w zwiedzanie ekspozycji. W tym przypadku pokazujemy wybitne dzieła, emocjonującą i burzliwą historię, a także – a może przede wszystkim – ludzi stojących za losami kolekcji. Dlatego jest ona czymś większym niż tylko pokazem poszczególnych obiektów. Opowieścią, do której się wraca i obok której nie można przejść obojętnie.

Wystawa arrasów została otwarta w marcu, po czym po dwóch dniach trzeba było ją zamknąć ze względu na wprowadzenie obostrzeń. Jednak widzowie mogli wybrać się na wystawę wirtualnie. Zresztą, Wawel i w czasie pandemii – jak większość muzeów - pozostawał otwarty, tylko online.

Nasze działania w sferze wirtualnej miały przede wszystkim znaczący walor edukacyjny. Stanowiły również kuszącą zachętę do skonfrontowania wirtualnego doświadczenia z rzeczywistością. Efekt? Już prawie100 tys. widzów na wystawie arrasów, a przed nami jeszcze wielki finisaż. W dniach od 19 do 24 października wystawa będzie czynna do godz. 20.00, by krakowianie mogli po pracy odwiedzić Zamek. Ponownie od 18 do 24 października odbędą się mappingi na dziedzińcu arkadowym w godz. od 19.00 do 21.00. Warto wspomnieć, że wirtualna odsłona ekspozycji przyciągnęła prawie 400 tysięcy widzów. Jeśli podliczylibyśmy osoby oglądające filmy o arrasach, wirtualny spacer, a także kontynuowany cykl „Przez dziurkę od klucza”, to okazałoby się, że arrasy przyciągnęły nawet milion oglądających.

Wspomniał pan na początku naszej rozmowy, że ekspozycja arrasów być może już nigdy nie powtórzy się w takim kształcie. Jak arrasy będą eksponowane po zakończeniu wystawy?

Będą eksponowane na identycznych zasadach jak kiedyś, czyli około 30 arrasów w określonym rytmie wyznaczanym przez konserwatorów. W kolejnych latach mają zostać zaprezentowane podczas zagranicznego pokazu w Dreźnie i Wilnie, ale najpierw muszą „odpocząć” zgodnie z wymogami konserwatorskimi.

Który rok dla funkcjonowania instytucji był trudniejszy? Pandemiczny 2020 czy obecny?

Trudniejszy był poprzedni rok. Z pandemią uczymy się żyć. Wypracowaliśmy konkretne modele postępowań i zachowań, wdrożyliśmy potrzebne rozwiązania organizacyjne, teraz można je stosować i modyfikować. Z pewnością jesteśmy dobrze przygotowani.

Jak pan odnosi się do możliwości uczestnictwa w wydarzeniach kulturalnych wyłącznie osób zaszczepionych?

To złożony temat. Z jednej strony, jako odpowiedzialny i dbający o bezpieczeństwo swojego Zespołu pracodawca, chciałbym posiadać wiedzę o liczbie zaszczepionych pracowników. To pomogłoby na pewno otwierać szerzej drzwi instytucji, tworzyć limity zwiedzania, przeciwdziałać ewentualnym zagrożeniom, przewidywać ryzyko... Tego typu rozwiązania stosują z powodzeniem Niemcy i Litwini. Z drugiej jednak strony można odnieść wrażenie, że ta zasada z różnych powodów stygmatyzuje i wyklucza. Co w sytuacji, gdy ktoś np. z przyczyn zdrowotnych nie może zostać zaszczepiony i nie chce, również z różnych względów, do czego ma pełne prawo, podać przyczyny? Nie znajduję dziś kategorycznej odpowiedzi na tego rodzaju pytania. Wiem jednak, że w obliczu pandemii trzeba podejmować decyzje, kierując się dobrem większości.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Stare Miasto