Jacek Majchrowski: Czuję się jak samotna wyspa, więc wszyscy próbują chodzić mi po głowie [Rozmowa]

Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
– Chyba ciężko uwierzyć w te bajki, że byłem w stanie pobić 35-latka – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl prezydent Krakowa Jacek Majchrowski. – Gdybym stworzył układ, to miałbym w jakimś miejscu sojuszników. W rzeczywistości każdy ma interes polityczny, aby mnie atakować – dodaje.

Patryk Salamon, LoveKraków.pl: Jest Pan zadowolony z decyzji sądu w sprawie Jana Śpiewaka?

Prof. Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa: Jestem zadowolony, ponieważ sąd uznał, że sprawa jest bardzo istotna, a ja powinienem podlegać ochronie prawnej z urzędu. To oznacza, że zdaniem sądu sprawa powinna być karna, a nie cywilna. Teraz do pracy powinna przystąpić prokuratura, która w ostateczności mogłaby skierować akt oskarżenia.

To rozstrzygnięcie się utrzyma? Adwokat Jana Śpiewaka wystąpił we wtorek o sporządzenie uzasadnienia, więc może to sugerować, że chcą zaskarżyć decyzję sądu.

Jeśli tak zrobią, to będzie bardzo dziwne posunięcie. Skoro twierdzą, że „wygrali” proces, to po co się chcą odwoływać?

Może nie chcą, aby sprawą zajmowała się prokuratura.

To miałoby jedyne uzasadnienie.

Dlaczego wystąpił Pan z prywatnym aktem oskarżenia, a nie jako organ?

A wie pan, jaki byłby lament, że wykorzystuję urząd, miejskich prawników i publiczne pieniądze do prowadzenia sprawy przeciwko Janowi Śpiewakowi?! Trolle miałyby pożywkę na kilka tygodni, a postanowiłem, że nie będę ich dokarmiał. Wykorzystałem swoje prywatne pieniądze, aby walczyć o dobre imię. Dzięki temu Jan Śpiewak nie może powiedzieć, że z pozycji „cara Krakowa” atakuję biednego warszawskiego aktywistę.

Po co powoływał Pan w procesie świadków, którzy wcześniej byli zatrzymywani przez CBA lub inne służby?

Powołałem sześciu świadków, w tym jedna kobieta odmówiła składania zeznań, ponieważ uczestniczy w innym postępowaniu. Komplet świadków nie był przypadkowy, ponieważ m.in. o nich jest film Jana Śpiewaka.

Ale to Pan – że tak powiem – wystawia się na ostrzał medialny, że w procesie występują osoby, które mają lub mogą mieć zarzuty prokuratorskie.

Nie widzę z tym żadnego związku. Jan Śpiewak powinien to doskonale wiedzieć, bo był kilka razy skazany, a raz nawet ułaskawiony przez prezydenta.

Dlaczego sąd przesłuchał Pana świadków, ale odrzucił wnioski dowodowe Jana Śpiewaka?

Nie dziwię się, że tak zrobił. Jan Śpiewak powiedział, że wszystkie wiadomości pochodzą z mediów, z tego co usłyszał lub przeczytał, więc w ocenie sądu nie było potrzeby pytania dziennikarzy.

Innych dowodów nie chciał przedstawiać?

Jego adwokat chciał, aby do sprawy włączyć akta w sprawie pani Katarzyny Król. Tak przy okazji – w filmie pada kilka zdań na jej temat  i każde, dosłownie każde, jest kłamliwe.

Dzwonił Pan do prezes sądu, aby mógł Pan zostawić samochód na służbowym parkingu?

To są bzdury powielane przez trolli internetowych. Z oświadczenia rzecznika sądu możemy się dowiedzieć, że samochody służbowe urzędu mają prawo korzystać z sądowego parkingu. Działa to na zasadzie wzajemności – auta sądu mogą korzystać z „miejskiego” parkingu. Do nikogo nie dzwoniłem, nie dzwonił też mój kierowca.

Wszedł Pan tylnym wejściem?

Nie wchodziłem żadnymi tylnymi drzwiami dla pracowników. To jest ogólnodostępne wejście, ale rozumiem zdenerwowanie panów skupionych wokół Jana Śpiewaka – trochę, choć nie celowo – popsułem im szopkę, którą chcieli urządzić od strony ulicy Przy Rondzie.

Dlaczego przyjechał Pan służbowym samochodem na prywatny proces?

Mam nienormowany czas pracy. Jak pan sam wie, jestem w pracy zazwyczaj od 7:15, a czasami wychodzę o 21. Zgłosiłem wniosek do sądu, więc chciałem być na każdej rozprawie. Na ostatnią rozprawę przyjechałem samochodem służbowym, bo wracałem z uroczystości setnych urodzin profesora Aleksandra Krawczuka, a po rozprawie miałem jechać na otwarcie boiska przy ulicy Rzeźniczej, na które nie zdążyłem.

Pobił Pan Jana Śpiewaka przed salą sądową?

To są wierutne bzdury. Zachowywał się prowokacyjnie, stanął kilka centymetrów od mojej twarzy, więc powiedziałem mu, że nie chcę z nim rozmawiać. Jak każdy normalny człowiek chwyciłem go delikatnie za rękę, aby odsunąć. Chyba ciężko uwierzyć w te bajki, że byłem w stanie pobić 35-latka. Wszystko jest zapewne nagrane przez ludzi Jana Śpiewaka, tylko dziwnym trafem nie chcą upublicznić filmiku, bo wtedy mogłaby posypać się ich narracja.

Jan Śpiewak tuż po rozprawie udzielił wywiadu „Dziennikowi Polskiemu”, w którym użył sformułowania, że jest Pan „carem Krakowa”.

On to wymyślił, a później podchwyciły trolle.

Jako argument podał, że trzyma Pan wszystkich w szachu i dochodzi do porozumienia ze wszystkim opcjami politycznymi.

To jest dla mnie komplement, bo cały czas głoszę, że dość polityki w samorządach, więc rozmawiam z każdym. Jeśli ktoś tworzy zarzut, że nie zapisuję się do jakiegoś plemienia, żeby walczyć z innym, to jest to dla mnie najwyższy wyraz uznania. Ale może wynika to z tego, że Jan Śpiewak polubił się z Solidarną Polską i występował na wspólnej konferencji z wiceministrem Jackiem Ozdobą, więc lubi ten rodzaj plemienności.

Stworzył Pan „układ” w Krakowie? Ponad 15 lat temu sugerował to również minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

On wtedy używał słowa „familia”. Gdybym stworzył układ, to miałbym w jakimś miejscu sojuszników. W rzeczywistości każdy ma interes polityczny, aby mnie atakować. Nie oszczędza mnie PiS, nie oszczędza PO, nie mówiąc już o lewicy. Co rusz krytykują deweloperzy, którzy masowo skarżą się na działania miasta – mogę pokazać całą stertę pism od nich. Regularnie mamy kontrole różnych służb. Nie oszczędza urzędu również wymiar sprawiedliwości, czy prokuratura. Nie mówiąc już o mediach czy niektórych aktywistach, poświęcających cały swój czas na walkę z urzędnikami i mną. Czuję się jak samotna wyspa, więc wszyscy próbują chodzić mi po głowie.