Krakowskie in vitro. Do trzech razy sztuka?

fot. Julia Ślósarczyk

600 parom rocznie mógłby pomóc gminy program leczenie niepłodności metodą zapłodnienie pozaustrojowego. Na zabiegi in vitro miasto miałoby wydać w ciągu najbliższych dwóch lat nieco ponad 5,8 mln złotych. Warunkiem koniecznym jest przegłosowanie dokumentu w radzie miasta. Takie próby już były.

To trzecie podejście do in vitro w ciągu czterech lat. Wcześniejsze próby upadły, bo albo nie pozwoliła na to „klauzula sumienia” radnej (w 2018 roku Marta Patena stwierdziła, że Wielki Tydzień nie jest od rozmów o in vitro i obywatelski projekt nie wszedł pod obrady stosunkiem głosów 21:20), albo przegłosowaną uchwałę unieważnił wojewoda.

Podzielona była sama rada miasta. Przeciwko był klub Prawa i Sprawiedliwości, ale podczas głosowania salę opuściło czterech radnych z klubu Przyjazny Kraków (w tym trzech medyków) – Rafał Komarewicz (stomatolog), Anna Prokop-Staszecka (pulmonolog, była dyr. szpitala im. Jana Pawła II) Lech Kucharski (internista) i Jacek Bednarz.

Ile jest klubów w radzie miasta?

Wiadomo, jak zagłosuje klub Koalicji Obywatelskiej (projektodawcą jest przewodniczący RMK Dominik Jaśkowiec z PO i Nina Gabryś, członkini Nowoczesnej) oraz partia opozycyjna, czyli klub Prawa i Sprawiedliwości. – Nic się w tej sprawie nie zmieniło – powiedział nam szef klubu Włodzimierz Pietrus. Kilka znaków zapytania jest przy radnych z Przyjaznego Krakowa.

– W klubie każdy głosuje jak chce. Więc, jeśli pyta mnie pan, jak będą głosowali radni, odpowiadam: tak, jak uznają za słuszne. Nie ma dyscypliny i przekonywania do stanowiska. Prezydent poparł projekt, ale daje nam wolną rękę – mówi Rafał Komarewicz, szef klubu.

On sam, obecnie – co jest kluczowe – członek ruchu Polska 2050 Szymona Hołowni, mówi, że jeszcze nie wie, jaką podejmie decyzję. – To temat ważny, ale też wrażliwy. Zdaję sobie sprawę, że jest potrzeba, bo państwo tego nie finansuje, ale też mówimy o pieniądzach gminnych. Rozmawiam w tej sprawie ze specjalistami i autorytetami. Decyzję ogłoszę przed sesją rady miasta – powiedział nam Rafał Komarewicz. Warto tu nadmienić, że lider Polski 2050 popiera in vitro i refundację tej metody.

– Jestem za in vitro, pomimo tego, że jestem katoliczką. Uważam, że pan Bóg powiedział „czyńcie sobie zmienią poddaną”, więc skoro są naukowe dane i można pomóc tym ludziom, jestem za – mówi radna Anna Prokop-Staszecka.

– Muszę jednak dodać, że byłam za tym, aby zabieg ten był finansowany z budżetu centralnego, a nie gminnego. To rządowi powinno zależeć na tym, aby dzietność wzrastała – podkreśla Prokop-Staszecka. – Jeśli jednak nie ma alternatywy, trzeba pomóc tym ludziom. Z zastrzeżeniem, że to będzie dla par z Krakowa, ze wskazaniami medycznymi, odpowiednio udokumentowane – dodaje.

„Szantaż”

Z Przyjaznego Krakowa publicznie na temat projektu wypowiedział się na Łukasz Wantuch. Na Facebooku radny przekonuje, że albo projekt będzie realizowany w formie dwóch czytań (obecnie jest w jednej, co według radnego nie pozwala na pogłębioną dyskusję i złożenie przemyślanych poprawek), albo będzie głosował przeciwko. – Tak zawsze będę reagował na próby szantażu – oznajmił samorządowiec. I tak bez wejścia w merytoryczne uzasadnienie projektu, pojawia się pierwszy punkt zapalny.

Takiego podejścia nie rozumie szef klubu KO, Andrzej Hawranek. Jednocześnie zapewnia, że klub, któremu przewodniczy będzie głosowa za przyjęciem programu. – Jestem gorącym zwolennikiem metody in vitro. Dla mnie jest oczywiste to, że powinna być dofinansowana. Jeśli chodzi o klub, wszyscy mają takie same stanowisko – stwierdza radny.

Łukasza Gibała i jego klub Kraków dla Mieszkańców głosowali w przeszłości za projektem.

– Popieramy ten projekt i mamy nadzieję, że przejdzie. Nasi prawnicy analizowali go i według nich wojewoda nie będzie miał żadnych merytorycznych powodów, aby go uchylić – mówi Łukasz Gibała. Radny dodaje, że od dłuższego czasu dostaje maile i wiadomości od osób, którzy nie mogą mieć dzieci i jednocześnie nie stać ich na taki zabieg.

Samorządowiec dziwi się również wypowiedziom innym radnych, którzy za argument podają pieniądze. – Zwłaszcza, że są to osoby z otoczenia Jacka Majchrowskiego. Miasto realizuje wiele niepotrzebnych wydatków, na przykład za 150 mln złotych chce zbudować centrum muzyki, a przecież takie samo buduje urząd marszałkowski na Grzegórzkach. Te pieniądze mogłyby zostać lepiej wydane – ocenia.

Głosowanie 24 marca.

News will be here