Po nietypowym epidemicznym roku próby porównywania statystyk niebezpiecznych zdarzeń na drogach są bardzo narażone na nadinterpretacje. Pierwszych siedem miesięcy 2021 roku pod pewnymi względami daje nadzieje, ale na satysfakcję jest zdecydowanie zbyt wcześnie.
Po podsumowaniu statystyk wypadków z minionego roku trudno było nie ulec pokusie ogłoszenia sukcesu, zwłaszcza że zapotrzebowanie na dobre wiadomości było szczególnie duże. Faktycznie, rok 2020 był na krakowskich drogach znacznie bezpieczniejszy niż poprzedni.
Liczba wszystkich zdarzeń w Krakowie spadła o 21,7%, liczba wypadków aż o 37,1%. Spadek liczby kolizji był proporcjonalnie najmniejszy, ale za to większy niż w skali województwa, a dodatkowo był to pierwszy od kilku lat moment przełamania rosnącej tendencji.
Liczba osób zabitych spadła z 13 (w 2019) do 10 osób, a rannych zostało 596 osób, a więc o 360 mniej niż w roku 2019. To spadek o 37,7%.
Eksperci zwracali uwagę, że choć każdy wypadek mniej to dobra wiadomość, spadki te mogłyby być większe, gdyby kierowcy nie wykorzystali pustych dróg do tego, by poruszać się ze zbyt dużą prędkością. W skali kraju wzrosła wyraźnie ciężkość wypadków, a więc liczba ofiar i osób ciężko rannych w przeliczeniu na liczbę zdarzeń.
Po lockdownie wzrosty
Kiedy więc patrzymy na statystyki pierwszych siedmiu miesięcy 2021 roku, już na starcie pojawia się sporo problemów z interpretacją. Porównywanie do roku 2020 nie ma większego sensu, ale również zestawianie z rokiem 2019 jest obarczone błędem, ze względu na lockdown oraz zdalną pracę i naukę.
Popatrzmy więc na same liczby. Od 1 stycznia do końca lipca w Krakowie doszło do 414 wypadków, o 82 więcej niż w minionym roku. Ranne zostały 434 osoby, o 79 więcej niż w 2020. Do końca lipca zginęły na drogach trzy osoby, podczas gdy rok wcześniej było już pięć ofiar.
Co ciekawe, w znacznie mniejszym stopniu wzrosła liczba kolizji: z 4510 do 4764.
Pomiędzy poszczególnymi miesiącami widać wyraźne różnice. Od maja, kiedy zdejmowano kolejne obostrzenia, liczba kolizji wzrosła i utrzymuje się powyżej poziomu 700 miesięcznie. Liczba wypadków szybuje z 45 w kwietniu przez 64 w maju, 95 w czerwcu i 107 w lipcu.
Biorąc pod uwagę wzrost natężenia ruchu, trudno jest na tym etapie podejmować próbę odpowiedzi, czy i w jaki sposób nowe przepisy dotyczące pieszych wpłynęły na poziom bezpieczeństwa. W czerwcu zdarzeń było mniej (14) niż w maju (17), ale za to doszło do jednego wypadku ze skutkiem śmiertelnym. W lipcu zdarzeń było więcej niż w poprzednich miesiącach, bo 23.
Co się uda?
Gdyby (ryzykownie) założyć, że w kolejnych miesiącach utrzyma się średnia z czerwca i lipca, do końca roku doszłoby w Krakowie do ok. 9,5 tys. zdarzeń, co dałoby wynik wyższy niż w 2020, ale niższy niż w 2019. Podobnie byłoby w przypadku liczby osób rannych. Liczba wypadków przekroczyłaby 900, co oznaczałoby powrót do czasów sprzed 2019.
Trzymać kciuki należy z pewnością za jak najmniejszą liczbę ofiar: na razie wciąż mamy spore szanse na osiągnięcie po raz pierwszy jednocyfrowego wyniku. To dziedzina, w której udało się sporo zmienić: w 2007 roku na krakowskich drogach zginęło 50 osób. Dane z końca lipca trzeba zaktualizować o wypadek z czwartkowego wieczoru, w którym na al. Bora Komorowskiego zginął 51-letni kierowca alfa romeo.
Wszystkie te liczby zostaną jednak zweryfikowane w ciągu najbliższych pięciu miesięcy. Biorąc pod uwagę, że od września i października ruch może się jeszcze znacząco zwiększyć, również statystyki wypadków mogą rosnąć.