Dwa dni po doniesieniach o zarzutach dla zakonnika, który jest podejrzany o molestowanie dziewczynki, tyniecka społeczność jest podzielona. Jedni tylko utwierdzili się w tym, co wcześniej sądzili o ojcu Arturze. Drudzy bronią go, nie dopuszczając myśli o winie.
W klasztorze benedyktynów nastroje nie są najlepsze. Szczęśliwie skandale z ostatnich lat omijały to miejsce. Nadzieje jednak są takie, aby wszystko dobrze się skończyło. Bynajmniej nie ze względu na jednego ze współbraci. Tutaj chodzi o krzywdę dziecka.
Prokuratura oceni
Do władz opactwa rodzice pokrzywdzonej 19-latki zgłosili się 20 września 2019 roku. Opowiedzieli, że w latach 2008–2010 zakonnik miał molestować ich córkę. Trzy dni później opat Szymon Hiżycki wysłał zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie.
– Duchowny, który jest oskarżony o takie rzeczy, odpowiada – jako obywatel Polski – przed organami państwowymi. Z drugiej strony odpowiada z przepisów Kodeksu Prawa Kanonicznego. Gdybyśmy żyli kilka wieków temu, to ja bym go sądził, ale na szczęście tak nie jest – zaznacza opat.
– Jeśli ktoś mówi o takim problemie, to zasadą jest zgłoszenie sprawy do prokuratury. Tu nie ma czasu na emocjonalne działania. Ja nie jestem od tego, aby przesądzać o winie, bądź nie – od tego jest prokuratura. W interesie wszystkich jest to, aby sprawę rozpoznał niezależny organ – mówi ojciec Szymon.
Ocena dowodowa to jedno, a drugie to kwestia osób, z którymi od blisko 30 lat styka się zakonnik. Zwłaszcza, że w latach 2003–2013 pełnił funkcję proboszcza parafii pw. Św. Piotra i Pawła w Tyńcu, a także uczył w szkole w latach 1997–2013.
– Tutaj trzeba być ostrożnym. Są tacy, którzy mają złą opinię o Arturze, są też tacy, którzy mają dobrą. Podobnie jest ze mną. Niektórzy jak mnie widzą, żegnają się i przechodzą na drugą stronę ulicy – stwierdza opat.
– Za mojej kadencji na Artura były tylko dwie skargi i dwa razy zareagowałem. Nie bagatelizowałem tych doniesień – zaznacza o. Szymon.
Ta druga dotyczy właśnie dziecka. Pierwsza była związana z dorosłą kobietą. W kwietniu 2017 roku do opata zgłosiła się dwudziestokilkuletnia kobieta i oskarżyła o. Artura o molestowanie. Wtedy o. Szymon również chciał sprawę zgłosić do prokuratury.
– Powiedziała, że sobie tego nie życzy, aby zajmowała się tym prokuratura. Uszanowałem tę decyzję – tłumaczy zakonnik.
Próba
Ojciec Artur został zawieszony w posłudze duszpasterskiej i odesłany do miejsca odosobnienia, gdzie przebywał do 1 grudnia 2018 roku. W tym czasie zostało przeprowadzone również wewnątrz klasztorne dochodzenie. Gdy mnich wrócił do klasztoru, dostał nakaz pracy z psychologiem. Specjalista miał ocenić, czy mężczyzna ma właściwą dojrzałość psychiczną.
– Daliśmy sobie i jemu czas na to, czy coś się znów nie pojawi. Był pokorny – mówi o. Szymon Hiżycki. Ojciec Artur został też skierowany do pracy z chorymi.
Opat dodaje też, że jeśli ktoś ma faktycznie wiedzę i dowody dotyczące nieprawidłowych zachowań ojca Artura, niech się zgłosi. – My o niczym więcej nie wiemy. Więcej skarg też nie było – zapewnia.
W klasztorze
Podejrzany o molestowanie został zatrzymany 6 lutego w swoim rodzinnym mieście. Nie ukrywał się. Na wyjazd dostał pozwolenie od przełożonego. Zresztą to właśnie władze klasztoru poinformowały śledczych o tym, gdzie przebywa mnich.
Prokuratura po postawieniu zarzutu nie wnioskowała do sądu o areszt tymczasowy. – Z uwagi na czas, który upłynął od popełnienia czynu, oraz fakt, że od 10 lat podejrzany nie miał kontaktu z pokrzywdzoną (co wynika ze zgodnych relacji obu stron), a także zakaz pełnienia posługi duszpasterskiej – orzeczony w toku wewnętrznej procedury przeprowadzonej przez zakon – uznano, iż stopień obawy matactwa nie jest na tyle wysoki, aby uzasadniał stosowanie wobec podejrzanego tymczasowego aresztowania – tłumaczy Janusz Hnatko z krakowskiej prokuratury okręgowej.
Dlatego o. Artur wrócił do domu – do klasztoru. Tyle że jest pod klauzurą. Czy tłumaczył się z całej sprawy? – Powiedział, że jest niewinny, że nie zrobił rzeczy, które są mu zarzucane – stwierdza opat.
– W pełni współpracujemy z prokuraturą. Chcieli wejść do cel – wpuściliśmy ich. Nie mamy tutaj nic do ukrycia. O dalszym postępowaniu będziemy również informować przedstawicieli Watykanu – tłumaczy o. Szymon.
– Jeśli ojciec Artur jest winny, to zasłużył na karę. Jeśli jednak tego nie zrobił, to należy o tym głośno powiedzieć – dodaje na koniec rozmowy opat tyniecki.
Co ze szkołą?
Dyrektor szkoły podstawowej, w której uczył ojciec Artur, nie zgodziła się na rozmowę z nami z uwagi na dobro postępowania. Wytłumaczyła też, że w tej sprawie powinni wypowiedzieć się przedstawiciele miasta.
– Do dyrektora szkoły nie wpłynęły żadne skargi ze strony rodziców, uczniów czy też innych nauczycieli na pracę katechety czy też niewłaściwe zachowanie w stosunku do dzieci. Ze względu na prowadzone postępowanie przygotowawcze ani dyrektor szkoły, ani Urząd Miasta Krakowa nie może przekazać innych informacji w tej sprawie – mówi Dariusz Nowak, rzecznik prasowy krakowskiego magistratu.