Sprawa sędzi A.S. Ludzkie podejście czy konkretne nagięcie prawa?

Mnożą się pytania związane z uzasadnieniem dotyczącym zawieszenia dwóch sędzi z Krakowa. Prokuratura zarzuca im nieprawidłowości związane ze sprawami dotyczącymi umożliwiania dotarcia do Polski Irakijczykom. Przejrzeliśmy akta jednej z nich.

Przypomnijmy, że prokuratura, składając wniosek do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego o zgodę na pociągnięcie do odpowiedzi karnej sędzi A.S., uznała – a za nią sędzia S.N. – że orzekająca: „nie dopełniła obowiązku zachowania się w sposób zgodny ze złożonym ślubowaniem i wyrażający zaufanie do jej bezstronności oraz przekroczyła swoje uprawnienia w ten sposób, że podjęła działania zmierzające do wycofania przez oskarżoną M.H. wniosku jej obrońcy adwokata H.K. o sporządzenie uzasadnienia do wyroku Sądu Okręgowego (...)”.

Chodziło również o wycofanie pełnomocnictwa adwokatowi, co zakończyłoby się uprawomocnieniem wyroku. Zdaniem śledczych, było to działanie na szkodę zarówno interesu prywatnego oskarżonej, jak i społecznego.

O co chodziło?

Sędzia A.S. prowadziła sprawę Hanny M., Irakijki, która wraz z mężem i synami uciekła ze swojej ojczyzny do Polski w 2015 roku. Została oskarżona o udział w grupie przestępczej, wprowadzanie urzędników w błąd, wyszukiwanie rodaków chętnych do wyjazdu z kraju i stworzenie z tego procederu głównego źródła dochodu. Przestępstwa popełniała do 2011 do 2016 roku, kiedy to w maju grupa została rozbita.

Przez dłuższy czas nie przyznawała się do winy. – Wyjechałam z Iraku uciekając przed prześladowaniem ze strony terrorystów z Państwa Islamskiego. Chciałam uchronić dzieci przed śmiercią lub zagrożeniem innego rodzaju – wyjaśniała. W Polsce, jak powiedziała, szukała spokojnego miejsca, gdzie nie ma prześladowań za wiarę chrześcijańską.

– Gdybym wiedziała, że spotka mnie coś takiego, nie wracałabym tak szybko z Niemiec – stwierdziła.

Zwrot w akcji

W czasie zatrzymania korzystała z pomocy dwóch adwokatów. W pewnym momencie jednak zmieniła swoją linię obrony. Trzeba też dodać, że prokuratura dysponowała nagranymi rozmowami i szeregiem dowodów, a także zeznań świadków w tej sprawie.

W styczniu 2017 roku oskarżona złożyła więc wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Zaproponowała 10 miesięcy pozbawienia wolności i grzywnę w wysokości 4 tysięcy złotych. Do tego wniosku przychylił się jeden z obrońców i prokuratura. Za pośrednictwem swojego syna, wypowiedziała pełnomocnictwo mecenasowi R.M.

Sędzia A.S. nie zmodyfikowała wyroku i zapadł on zgodnie z wnioskiem. Problem jednak pojawił się na etapie zasądzenia kosztów procesu, które sięgały kilkudziesięciu tysięcy złotych. Głównie z uwagi na pracę tłumaczy przysięgłych.

Jeśli chodzi o tłumaczy, to też w czasie sporządzania wniosku o dobrowolne poddanie się karze, w aktach sprawy pojawia się inny tłumacz Małgorzata K.M. Kobieta występowała jako tłumacz przysięgły, ale sama kilkanaście dni po wyroku Hanny M. została zatrzymana. Jak się okazało, usłyszała podobne zarzuty – łączące ją z główną sprawą Nejeeba G. i Ahmeda S.

Mimo uzgodnionego wyroku, adwokat oskarżonej wystąpił o sporządzenie pisemnego uzasadnienia wyroku. Następnie wywiódł apelację, zaskarżając wyrok w całości.

Apelacja jednak nie została uwzględniona, poza punktem dotyczącym kosztów postępowania. Sąd uznał, że nie można obarczyć jednej oskarżonej większymi kosztami, skoro postępowanie dotyczyło jeszcze innych oskarżonych, a jej stopień winy jest najmniejszy z nich wszystkich. II instancja utrzymała więc wyrok w mocy, ale uchyliła punkt dotyczący kwoty. Sąd okręgowy ponownie pochylił się nad sprawą i uznał, że kobieta musi zapłacić 10 tys. złotych. W międzyczasie odbyły się jeszcze posiedzenie dotyczące dowodów (znacznej ilości gotówki) i zabezpieczenia majątkowego (29 tys. dolarów).

Warto odnotować, że koszty postępowania zostały obliczone na ponad 65,5 tys. złotych. I na pewno wzrosłyby, gdyby nie fakt wydania wyroku w trybie konsensualnym.

Trzeba też podkreślić, że kobieta spędziła w areszcie tymczasowym 9 miesięcy, a została skazana na 10 miesięcy pozbawienia wolności.

Smaczku dodaje fakt, że podczas posiedzenie aresztowego, sąd apelacyjny uznał, że w tej konkretnej sprawie (i sprawie Nejeeba G.) nie może być mowy o grupie przestępczej, za co Hanna M. została przecież skazana.

Gdy sprawa wydawała się zamknięta, 31 grudnia 2019 roku adwokat, któremu wcześniej skazana wypowiedziała pełnomocnictwo, znów je otrzymał. Zwrócił się do sądu okręgowego o możliwość wglądu do akt sprawy. Z uwagi na epidemię, cel ten osiągnął dopiero w czerwcu tego roku.

Na razie sędzia A.S. jest zawieszona i ma obniżone uposażenie. Czeka na wyznaczenie terminu rozprawy odwoławczej.

News will be here

Aktualności

Pokaż więcej