News LoveKraków.pl

Wolny jak małopolski konserwator zabytków

fot. Krzysztof Kalinowski

Wielomiesięczne oczekiwanie na pozwolenie konserwatorskie, zablokowane inwestycje, brak drzew na Rynku Głównym, zatrzymana budowa windy – to tylko niektóre zarzuty pod adresem wojewódzkiego konserwatora zabytków.

Problemy z działalnością Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Krakowie pojawiły się już w 2019 roku. Wówczas do siedziby przy ulicy Kanoniczej wkroczył trzyosobowy zespół kontrolny z ministerstwa kultury. Wiceminister Magdalena Gawin i również Generalna Konserwator Zabytków w piśmie z końca sierpnia 2019 roku napisała, że działalność małopolskiego urzędu oceniono negatywnie. W 50 przypadkach ministerialni urzędnicy stwierdzili „liczne nieprawidłowości”. Zarzucali m.in. niepodejmowanie stosownych działań, pomimo stwierdzenia złego stanu zabytków, szereg nieprawidłowości w treści protokołów.

Brak decyzyjności

Na początku lutego 2022 roku doszło do zmiany wojewódzkiego konserwatora zabytków. Decyzją wojewody małopolskiego został dr inż. Piotr Turkiewicz, który wcześniej pracował na Akademii Sztuk Pięknych. W dniu powołania wojewoda małopolski Łukasz Kmita mówił, że „oczekuje sprawnego i skutecznego prowadzenia spraw”. Dodawał, że ma „to szczególne znaczenie w tak ważnym obszarze jakim jest ochrona zabytków”. Po niespełna trzech miesiącach urzędowania nowego konserwatora wojewoda zatrudnił na jego zastępcę architekt Katarzynę Techmańską. Piotr Turkiewicz nie krył nadziei, że decyzja wojewody „wpłynie pozytywnie na sprawną realizację działań Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Krakowie”.

Nadzieje na sprawne prowadzenie spraw przez urzędników małopolskiego konserwatora zabytków okazały się, po czasie, złudne. W piśmie z czerwca tego roku Joanna Florkiewicz-Kamieniarczyk, dyrektorka wydziału rewaloryzacji zabytków w urzędzie wojewódzkim przyznała, że „niestety na brak decyzyjności Małopolskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków oraz związane z tym przewlekłe prowadzenie postępowań skarży się wielu przedsiębiorców branży konserwatorskiej i budowlanej”.

Problemy konserwatora

Do problemów w kierowanej przez siebie jednostce przyznał się sam Piotr Turkiewicz. Mówił o tym publicznie pod koniec października w budynku krakowskiego magistratu. – Robimy co możemy. Wydaje się, że już w tym kwartale wychodzimy mocno z zaległości. Może będzie lepiej, choć nie ukrywam, że z roku na rok otrzymujemy o ok. 10 procent więcej pism przy podobnym stanie kadrowym – podkreślił. Zdradził, że poszczególny pracownik miesięcznie jest w stanie rozpatrzyć od 35 do 40 spraw, a na biurko trafia ok. stu dokumentów.

Jak przekazał nam Sebastian Stanik, rzecznik prasowy małopolskiego konserwatora zabytków, do urzędu w zeszłym roku przysłano prawie 29,3 tys. pism, natomiast przez pierwsze dziewięć miesięcy bieżącego roku było już blisko 22 tys. Przyznaje, że nie jest w stanie powiedzieć, ile spraw zakończyło się w ustawowych terminach.

– Czas oczekiwania na załatwienie sprawy jest zróżnicowany i uzależniony od stopnia skomplikowania. Naszym podstawowym celem jest ochrona zabytków oraz ocena wpływu planowanych inwestycji na wartość zabytkową chronionych obiektów. Nie zawsze przedkładana dokumentacja projektowa pozwala na dokonanie tej oceny.Dlatego w znacznej części spraw kierujemy do wnioskodawców wezwania o uzupełnienie dokumentacji. W tak prowadzonych postępowaniach czas załatwienia sprawy waha się od jednego do kilku miesięcy. Czas procedowania znacznie przedłuża się również w sprawach, w których przekazujemy zapytanie o opinię do innych organów administracji publicznej lub do zewnętrznych specjalistów – tłumaczy Sebastian Stanik.

Piotr Turkiewicz mówi, że czasami pewne procedury się przedłużają, bo np. wysyła wniosek o wydanie opinii przez Narodowy Instytut Dziedzictwa. Zaznacza, że robi to, kiedy jego podwładni nie mają specjalistycznej wiedzy. – My się pytamy czy bruk znajdujący się w sąsiedztwie kościoła pochodzi z XIX wieku czy może jest starszy. Tego nie mogą ustalić pracownicy naszego urzędu – tłumaczy.

Wolny jak konserwator

O opieszałości konserwatora zabytków mówi Tomasz Daros, przewodniczący dzielnicy Stare Miasto i jednocześnie radny miejski. Problemy występują już przy okazji uzyskiwania warunków konserwatorskich nawet dla remontów chodników. – Proces uzgadniania trwa wiele miesięcy. W ostatnich dwóch latach opinie w zakresie wytycznych konserwatorskich otrzymujemy dopiero pod koniec roku, mimo iż wnioski wysyłane są w pierwszej połowie roku – komentuje.

Podaje jeszcze jeden przykład. Przy budynku Centrum Młodzieży im. Jordana za 1,2 mln złotych miała zostać wybudowana winda. – Dyrekcja placówki wystąpiła do konserwatora o wytyczne i ze względu na opieszałość nie uzyskali ich w terminie. Musieli odpuścić zadanie. Jednak tym roku, ze względu na moje działania, znów wróciło do budżetu – zaznacza Daros.

Nawet torowiska



Konserwator okazał się również hamulcowym w przebudowie torowiska tramwajowego na skrzyżowaniu przy Teatrze Bagatela. Przedstawiciele Zarządu Dróg Miasta Krakowa wniosek do konserwatora przesłali w 2022 roku, a wytyczne konserwatorskie otrzymali dopiero pod koniec marca następnego roku. Sprawa stanęła na ostrzu noża, ponieważ konserwator nie zgodził się na montaż płyt prefabrykowanych.

W miejscu ugrzązł również remont przebudowy rozjazdów na skrzyżowaniu ul. Piłsudskiego. W maju konserwator wydała zalecenia dla przebudowy węzła, ale były one niezgodnie w uzgodnionym projekcie drogowo-torowym. W dokumentach urzędnicy pisali, że „z uwagi na długie oczekiwanie na wytyczne konserwatorskie, a następnie na pozwolenie konserwatorskie – termin umowny zadania jest zagrożony”.

Dumanie nad drzewami

Na szybkie działanie konserwatora zabytków nie mogą liczyć urzędnicy Zarządu Zieleni Miejskiej, którzy – decyzją krakowian wyrażoną w głosowaniu nad budżetem obywatelskim – muszą zasadzić drzewa na Rynku Głównym. Piotr Turkiewicz mówił, że musi odbyć się minimum sześć spotkań, podczas których sprawa będzie jeszcze omawiana. – Drzewa na rynku są problemem, który znacznie wykracza poza kwestie klimatyczne. Jesteśmy obserwowani przez inne historyczne miasta UNESCO. Od tego, co zrobimy z problemem zieleni będzie zależało, jakie rozwiązania przyjmą inni – tłumaczył.

– To wszystko za długo trwa. Mówimy o drzewach, które nie muszą pozostać w tym miejscu na wieki. Drzewa można posadzić, ale można też je wysadzić – komentował radny miejski Grzegorz Stawowy.

O przeciągających się procedurach mówi autor projektu w budżecie obywatelskim Krzysztof Kwarciak. – Wniosek o wydanie zaleceń konserwatorskich został złożony w styczniu, a mimo że upłynęło już ponad 10 miesięcy to nadal nie wiadomo, kiedy sprawa zostanie rozstrzygnięta. Mam świadomość, że decyzja dotycząca tak ważnego miejsca wymaga skomplikowanych analiz i musi być dobrze przemyślana. Formalności już się jednak mocno przeciągnęły, co jest nie zrozumiałe dla wielu mieszkańców, którzy popierają projekt – podkreśla.

– Mam nadzieję, że nastąpi jakieś przyspieszenie i wreszcie będzie można ogłosić przetarg. Warto podkreślić, że projekt uzyskał pozytywną opinię konserwatora na etapie weryfikacji zadań w budżecie obywatelskim, a obecnie jest mowa tylko o wydaniu zaleceń, które mają doprecyzować, gdzie dokładnie drzewa zostaną posadzone – dodaje Kwarciak.

Bulwary czekają



Piotr Kempf, dyrektor ZZM mówi, że jego jednostka cały czas czeka na uzgodnienie projektu placu Grzegórzeckiego i modernizacji Bulwarów Wiślanych. Problemy są również z innymi sprawami. – Ratujemy się tym, że samodzielnie realizujemy projekty. Gdybyśmy to zlecali na zewnątrz to mielibyśmy duże problemy z terminami. Zewnętrzni wykonawcy nie daliby rady wykonać swojej pracy, co oznaczałoby zrywanie umów – komentuje.

– Zasadniczo to właśnie ze względu na terminy, projekty wymagające uzgodnień z wojewódzkim konserwatorem zabytków, staramy się w jak największym stopniu realizować samodzielnie. Ale warto podkreślić, że nigdy nie było szybko, niezależnie kto kierował urzędem – dodaje Kempf.

Są pozytywne głosy

O pracy konserwatora pozytywnie wypowiada się natomiast strona kościelna. Ekonom i rzecznik prasowy Archidiecezji Krakowskiej mówi, że teraz „nie ma równych i równiejszych”. – Są dwa etapy: pierwszy dotyczy konsultacji, a drugi wydawania pozwoleń. Oczywiście ten drugi etap czasami trwa krócej, a czasami dłużej, ale nie zauważyłem jakiegoś celowego przeciągania procedury. Długość uzyskiwania niezbędnych pozwoleń konserwatorskich zależy od obiektu – komentuje ks. Łukasz Michalczewski.

– Nasze zabytkowe obiekty są bardzo specyficzne, ponieważ oprócz tkanki zabytkowej, która w wielu przypadkach jest tylko muzealna, u nas jest również użytkowa. A to wymaga innego podejścia do zabytku. To są procesy, które rzeczywiście trwają czasami dłużej, ale nigdy nie przeciągają się w nieskończoność – dodaje duchowny.