Wyższą Szkołę Europejską przejął Uniwersytet SWPS, Wyższą Szkołę Ekonomii i Informatyki ogólnopolska sieć WSB Merito. Czy kolejne uczelnie niepubliczne czeka ten sam los? – Najbliższe lata dla wielu podmiotów mogą się okazać decydujące – słyszymy.
Nie chcemy mieć dyplomu jednej z najgorszych uczelni w Polsce, nie na nią składaliśmy papiery – mówią studenci Wyższej Szkoły Ekonomii i Informatyki w Krakowie. Jak pisaliśmy, uczelnia została przejęta przez inny podmiot, a w konsekwencji ma stracić nazwę i stać się krakowską filią Uniwersytetów WSB Merito. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj:
To kolejny w Krakowie przypadek, w którym uczelnia niepubliczna zostaje wykupiona. Czy to grozi także innym jednostkom? A może w obliczu kryzysu demograficznego czeka je całkowita likwidacja? Rozmawiamy o tym z rektorem Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości w Krakowie.
Ada Chojnowska: W jakiej sytuacji są obecnie polskie uczelnie niepubliczne? Liczba studentów w Polsce maleje, można więc nazwać tę sytuację trudną?
Krzysztof Roszczynialski, rektor Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości w Krakowie: Ma pani rację, liczba studentów w Polsce maleje od lat, natomiast proszę pamiętać, że zjawisko to dotyka tak uczelni niepublicznych, jak i publicznych, sytuacja jest więc trudna dla całego szkolnictwa wyższego w naszym kraju. Wszyscy borykamy się z problemami z tym związanymi, czeka nas też sporo wyzwań w przyszłości. Oczywiście te wyzwania nieco się od siebie różnią, w końcu uczelnie niepubliczne co do zasady nie otrzymują pieniędzy z budżetu państwa na kształcenie studentów, jednak problemy związane z demografią odczuwamy już wszyscy.
Demografia była jednym z argumentów towarzyszących przejęciu Wyższej Szkoły Ekonomii i Informatyki przez WSB Merito. To kolejna prywatna uczelnia znikająca z akademickiej mapy Krakowa, wcześniej Uniwersytet SWPS kupił Wyższą Szkołę Europejską im. ks. J. Tischnera. To zjawiska, które powinny niepokoić?
Zarządzanie uczelnią niepubliczną jest swego rodzaju działalnością biznesową, w momencie kiedy rachunek opłacalności staje się niekorzystny, konieczne może być podjęcie kroków takich jak konsolidacja czy sprzedaż. Czy to zjawiska niepokojące? Jednoznacznej odpowiedzi nie ma, bo mają one swoje plusy i minusy. Z jednej strony uczelnie działające na rynku lokalnym, takie jak nasza, mają swoją specyfikę, znają otoczenie lokalne i wydaje mi się, że lepiej dostosowują do niego swoją ofertę. Z drugiej zaś strony uczelnie duże, bądź też sieci uczelni, mają swoje zalety w postaci swojej wielkości, siły i tkwiącego w tym potencjału, często ekonomicznego. Nie zawsze niestety idzie za tym potencjał naukowy, a także zdolność szybkiego dostosowywania się do zmian i potrzeb otoczenia, ale jak mówiłem, są plusy i minusy. Na pewno można powiedzieć, że wielkość czy potencjał ekonomiczny nie oznaczają automatycznie wysokiej jakości kształcenia.
Studenci z połączenia WSEI z WSB Merito zadowoleni nie są, mówią wprost, że czują się oszukani, bo papiery składali przecież na inną uczelnię.
Z punktu widzenia konsumenta, a można powiedzieć, że student uczelni niepublicznej takim konsumentem jest, te odczucia są oczywiście zrozumiałe. Zwłaszcza, jeśli mamy do czynienia z konsumentem świadomym, a więc studentem, który taką a nie inną uczelnię wybrał z rozmysłem i się nad swoją decyzją zastanowił. Warto jednak do pewnych informacji podchodzić z dystansem, mam tu na myśli część argumentów cytowanych przez państwa studentów obecnego WSEI dotyczących choćby opinii w internecie czy pozycji w rankingach. My na przykład w rankingach w ogóle udziału nie bierzemy i nie dlatego, że ich wyniki są całkowicie niewiarygodne, ale dlatego, że można nimi na różne sposoby manipulować. Rozmawiając o sytuacji studentów sprzedawanych uczelni pamiętajmy też, że procesy konsolidacji mogą być przeprowadzone różnie, różne są też sposoby zarządzania zmianą. Może więc to być proces dobrze komunikowany, a może być taki, który konsumentów traktuje jak zasób, którego interesów uwzględniać nie trzeba. Wiele okaże się więc z czasem, niemniej wydaje się, że tak w przypadku WSE im. ks. Tischera, jak i w przypadku WSEI, sprawa jest przesądzona i procesów konsolidacji odwrócić się nie uda.
A jak wygląda sytuacja w przypadku WSZiB? Studenci nie muszą się obawiać przejęcia przez inną uczelnię?
Zgodnie z zasadą „nigdy nie mów nigdy” być może nie powinienem składać jednoznacznych deklaracji, natomiast takich planów na pewno nie ma. Istniejemy od 1995 roku, w przyszłym roku będziemy obchodzić swoje 30-lecie i nie zamierzamy na tym poprzestać. Oczywiście, studentów z biegiem lat jest mniej niż było to podczas piku związanego z wyżem demograficznym, natomiast my się na pewno nigdzie nie wybieramy. Jubileusz 30–lecia zamierzamy obchodzić hucznie, planujemy kilka wydarzeń i zapewniam, że nasi studenci mogą w tej chwili spać spokojnie.
Skoro studentów jest coraz mniej, jak chcecie sobie państwo poradzić na rynku?
Kształcenie to ciągła zmiana i tak też do naszej działalności podchodzimy. Staramy się dostosowywać do potrzeb rynku i zmieniającego się otoczenia oraz nieustająco się rozwijać. Nie ma znaczenia czy pod kątem nowych kierunków w naszej ofercie, nowych narzędzi kształcenia, czy współpracy z otoczeniem. Po prostu, chcemy się stawać coraz lepsi. Nie da się ukryć, że dla nas, jako uczelni niepublicznych, zmiany są łatwiejsze, nie jesteśmy obwarowani tak wieloma regulacjami jak jest to w przypadku uczelni publicznych, możemy działać znacznie bardziej dynamicznie. By podać przykład – przychodzi do mnie ktoś ze świetnym pomysłem na studia podyplomowe. Ma gotowy program, prowadzących. Dla mnie uruchomienie tych studiów to kwestia miesiąca, w przypadku uczelni publicznych tak łatwo nie jest. Jest to oczywiście w dużej mierze zrozumiałe, chodzi przecież o wydatkowanie środków publicznych, nie da się jednak ukryć, że ta elastyczność i możliwość dynamicznego działania stanowią naszą przewagę konkurencyjną. Staramy się być również blisko pracodawców, bo dla nich kształcimy przyszłe kadry. Taka synergia sprawia, że nasi absolwenci są dobrze przygotowani do wyzwań zawodowych, a my budujemy trwałe relacje z partnerami biznesowymi.
Nie brakuje głosów, że mieliśmy w ostatnich latach „nadprodukcję” studentów w Polsce i że uczelnie niepubliczne wcale nie są potrzebne. Co pan na to?
Myślę, że szkoły publiczne i niepubliczne mogą się świetnie ze swoimi ofertami uzupełniać. Każdy system ma swoje plusy i minusy, tak jak mówiłem, naszym plusem jest w tej chwili przede wszystkim możliwość elastycznego i sprawnego dostosowywania naszej oferty tak do potrzeb otoczenia biznesowego, jak i potrzeb młodych ludzi. Cały czas też staramy się, by przekazywane przez nas treści były aktualne, atrakcyjne i podane w atrakcyjnych, łatwych do przyswojenia formach. Wszystko to oczywiście przy zachowaniu wysokiej jakości kształcenia. Wydaje mi się, że w mniejszych zespołach, na mniejszych uczelniach, łatwiej o to zadbać i taki efekt uzyskać. Nam naprawdę zależy, by dyplom naszej uczelni nie był pustym papierkiem poświadczającym zdobyty tytuł, ale by szła za nim jakaś wartość. Świadczy o tym choćby fakt, że na studiach drugiego stopnia mamy wielu absolwentów innych uczelni, tak z Krakowa, jak i innych miast akademickich w Polsce.
Myśli pan, że w przyszłości kolejne krakowskie uczelnie niepubliczne będą przechodzić w kolejne ręce? Czy może jednak będą się likwidować, bo ciężko przypuszczać, by każdej uczelni udawało się znaleźć zainteresowanego inwestora.
Każda z tych możliwości jest prawdopodobna. Niewątpliwie jeśli jakaś uczelnia nie będzie miała kandydatów, to będzie jej trudno nie tylko funkcjonować na rynku, ale i znaleźć inwestora, przy czym są takie uczelnie, które żyją i utrzymują się z zupełnie czegoś innego, np. z udostępniania swojej infrastruktury czy prowadzenia studiów podyplomowych, których specyfika jest nieco inna. Na pewno nie można w Krakowie wykluczyć kolejnych konsolidacji, ale też całkowitych likwidacji. Myślę, że najbliższe lata dla wielu podmiotów mogą się okazać decydujące. Dla funkcjonowania uczelni niepublicznej w obecnych czasach ważna są: kadra, infrastruktura oraz jakość kształcenia, bo to są podstawy dobrej opinii dla uczelni i solidnego wykształcenia dla studentów. Na dobrą opinię pracuje się latami.