Walka ze śmiechem, a nie ze smogiem [Komentarz]

Część radnych Platformy Obywatelskiej brnie w coraz bardziej fantastyczne projekty walki ze smogiem. Na środowej sesji rady miasta przegłosowali uchwałę kierunkową, w której proponują między innymi zakaz wjazdu samochodów powyżej 3,5 tony w rejony, gdzie jest największe zanieczyszczenie. Do tego dorzućmy darmową komunikację dla kierowców i mycie „na mokro” ulic…

Zacznijmy od zakazu dla „ciężarówek” (bo tak zostały nazwane te samochody powyżej 3,5 t). W zimie sklepy w centrum miasta oraz w takich dzielnicach jak Prądnik Biały, Podgórze czy Dębniki, nie mówiąc już o Starym Mieście, byłyby zamknięte. No chyba, że zaopatrzenie byłoby dowożone wozami konnymi. Zwolennicy restrykcyjnych kroków tłumaczą, że dla zdrowia warto pocierpieć. Być może niektórzy będą cierpieć z głodu.

Darmowa komunikacja dla posiadaczy samochodów też ma przyczynić się do obniżenia zanieczyszczeń. Brzmi dobrze, jestem za, Paryż wprowadził podobne rozwiązanie - w jeden dzień po stolicy Francji mogły się poruszać samochody z nieparzystmi numerami rejestracyjnymi. Ale sam codziennie korzystam z autobusów i tramwajów, dlatego mój entuzjazm bardzo szybko zgasł. Wystarczy uruchomić pamięć i dodać wyobraźnie – przypomnijmy sobie zatem, ile osób podróżuje komunikacją miejską podczas szczytu i dodajmy do tego, powiedzmy 50% kierowców, których z zazdrością oglądamy przez szyby tramwaju. Stres niestety też przyczynia się do wzrostu zgonów. A Francuzi woleli dostać 4 tysiące mandatów po 22 euro, niż spóźnić się do pracy.

No i mycie „na mokro”. Widocznie ogień trzeba zwalczać ogniem, a w tym przypadku śnieg i lód (bo największy smog jest zimą), wodą. Panowie radni, naprawdę, nie musicie silić się na pozorne działania i zrzucanie odpowiedzialności na prezydenta, który nic sobie z takich zaczepek nie robi.