Ludzie mają już dość patrzenia na chaos i nieporządek [Rozmowa]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Od 1 lipca zacznie w pełni obowiązywać uchwała krajobrazowa. Do tego czasu z przestrzeni miasta powinny zniknąć bilbordy, banery czy szyldy niespełniające nowych przepisów, czyli w praktyce zdecydowana większość. Rozmawiamy o tym z Jakubem Pogorzelskim.

Jakub Drath, LoveKraków.pl: Zostały niecałe dwa miesiące. Obserwuje Pan jakieś przyspieszenie, jeśli chodzi o demontaż reklam?

Jakub Pogorzelski, założyciel profilu ŁADny Kraków i grupy osób zaangażowanych w walkę z nielegalnymi reklamami: Zdecydowanie tak. Jeżdżę sporo po mieście, czasem specjalnie robię sobie rowerowe wycieczki, żeby sprawdzać postępy. I widzę, że reklamy znikają, część jest już w trakcie demontażu, widać podkopane fundamenty. Na przykład bardzo mnie cieszy to, że gigantyczny bilbord górujący nad skrzyżowaniem ulic Wielickiej i Nowosądeckiej jest właśnie w trakcie rozbiórki.

Przy okazji okazuje się, że część konstrukcji została porzucona, co jest jeszcze bardziej problematyczne. Trochę jak z wrakami samochodów na parkingach.

To będzie bardzo duży problem. Jednostki miejskie twierdzą, że mają w takich przypadkach utrudnione zadanie – nie mogą usuwać takich nośników we własnym zakresie, tylko doszukują się dawnych właścicieli. Jeśli w ten sposób będziemy się tym zajmować, to niestety możemy skończyć z bardzo dużą ilością złomu zalegającego przy ulicach. Mam nadzieję, że uda się to jednak jakoś usprawnić i te porzucone konstrukcje będą przez służby miejskie wycinane i wywożone.

A jak ocenia Pan przygotowanie urzędu do wprowadzenia nowych zasad? Rozmawialiśmy o tym w styczniu i wówczas było jeszcze trochę wątpliwości.

Z tego co słyszałem na poniedziałkowej komisji planowania, toczy się obecnie około tysiąca postępowań, więc wydaje mi się, że coś się w tej sprawie dzieje. Nie wiem natomiast, czy spółdzielnie mieszkaniowe i właściciele działek byli informowani przez miasto o nowych przepisach. Byłoby dobrze, gdyby taka informacja była szeroko rozsyłana. Ale z drugiej strony reklamy znikają, więc ludzie skądś jednak o tym wiedzą.

Podczas wspomnianej komisji przedstawiciel jednej z firm reklamowej stwierdził, że po wprowadzeniu uchwały zostanie mu tylko jeden nośnik na dziesięć i że w Krakowie będzie pustynia. Ale z komentarzy wynika, że mieszkańcy raczej nie będą tęsknić.

Te komentarze mnie bardzo podbudowały, czytałem je na Facebooku i pod artykułami. To jest bardzo budujące, ponieważ widać, że ludzie mają już dość, nie chcą dłużej patrzeć na chaos i nieporządek. Wydaje mi się, że branża reklamowa nie uzyska w tej sprawie poparcia społecznego.

Uchwała dotknie jednak nie tylko niewielką grupę właścicieli największych nośników, ale też wszystkie firmy, które mają np. baner powieszony na płocie czy zaklejone okno.

Trudno mi powiedzieć, w jakim tempie to znika, ponieważ tego były takie ilości, że nie prowadzę ewidencji. Ale przypomnijmy, że uchwała nie zabrania lokalizowania szyldów – można mieć nawet pięć na jednej nieruchomości, to jest przecież bardzo dużo. Byłem w weekend w Gdańsku, gdzie nie ma już praktycznie reklam, i nie słyszałem, żeby przedsiębiorcy mieli tam jakieś problemy. Miasto żyje, biznesy działają, więc chyba po prostu trzeba się pogodzić z nowymi zasadami.

A jak skomentowałby Pan próby przedłużania okresu przygotowawczego?

To jest trochę niepoważne. Po pierwsze dlatego, że były na to ponad dwa lata, uchwała została przyjęta w lutym 2020. Część podmiotów już się dostosowała, część nośników jest już usunięta. Przesuwanie terminów byłoby w tym momencie niesprawiedliwe. Oczywiście spodziewałem się takich prób – podobnie było w przypadku parku kulturowego w Nowej Hucie. Tam na miesiąc przed upływem terminu przedstawiciele branży reklamowej i przedsiębiorców próbowali opóźnić wejście regulacji w życie, ale na szczęście się nie udało i mam nadzieję, że teraz też się nie uda. Zresztą – jak mówił prezydent Muzyk – formalnie nie da się już przesunąć terminu, więc nie ma o czym dyskutować.

Czego się Pan spodziewa 1 lipca?

Spodziewam się, że będzie troszkę ładniej, choć na pewno nie będzie tak, że wszystkie reklamy znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Myślę, że rozpocznie się długi, być może wieloletni proces sukcesywnego czyszczenia miasta z reklam ulica po ulicy.