Druzgocący raport NIK. Polskie autostrady jednymi z najniebezpieczniejszych w Europie

fot. LoveKraków.pl

Autostrady i drogi ekspresowe są bardziej niebezpieczne dla kierowców niż wszystkie pozostałe drogi publiczne – do takiej konkluzji doszli inspektorzy NIK, wytykając rażące błędy w systemach ratownictwa medycznego, powiadamiania kierowców i szkoleniu policjantów.

Na poparcie swoich tez NIK przytacza druzgocące statystyki. W 2016 roku liczba wypadków i ich ofiar na autostradach i drogach szybkiego ruchu była, w przeliczeniu na 1000 kilometrów długości, pięciokrotnie wyższa niż na pozostałych drogach publicznych.

Bezlitosne statystyki

Na dodatek, jak wynika z zestawienia przygotowanego przez Komendę Główną Policji, liczba wypadków i ofiar śmiertelnych na drogach szybkiego ruchu rośnie. W 2016 roku na autostradach i ekspresówkach doszło do 688 wypadków, czyli o 8 proc. więcej niż w roku 2015, zginęło w nich 120 osób – więcej o 17 proc., a rany odniosło 987 osób – 10 proc. wzrost w zestawieniu z rokiem 2015. Dla porównania, w 2016 roku na wszystkich drogach publicznych liczba wypadków wzrosła o 1,8 proc., liczba ofiar o 2,7 proc., a rannych o 2,1 proc.

Jak mówi mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik Małopolskiej Policji, województwo małopolskie nie odstaje od ogólnopolskich statystyk.

– W 2015 roku na małopolskim odcinku autostrady A4 doszło do 66 wypadków, w których zginęło 7 osób. W następnym roku liczna najgroźniejszych zdarzeń wzrosła do 75, nieznacznie spadła liczba zabitych. W 2016 roku na tej drodze zginęło 6 osób. Z roku na rok wzrosła jednak liczba rannych, odpowiednio 87 w 2015 i 101 w 2016 roku – wylicza. Jak zaznacza, tendencja wzrostowa jest widoczna również na wyjątkowo obleganym odcinku drogi S7 z Myślenic do Lubnia. W 2015 roku doszło tam do 5 wypadków, w których rannych zostało 7 osób, rok później w 6 wypadkach rany odniosło 11 osób.


Policjanta niepokoi wzrost liczby kolizji na wspomnianych drogach. W 2015 roku na autostradzie A4 doszło do 1023 kolizji, rok później było ich 1172. Znaczący wzrost notuje się także na wspomnianym odcinku Zakopianki, gdzie kolizji było odpowiednio 35 i 58.

Według NIK statystyki te plasują Polskę w niechlubnej czołówce państw o najniższym poziomie bezpieczeństwa. Przed nami są tylko Rumunia, Bułgaria i Łotwa.

Jako przyczynę takiej sytuacji NIK wskazuje intensywniejszy ruch na autostradach i drogach ekspresowych, podkreślając jednocześnie że, tu cyt.: „wypadki na autostradach i drogach ekspresowych niejednokrotnie mają charakter katastrof w ruchu lądowym, w których uczestniczy wiele osób i pojazdów i których skutkiem są liczne ofiary i zniszczenia”. Autorzy raportu dodają, że wypadki te wymagają szybkiego i skoordynowanego działania sił policji, straży pożarnej, pogotowia ratunkowego i służb drogowych, a to właśnie system ratownictwa pełny jest luk, których dopatrzyli się kontrolerzy, mających znaczny wpływ na niepokojące statystyki.

„Połowa sieci autostradowej zarządzanej przez GDDKiA nie miała jednak opracowanych i wdrożonych planów działań ratowniczych. Opóźnienia w tym zakresie wynosiły często wiele lat w stosunku do terminu oddania drogi do użytkowania” - czytamy w raporcie. Jak się okazuje, Generalna Dyrekcja dopiero w trakcie kontroli NIK uwzględniła i zatwierdziła wszystkie brakujące plany, wykazując się przy tym gorliwością neofity – opracowała je bowiem również dla dróg ekspresowych, pomimo iż nie wymagają tego przepisy.

Policja

NIK dopatrzył się nieprawidłowości także w funkcjonowaniu drogówki, wytykając niską aktywność policji na autostradach i ekspresówkach. Jak wynika z raportu, policja drogowa nie posiada wypracowanych procedur działania na drogach szybkiego ruchu i działa w oparciu o ogólne schematy, które przez kierownictwo policji zostało uznane za wystarczająco uniwersalne. Tu na plus wyróżnione zostało województwo małopolskie, które jako jedno z dwóch (obok śląskiego) posiada komisariat autostradowy. Ponadto, kontrolerzy zwracają uwagę na konieczność wymiany ponad 2800 pojazdów stacjonujących w garażach policji. 800 z nich wyeksploatowanych jest doszczętnie. Policjanci nie mają też odpowiednich szkoleń i, jak czytamy w raporcie, nie ma gwarancji, że będą potrafili właściwie korzystać np. z zestawów ratownictwa medycznego.

Nim dotrze karetka

Najwyższa Izba Kontroli pozytywnie oceniła plany działań medycznych służb ratowniczych w poszczególnych województwach, choć i tu dopatrzyła się nieprawidłowości. Jak się okazuje, w większości województw karetki docierają do miejsca zdarzenia zbyt późno. Na tym tle Małopolska również się wyróżnia. Jest jednym z dwóch województw, w których samochody pogotowia docierają do wypadku w określonym przepisami czasie – do kwadransa w terenie zabudowanym i do 20 minut poza terem zabudowanym. NIK wytyka urzędom wojewódzkim brak analizy przyczyn takiego stanu.

Barierą stojącą na drodze do poprawy sytuacji na trasach szybkiego ruchu jest brak jednolitego, cyfrowego systemu łączności, co oznacza, że służby mogą koordynować działania dopiero po dotarciu na miejsce lub pośrednio poprzez dyżurnych operatorów.

Poważnie szwankuje też system ostrzegania kierowców. Kontrolerzy zaobserwowali przypadki zbyt lakonicznej informacji, ograniczającej się, w przypadku całkowicie zablokowanego przejazdu, do komunikatu o utrudnieniach. Zarządzający autostradami ociągają się także z podnoszeniem szlabanów na Placach Poboru Opłat. W jednym z przypadków zrezygnowano z pobierania opłat... 11 godzin po zdarzeniu.

Po kontroli NIK zadecydowała o skierowaniu wniosków do władz centralnych m.in. o przeprowadzenie całościowego audytu dróg ekspresowych i autostrad, wprowadzenie monitorowania działań jednostek ratownictwa i podjęcia działań legislacyjnych rozwiązujących spory kompetencyjne pomiędzy zarządcami dróg, a Państwową Strażą Pożarną w zakresie przywracania ich przejezdności.