News LoveKraków.pl

Od 20 lat bije tu kulturalne serce Krakowa. „Nowa Prowincja” obchodzi jubileusz

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Mówiąc o kawiarni w rynku na pierwszą myśl przychodzi „Nowa Prowincja”. Nic dziwnego, bo miejsce to na stałe wpisało się w życie krakowian. To tu toczy się życie kulturalne: organizowane sa wieczorki poetyckie, mini recitale, koncerty, monodramy.

Swój niepowtarzalny klimat zawdzięcza przede wszystkim aranżacji wnętrza. Jakie były początki „Nowej Prowincji”? Skąd się wziął pomysł na nazwę?

Kawiarnia „Nowa Prowincja” powstała w 2004 roku. Wcześniej w sąsiednim lokalu istniała „Stara" Prowincja. – Wiedzieliśmy, że właścicielka tamtej części kamienicy nie przedłuży nam umowy, bo chciała otworzyć własną kawiarnię. Maryna Turnau zwróciła się do mnie z propozycją, żeby zrobić tutaj wspólnie kawiarnię. Przez około dwa lata funkcjonowały one równocześnie, stąd tę nazwaliśmy „Nową Prowincją” – tłumaczy Anna Bistroń, właścicielka lokalu, z wykształcenia etnograf.

Krakowska prowincja

Nie bez znaczenia jest wystrój kawiarni, który tworzy klimat miejsca. – Kraków jest miastem takim prowincjonalnym w gruncie rzeczy. Ma wszelkie cechy prowincjonalnego miasteczka, czyli wszyscy się znają, jest taka kontrola społeczna. Tak jak w małych, prowincjonalnych miastach trochę się nam kojarzy z dulszczyzną. Stare, trochę zapyziałe meble, tak jak w kamienicach, takie trochę zapyziałe – dodaje.

„Nowa Prowincja” jest bardzo ważnym miejscem dla kulturalnego życia Krakowa. To jest takie bijące serce. – Istniejemy od 20 lat w niezmienionym anturażu. Motorem i mistrzem świata w organizowaniu spotkań literackich była Maryna Turnau. Tu przychodzili na kawę  m.in. Wisława Szymborska, Bronisław Maj, Adam Zagajewski, Andrzej Wajda, Ewa Lipska, Ryszard Krynicki – mój ulubiony poeta, Zbyszek Zamachowski, Wojtek Malajkat, Grzegorz Turnau – wymienia.

Stolik dla Wisławy Szymborskiej

Noblistka lubiła przychodzić do „Nowej Prowincji” na „małą czarną”. Miała nawet swój stolik. Kiedy w lokalu wprowadzono zakaz palenia, bardzo się tym zmartwiła.

– Mówiła do mnie: dziecko, co ja teraz zrobię? Pani Wisławo – odpowiedziałam – pani może palić. Chciałabym zobaczyć tego, kto zwróci pani uwagę. Ale grzecznie wychodziła na zewnątrz, także nie paliła środku – wspomina pani Anna.

Wisława Szymborska była stałą bywalczynią w kawiarni
Wisława Szymborska była stałą bywalczynią w kawiarni

Zapytana o najtrudniejszy moment w ciągu 20 lat prowadzenia działalności, właścicielka odpowiada: – Trudno mi powiedzieć, różne momenty się zdarzają, ale to jest coś, co trzeba rozwiązywać a vista. Jestem przyzwyczajona do współpracy z ludźmi. Jednak najtrudniejszym momentem dla mnie była pandemia. Trochę nas to kosztowało i zdrowia, i pieniędzy. Mam wśród personelu osoby, które już ze mną pracują od 20 lat. To oni stanowią trzon „Nowej Prowincji”, są jej sercem, budują jej atmosferę. Gdyby nie ten mój personel, to chyba byśmy sobie nie poradzili, bo to oni mnie podtrzymywali na duchu w czasie pandemii – akcentuje pani Anna.

To oni wymyślali różne rzeczy, np. sprzedaż potraw na wynos. Jak przyznaje właścicielka lokalu, „był to bardzo okrutny moment, nie wiadomo było, czy firma przetrwa”.

Wnętrze lokalu
Wnętrze lokalu

Moment, który pani Anna wspomina z sentymentem? Najważniejsza dla właścicielki „Prowincji” jest wigilia pracownicza. – Przychodzą nawet byli pracownicy i uważam, że jest to mój bardzo duży sukces. To jest olbrzymia przyjemność dla mnie osobiście, jak przychodzą właśnie pracownicy, którzy tu pracowali. Zawsze dla mnie wydarzeniem było, jak się jakieś dziecko prowincjonalne rodziło. Już teraz chyba przestałam liczyć, ale w którymś momencie policzyłam, że już jestem babcią około 30 „prowincjonalnych dzieciaków.” Także to zawsze mnie poruszało i co roku nasza wigilia. Oczywiście te wielkie imprezy ze znanymi ludźmi jak najbardziej są dla mnie ważne, ale uważam, że życie się składa z takich małych rzeczy – odpowiada.

„Prowincja łączy pokolenia”

Jak będzie wyglądała „Prowincja” za najbliższe 10 lat? – Mam nadzieję, że jeszcze będę mogła pracować. Myślę, że nasza kawiarnia będzie trwała. Zmieniają się mody, powstają różne miejsca, które mi się podobają, nawet nowoczesne. Jednak są i za chwilę znikają, a my w tej swojej prowincjonalności tak trwamy. Tutaj czują się dobrze, zarówno bardzo młodzi, młodzi, jak i starsi, jak i w takim wieku już bardzo zaawansowanym, siedzą gdzieś tam obok siebie – zauważa.

Na czym polega sukces „Nowej Prowincji”? Klimat miejsca tworzą ludzie. – Na pewno nasi klienci i pracownicy to oni tworzą tę atmosferę. Ale dodatkowo myślę, że nasz sukces też opiera się na tym, że mamy naprawdę bardzo dobrą kawę. Nie robimy żadnych domieszek, mieszanek. Najważniejsze są dobre produkty. Nawet jak coś nie uda, to i tak będzie dobry. Bo jeśli dobre produkty, to ciasto będzie dobre, może krzywo wyrosnąć. Nasze ciasta są z prawdziwego masła, jaj, prawdziwej śmietany, ubijanej ręcznie „36 proc.”, a nie żadne w sprayu.

 

 

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Stare Miasto