Wisła jest sprzątana, ale nie wtedy, kiedy byśmy chcieli

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Od stopnia wodnego Kościuszko do stopnia Dąbie Wisła nie prezentuje się zbyt dobrze. W zależności od pogody oraz woli mieszkańców Krakowa, a także turystów rzeka często jest zanieczyszczona.  Regionalny  Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie twierdzi, że sprząta na tyle, na ile pozwalają środki i nie zawsze wtedy, gdy mieszkańcy miasta tego chcą.

– Po pierwsze bezpieczeństwo – stwierdza kategorycznie Konrad Myślik, rzecznik prasowy RZGW w Krakowie. I dodaje, że skromny budżet urzędu jest 11 razy mniejszy niż jego potrzeby. – Działamy więc na granicy ryzyka. I to dużego – dodaje.

RZGW zajmuje się przede wszystkim czyszczeniem wlotów do elektrowni wodnych, ponieważ w innym przypadku groziłoby to uszkodzeniami infrastruktury. Po drugie, zabezpiecza ciągłość spływów rzek. Estetyka jest na miejscu ostatnim.

Śmieci trafiają do Wisły nie tylko przez przypadek, na przykład ściągane gwałtownymi opadami czy wiatrami. – Lądują w wodzie, bo to obszar gęsto zaludniony. Śmieci są też inne niż 200-100 lat temu. Tamte się rozkładały, teraźniejsze potrzebują na to nawet 1500 lat… –  tłumaczy Konrad Myślik.

Jak są pieniądze…

– Nie zawsze możemy sprzątać rzekę, kiedy chcemy, bo nie mamy na to środków. Mieszkańcy patrzą na Wisłę pod kątem estetycznym, ale my pieniądze przeznaczamy na rzeczy ważniejsze. Stąd takie kłopoty. A propos, utrzymanie porządku jest ustawowym obowiązkiem gminy, no ale my się od tego nie uchylamy – mówi Myślik.

Pracownicy urzędu nie sprzątają jednak wtedy, gdy do naszego miasta przyjeżdżają turyści. – Nie zawsze tak się dzieje. Jak mówiłem, estetyka jest ważna dla interesu miasta, ale my ją przesuwamy na dalszy plan.

Rok Wisły

Żadne święta ani rocznice również nie wpływają na stan konta urzędu. A czy miasto nie powinno się włączyć w sprzątanie? MPO umywa ręce nawet od samego utrzymania Bulwarów Wiślanych, twierdząc, że to park, więc teren należy do Zarządu Zieleni Miejskiej.

– Współpracujemy, jeśli są problemy z mniejszymi rzekami typu Dłubnia czy Białucha. Sama Wisła nam nie podlega i w tej materii nic nie mamy do powiedzenia – twierdzi Łukasz Pawlik, zastępca dyrektora Zarządu Zieleni Miejskiej.

– Nie ma między nami a gminą problemów. Pozostajemy w stałym kontakcie. Nie zawsze jest tak, jak byśmy chcieli, ale żadnego konfliktu nie ma. Czasami wystarczy porozmawiać i udaje się wspólnie działać – zapewnia Konrad Myślik.