Jacek Majchrowski: „Odpowiedź nasuwa mi się jedna – aby robić polityczną hucpę” [Rozmowa]

Prezydent Jacek Majchrowski fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Dlaczego prezydent nie spełnił obietnicy dotyczącej pozyskania Parku Jalu Kurka oraz Lasu Borkowskiego, wytyka radnym że nie znają nowych przepisów oświatowych, zdradza dlaczego podpisał się pod deklaracją ws. przyjmowania uchodźców oraz tłumaczy z wydania decyzji umożliwiającej deweloperowi powstanie bloków na Zabłociu – m. in. o tych tematach w rozmowie z LoveKraków.pl mówi prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski.

Patryk Salamon, LoveKraków.pl: Podczas nadzwyczajnej sesji Rady Miasta Krakowa poświęconej sytuacji krakowskiej edukacji głosami Pańskiego klubu oraz Prawa i Sprawiedliwości przepadł projekt rezolucji autorstwa Platformy Obywatelskiej. Pan Prezydent kilka dni przed sesją powiedział, że organizacja posiedzenia jest robiona tylko po to, aby „siać zamęt”. Podtrzymuje Pan to twierdzenie?

Prof. Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa: Tak, cały czas tak twierdzę i się z tego nie wycofuję. Urzędnicy zorganizowali dziesiątki spotkań, które odbywały się w ramach konsultacji, uczestniczyli w nich nauczyciele, rodzice, radni miejscy i dzielnicowi. Sam spotykałem się kilkanaście razy z różnymi osobami zaangażowanymi w krakowską edukację. Ostatnio odbyłem spotkanie w gronie wiceprezydent Katarzyny Król, dyrektor wydziału edukacji Anny Korfel-Jasińskiej, przewodniczącego Bogusława Kośmidera, radnego Andrzeja Hawranka, Aleksandra Miszalskiego i radnej Teodozji Maliszewskiej. Była też prezes małopolskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego Maria Krzyworzeka. Wszystko punkt po punkcie zostało wyjaśnione jak trzeba. Radna Maliszewska powiedziała, że czuje się usatysfakcjonowana, bo otrzymała odpowiedzi na swoje pytania. Jeśli wszystko zostało powiedziane i wyjaśnione, to po co to powtarzać? Odpowiedź nasuwa mi się jedna – aby robić polityczną hucpę.

Po wypowiedziach radnych wnioskuję, że nie znają oni przepisów prawnych i nowelizacji ustaw o oświacie. Teraz przepisy zostały zmienione na szczeblu krajowym i kurator ma większe kompetencje niż dawniej.

Podczas sesji pojawił się zarzut, że walkowerem oddał Pan pole kurator oświaty poprzez podpisanie porozumienia.

Mówienie, że podpisanie porozumienia z kuratorium jest błędem, dla mnie jest niezrozumiałe. Mając wykonać konkretne zadanie, a obliguje mnie do tego polskie prawo, wolałem zrobić wszystko bez konfliktu, w porozumieniu. Wolę uzgodnić wcześniej, niż później przepychać się i kłócić. Zamieszanie i toczenie wojenki nikomu nie zrobiłoby dobrze, w szczególności krakowskiej edukacji i dzieciom.

Zaznaczam, że jeśli wszystkie wyjaśnienia zostały przekazane, to robienie sesji aby otrzymać te same wyjaśnienia, jest robieniem czegoś pod publiczkę, a nie merytorycznie.

Kto inspirował zwołanie nadzwyczajnej sesji?

Zamieszanie powstało z tego, że ludzie wsłuchują się w plotki. Mówią, że ktoś, coś, gdzieś słyszał, a ktoś inny powtórzył, że to było nieprawidłowe czy po znajomościach. Jedna pani powiedziała drugiej i tak powtarzają – powstaje z tego chaos. Sprawa w mojej opinii dotyczyła trzech czy czterech dyrektorów szkół, którzy byli niezadowoleni z decyzji komisji konkursowych.

Powstało wrażenie, że jest ogromny problem z wybieraniem nowych dyrektorów szkół.

W tym roku odbyło się aż 117 konkursów. Około 20 zostało nierozstrzygniętych i w większości przypadków stanowiska w nich zostaną powierzone dyrektorom, którzy już wcześniej pełnili tę funkcję. Trochę się dziwię zamieszaniu, bo przecież gdy organizowany jest konkurs i ktoś do niego staje, to musi mieć świadomość, że albo wygra, albo przegra. Kilku dyrektorów przegrało konkurs, ale nie mogli pogodzić się z tym faktem i przyjąć werdyktu honorowo. W jednej sprawie wybuchła afera, że dyrektor nie kieruje szkołą, bo źle liczone były głosy. Mamy orzeczenia sądu administracyjnego na ten temat, mamy opinie prawników urzędu wojewódzkiego – głosy liczono prawidłowo, tak jak wymagają tego przepisy. Inna dyrektor nie jest zadowolona, że nie została dalej szefem szkoły. Ale trudno, żeby została po raz kolejny dyrektorem, skoro nie zechciała startować w konkursie. Prawda jest brutalna: jeśli ktoś nie startował w konkursie, to ciężko żeby go wygrał.

Z oceną sytuacji w krakowskiej oświacie nie zgadzają się nawet ze sobą związki zawodowe. Oświatowa Solidarność ma inne zdanie niż Związek Nauczycielstwa Polskiego. Jak Pan ocenia postawę ZNP?

ZNP, jak każdy inny związek zawodowy, ma dbać o interes pracowników i ja się nie dziwię, że startują w obronie interesu, który rzekomo jest naruszany. Na podstawie danych uzyskanych od dyrektorów szkół szacujemy, że z 12 364 nauczycieli  w szkołach samorządowych w związku z reformą oświaty 134 otrzyma wypowiedzenia. Z tej liczby 51 osób przejdzie na emeryturę, 9 osób w stan nieczynny, a 11 - na wcześniejszą emeryturę. Czyli, bilansując, szacujemy, że około 50 nauczycieli straci pracę w szkole będącej podstawowym miejscem ich zatrudnienia. Dodatkowo według szacunków na koniec maja będziemy potrzebować dodatkowo około 127 etatów nauczycielskich, przy czym ta liczba może ulec zmianie w związku z tworzeniem nowych oddziałów i zmianami w arkuszach organizacyjnych. Obecnie ponad 90 procent nauczycieli ma najwyższy stopień kwalifikacji, więc nie są to młode osoby kończące studia. Myślę, że teraz czas na otwarcie dla nich drzwi szkół, aby mogli rozpocząć swoją pracę.

Zmieniając temat. 11 prezydentów zrzeszonych w Unii Metropolii Polskich podpisało deklarację o współdziałaniu w dziedzinie migracji. Nie ma tylko podpisu prezydenta Katowic.

W środę w Gazecie Wyborczej czytałem dziwne tłumaczenie, że prezydent Krupa chciałby się podpisać, ale treści nikt z nim nie konsultował. Okazało się, że jednak Unia Metropolii Polskich przesłała mu projekt. Przepraszam, że to powiem, ale dla mnie to jest dziwne zachowanie.

Jak Pan ocenia tę deklarację? Po przeczytaniu tekstu stwierdzam, że ciężko znaleźć tam rzeczy kontrowersyjne, a bardziej deklaracje o wymianie doświadczeń samorządów i rządu.

Ta deklaracja nie jest zaproszeniem kogokolwiek do Polski. Ci, którzy protestują przeciwko temu, co prawda potrafią czytać, ale nie potrafią tego robić ze zrozumieniem. Deklaracja wyraźnie mówi, że jeśli rząd podejmie działania i umożliwi sprowadzanie uchodźców, to samorządy włączą się w rozwiązanie problemu.

W celu przyjaznego przyjęcia imigrantów konieczne jest wspólne działanie organów władzy samorządowej i rządowej – to cytat z deklaracji.

I nic innego nie jest tam deklarowane. Nie mówimy, że będziemy coś robić już, teraz i nagle ściągać uchodźców.

Efektem podpisania deklaracji jest wydanie przez Młodzież Wszechpolską tzw. politycznych aktów zgonów dla 11 prezydentów największych polskich miast. Nie czuje się Pan dotknięty takim gestem?

Żyjemy w wolnym kraju i każdy ma prawo wypowiadać różne głupstwa. Moim zdaniem to tylko młodzieńcza głupota, ale czy ktokolwiek mówiłby dziś o Młodzieży Wszechpolskiej, gdyby nie wykonali takich ruchów?!

Gazeta Krakowska opublikowała w zeszłym tygodniu artykuł o tym, że jeden z deweloperów otrzymał pozwolenie na realizację inwestycji drogowej na Zabłociu. Dzięki wybudowaniu drogi mógł postawić nieruchomość. Przedsiębiorca wpłacił również na konto Pana komitetu wyborczego prawie 20 tysięcy złotych. To działanie zgodne z prawem?

Przyznaję publicznie, że tego pana nie znam. Sprawdziłem to i rzeczywiście osoba o takim nazwisku wpłaciła w 2010 roku na konto komitetu pieniądze. Zresztą lista wpłacających jest znana publicznie, była dostępna na stronie internetowej komitetu oraz można ją dostać w Państwowej Komisji Wyborczej. Powracając jednak do sprawy. Sama gazeta, która zrobiła z tego aferę, w tekście napisała, że badała sprawę prokuratura, wypowiedział się sąd, prawnicy wojewody i ministerstwo infrastruktury i wszystko jest w porządku. Odbieram to w tym sposób, że głównym celem artykułu było rzucenia na mnie podejrzeń.

Czy w takim razie praktyka wydawania zezwoleń na realizację inwestycji drogowych jest często stosowana?

Tak, nie ma w tym nic wyjątkowego, co więcej są to inwestycje oczekiwane przez krakowian, ponieważ jest powszechna zgoda, że to inwestor powinien wybudować drogę dojazdową do swojej inwestycji i przekazać ją miastu,  to dokładnie taki przypadek. Skoro ustawa dopuszcza taki tryb, to nie rozumiem, dlaczego nie można korzystać z dozwolonych prawnie instrumentów. W tej sprawie nie ma nic nadzwyczajnego. Jak w każdej tego typu sprawie są dwie grupy mieszkańców. Jedni są za, inni przeciw. Ci docierają do takich pseudodziennikarzy, którzy to później piszą.

Łukasz Gibała, Pana konkurent polityczny, wydał książkę „Kraków. Nowa energia”, w której pod koniec pada konkluzja, że potrzebna jest zmiana na stanowisku prezydenta Krakowa. Przeczyta Pan tę książkę?

Jeśli dostanę, to na pewno przynajmniej ją przejrzę. Jak znam wypowiedzi z kampanii wyborczej pana Gibały, to wiem, że są zawsze pełne ciekawostek, które rzadko mają odzwierciedlenie w rzeczywistości.

Przeczytam jeden fragment z książki o miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego. „Dopóki go nie ma, wystarczy, że deweloper przyjdzie do urzędnika wydziału architektury i za pomocą wdzięku osobistego, umiejętności negocjacyjnych lub innych mniej legalnych metod nakłoni go do podjęcia korzystnej dla siebie decyzji”. Urzędnicy Urzędu Miasta Krakowa byli skazywani np. za korupcję przy wydawaniu warunków zabudowy?

Nie ma takich wyroków sądowych. Ktoś kiedyś skomentował, że „spiskowa teoria dziejów jest ulubionym sportem Polaków”. Myślę, ze jeżeli autor książki zna przypadki załatwiania czegoś „mniej legalnymi metodami” to uczciwie byłoby to zgłosić organom ścigania. Jeżeli pisze sobie co mu się wydaje, to być może dobrze, by te książkę przejrzeli także nasi prawnicy, bo to są zwykłe oszczerstwa.

Spróbujmy podsumować obecnie trwającą kadencję…

Jeszcze mam półtora roku.

W Pana programie wyborczym z 2014 roku na pierwszych stronach możemy przeczytać, że zobowiązuje się Pan do wykupu ziemi pod Park Jalu Kurka. Chyba nie będzie porozumienia miasta z zakonem?

Żeby coś kupić, najpierw właściciel musi chcieć to sprzedać i trzeba uzgodnić cenę. Niestety, księża salwatorianie występują z takimi cenami, że jeży się włos na głowie. Nie mają one nic wspólnego z wycenami zleconymi rzeczoznawcom majątkowym. Podobnie jest z Lasem Borkowskim.

Skoro wspomniał Pan o Lesie Borkowskim, to negocjacje wyglądają na zakończone bez pozytywnego skutku.

Do tej pory rozmowy z właścicielami prowadzili pracownicy wydziału skarbu. Jestem umówiony z nimi do kolejnej tury negocjacji.

Właściciele, czyli między innymi obecny dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, grożą, że wytną wszystkie drzewa na działce. To element presji na urząd?

To nie jest presja, tylko szantaż. Nota bene wydział geodezji wydał właśnie decyzję o przekwalifikowaniu gruntu na leśny, co oznacza, ze teren nie będzie podlegał pod zliberalizowaną tzw. ustawę Szyszki, tylko pod ustawę o lasach, gdzie wycinka nie jest taka łatwa.

W programie zapisał Pan, że zwiększy się liczba elektrycznych autobusów. Podpisał Pan kilka tygodni temu porozumienie z rządową agencją w tym zakresie. Widać dużą dynamikę w zakupie nowych autobusów, ale nie ma tak dużego postępu w wymianie tramwajów. Dalej dużą część floty stanowią stare tramwaje z Wiednia.

Do końca 2018 roku wszystkie autobusy w Krakowie będą spełniały przynajmniej normę Euro 5, Euro 6 lub będą elektryczne. Trzeba sobie postawić pewne priorytety. Ze względów ekologicznych w pierwszej kolejności postanowiliśmy wymienić tabor autobusowy. Tramwaj kosztuje od 7 do 10 mln zł, a autobus jest znacznie tańszy w zakupie. Nie da się od razu kupić tramwajów hurtem, choć i tak kupujemy bardzo dużo i z tego co się orientuję, to mamy najnowocześniejszy tabor tramwajowy w Polsce.

Obiecywał Pan utworzenie stanowiska Lekarza Miejskiego, który koordynowałby pracę szpitali oraz współpracował z Narodowym Funduszem Zdrowia. Coś się dzieje w tym temacie?

Trochę taką rolę pełnił pan doktor Jerzy Friediger do momentu, aż nie został dyrektorem szpitala Żeromskiego. Trudno prowadzić koordynację szpitali, kiedy w Krakowie mamy różne podmioty będące właścicielami placówek: Ministerstwo Obrony Narodowej, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwo Zdrowia, samorząd wojewódzki, Collegium Medicum i miasto. Nikt nie chce poddać się koordynacji i kontroli. Próby były podejmowane, ale się nie udały.

Deklarował Pan budowę orlików lekkoatletycznych. Powstają jakieś?

Kończymy jeden, bo stadion Wawelu będzie lekkoatletyczny. Mamy tam już położony tartan i tylko trybuny zostały do zmiany. Natomiast jest taki lekkoatletyczny orlik w Międzyszkolnym Ośrodku Sportowym Wschód.

Chodźmy dalej. Miała powstać Nowa Huta Przyszłości …

Prac planistycznych nie widać po prostu. Spółka ma już pieniądze na zakup ziemi, otrzymała także tereny – więc powinno to ruszyć. Potrzeba było czasu na rozruch.

Panie prezydencie, jesteśmy po głosowaniu w budżecie obywatelskim. Zainteresowanie mieszkańców jest bardzo słabe.

To może świadczyć o tym, że obywatele nie są nim zainteresowani… Obserwując tegoroczne wyniki mam dwie refleksje: traktujemy BO jak wyścig szczurów, oczekujemy bicia kolejnych rekordów. Najpierw chcemy, żeby było z roku na rok coraz więcej zgłaszanych projektów. Potem oczekujemy, żeby z roku na rok głosowało coraz więcej mieszkańców. Ja uważam, że liczba głosujących ustabilizuje się na jakimś niewysokim poziomie. Trzeba się pogodzić z tym, że głosować będzie nie 100 procent krakowian, tylko ci, którzy osobiście są zainteresowani realizacją któregoś konkretnego projektu, bo w taki czy inny sposób będą z niego korzystać. Nie do końca wyobrażam sobie, że starsza pani przeglądając projekty zgłoszone w swojej dzielnicy będzie wybierać między placem zabaw, zielonym skwerem na osiedlu kilka ulic dalej a zajęciami sportowymi dla młodzieży. Prawdopodobnie zostawi tę decyzję osobom, które będą z tego korzystać. I nie ma w tym nic złego!  Doceńmy to, że zaangażowanych poczuło się aż 30 tysięcy osób!

Druga refleksja – zbieramy efekty ciągłego narzekania na BO w Krakowie. Narzekamy, że mało głosów, zamiast podziękować tym, którzy wybierali. Narzekamy, że pojedynczych projektów nie udało się zrealizować, ale nie zająkniemy się o tych dziesiątkach, które udało się wykonać. Jeżeli po każdej edycji czytam w mediach jaką budżet obywatelski jest „porażką”, to nic dziwnego, że zamiast zachęcać, zniechęcamy krakowian, którzy wychodzą z założenia, że szkoda czasu na tak krytykowane z każdej strony przedsięwzięcie.

Zlikwiduje Pan część ogólnomiejską budżetu obywatelskiego?

Każdy z projektów ogólnomiejskich właściwie można przyporządkować konkretnej dzielnicy. Naprawdę trzeba mieć dużo wyobraźni, żeby wymyślić, co do budżetu ogólnomiejskiego włożyć, żeby służyłoby wszystkim, niezależnie od miejsca zamieszkania.

Dlaczego w takim razie zdecydował się Pan na wprowadzenie budżetu obywatelskiego?

To inicjatywa radnych i tzw. działaczy miejskich, podkreślających, że w ten sposób budujemy społeczeństwo obywatelskie i współodpowiedzialność mieszkańców za miasto. Nigdy nie ukrywałem, że na początku miałem dość krytyczne zdanie na ten temat, a potem przekonałem się do budżetu dzielnicowego.

W 2018 roku będzie jeszcze budżet obywatelski?

Tak.

Nie boi się Pan, że w przyszłym roku budżet obywatelski będzie wykorzystany do kampanii wyborczej?

Na pewno będzie. Mamy do czynienia z sytuacją, gdzie całkiem spore pieniądze dzieli w zasadzie niewielka grupa osób.

Powołał Pan zespół aktywistów miejskich. Były trzy spotkania. Jaki sens ma ten zespół?

Raz w miesiącu się spotykamy. Rozmawialiśmy np. o programie opieki dentystycznej dla dzieci. Ostatnie spotkanie dotyczyło Trasy Łagiewnickiej, ponieważ członkowie zespołu mieli jeszcze swoje uwagi do projektu.

Coś ze spotkania o Trasie Łagiewnickiej wyniknie? Cały proces inwestycyjny jest już na zaawansowanym etapie. Chyba wiele zmian nie da się wprowadzić?

To było spotkanie na ich prośbę. Mam nadzieję, że wszystkie wątpliwości zostały wyjaśnione.