„Nie jestem bandytą. Moje miejsce jest przy rodzinie”

Archiwum fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Za udział w zorganizowanej grupie przestępczej oraz handel ludźmi Bartosz W. został skazany prawomocnym wyrokiem na cztery lata więzienia. To spawa sprzed ponad 10 lat, kiedy to we Włoszech został zlikwidowany obóz pracy dla Polaków. Służby zatrzymały w Apulii 25 osób. Ponad 12 lat od tego zdarzenia mężczyzna może zostać ułaskawiony.

Włoskie obozy pracy funkcjonowały w latach 2002–2006 na południu Włoch. Śledczy szacowali, że przez ten czas przestępcy wywieźli tam blisko 900 Polaków i zmuszali do niewolniczej pracy. Byli bici i zastraszani, mieli problemy z powrotem do kraju. Kierujący procederem usłyszeli wyroki po 8–7 lat pozbawienia wolności. Ostatnie procesy zakończyły się w 2016 roku. 

Jednym ze skazanych był Bartosz W., rocznik 1979. Za współudział w grupie przestępczej i handel ludźmi usłyszał 5 lat więzienia. Jednak Sąd Apelacyjny w Krakowie zmniejszył wymiar kary o rok i odroczył jego wykonanie o 12 miesięcy z powodu narodzin dwóch córek. W końcu przyszedł czas na odsiadkę. Policjanci zatrzymali Bartosza W. na oczach rodziny i doprowadzili do zakładu karnego w Dębicy 29 marca 2018 roku. Mężczyzna zostawił swoją żonę i trójkę dzieci bez środków do życia. Z więzienia ma wyjść dopiero w połowie 2020 roku.

W areszcie wydobywczym

Wróćmy do roku 2006, kiedy to Bartosz W. został zatrzymany i aresztowany. Tymczasowo pozbawiony wolności był prawie dwa lata. W liście do prezydenta RP i jego żony z prośbą o ułaskawianie, o areszcie przy ul. Montelupich pisze, że był to „areszt wydobywczy”. – Przeżyłem tam koszmar. Gdyby nie moja żona, nie dałbym rady – przyznaje.

W. stwierdza, że prokurator obiecał mu, iż nie będzie wnioskował o karę wyższą niż to, co już przesiedział w areszcie. Miał się tylko przyznać do współudziału. – Więc się przyznałem – pisze. – Nigdy wcześniej nie miałem nic wspólnego z prawem, więc jeśli kazaliby mi się przyznać do Bóg wie czego w zamian za wolność, zrobiłbym to – stwierdza. W liście do pary prezydenckiej podkreśla, jak ważna jest dla niego rodzina oraz to, jak bardzo on jest ważny dla niej.

– Z góry dziękuję za pomoc, polecam panią w swoich modlitwach – kończy korespondencje zwracając się do Agaty Dudy Bartosz W.

Poważnie chore córki

Do najwyższych władz postanowiła zwrócić się również żona skazanego, Anna W. Swoją prośbę skierowała do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Kobieta opisuje rolę męża, jako jedynego żywiciela rodziny. – Jego zatrzymanie w sposób dramatyczny wpłynęło na naszą sytuację – zaznacza kobieta.

Małżeństwo wychowuje trzy córki. Najstarsza urodziła się w 2009 roku. W wyniku komplikacji zachorowała na zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i wymaga stałej, fachowej opieki lekarskiej. Siedem lat później na świat przyszły bliźniaczki. Jedna z nich, Hania urodziła się z wadą serca. Ona również potrzebuje specjalistycznej pomocy. – Bartosz nie był karany, przez te 10 lat nie złamał ponownie prawa, wywiązywał się ze swoich obowiązków macierzyńskich idealnie – widnieje w liście do ministra sprawiedliwości.

Anna W. mówi wprost: z chwilą zatrzymania, została z dziećmi bez środków do życia. To pismo jest ostatnią deską ratunku. – Piszę do pana tę prośbę, bo wiem, że to ostatnia nasza szansa na odzyskanie normalnego życia. Nie wiem, jakie instytucje mogą mi pomóc, bo wszystkie zawodzą. On jest potrzebny naszej rodzinie – przekonywała Ziobrę Anna W.. Skazany również napisał do ministra w czerwcu tego roku. W liście zarzeka, że nie jest bandyta,  jego miejsce jest przy rodzinie.

„Nie należy do podkultury przestępczej”

Do sprawy została sporządzona opinia z zakładu karnego, w którym przebywał skazany. Bartosz W. był zatrudniony w firmie przewozowej. Jeździł ciężarówką, później kupił busa dostawczego na kredyt. Jak już zostało wspomniane, przyznał się do oszustwa i dobrowolnie poddał karze.

W opinii można przeczytać, że w swoim środowisku cieszył się pozytywnym odbiorem, nie miał problemu z alkoholem, choć jego ojciec już tak. Był nawet karany za fizyczne i psychiczne znęcanie się nad rodziną. Bartosz W. był jego przeciwieństwem.

W dokumencie podpisanym przez mjr Norberta Gawła, zastępcę dyrektora zakładu karnego w Dębicy, są same pozytywy: osadzony nie sprawia problemów, stosuje się do regulaminu. Nie należy do popkultury przestępczej, ale też się nie izoluje. Do przełożonych odnosi się grzecznie. Został też zatrudniony w jednej z firm. Otrzymał również promesę na ponowne zatrudnienie w firmie przewozowej, w której pracował do czasu zatrzymania.

Szansa na happy end

Dwie instancje krakowskiego sądu dwukrotnie wydały negatywną opinię dotyczącą możliwości ułaskawienia Bartosza W. Jednak sprawa znów ruszyła i 11 lipca tego roku sędzia Dariusz Mazur oraz dwóch ławników rozpoznało wniosek o ułaskawienie złożony przez obrońcę skazanego. Prokuratura negatywnie odniosła się do niego, ale sąd ostatecznie postanowił zaopiniować wniosek pozytywnie. Prośba o ułaskawienie została przekazana do Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Następnym krokiem jest zwrócenie się do Preydenta Rzeczpospolitej Polskiej o ułaskawienie. Andrzej Duda ostatni raz zastosował prawo łaski 1 czerwca 2018 roku. Wśród motywów pojawiły się: znaczny upływ czasu od popełnienia przestępstwa, obecne zachowanie skazanych, wyrażona skrucha, warunki zdrowotne oraz trudna sytuacja rodzinna.