"Katastrofy na Wiśle możemy się spodziewać w każdej chwili"

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Przy okazji zanieczyszczenia Odry, oczy wielu ludzi skierowały się na rzeki, które nie tylko są istotnym elementem ekosystemu, ale też zaopatrują miasta w wodę pitną.

Dawid Kuciński, LoveKraków.pl: Po tym, co stało się na Odrze, zasadne jest pytanie, czy naszym rzekom – głównie Wiśle – grozi takie niebezpieczeństwo? Służby odpowiednio monitorują rzeki?

Mariusz Waszkiewicz, Towarzystwo na Rzecz Ochrony Przyrody: Na Wiśle takiej sytuacji, jak z Odrą, możemy się spodziewać w każdej chwili. Jeśli chodzi o mniejsze rzeki, to z jednej strony brakuje monitoringu, a z drugiej nawet jeśli służby dostają informacje i materiały, to nic z tym nie robią.

Mamy dwie czy trzy takie sprawy, gdzie zgłaszaliśmy zrzut z oczyszczalni ścieków w konkretnym miejscu i okazało się, że były wcześniej kontrole, wykazane zostały przekroczenia wszelkich norm tego, co zrzucali. Był wystawiony nakaz poprawy, ale przedsiębiorstwo się z tego nie wywiązało. Skończyło się na śmiesznych karach. WIOŚ nie chce wszcząć postępowania i dopuścić do niego organizacji ekologicznej. Odwołujemy się do GIOŚ, ale oni też na to nie reagują.

Dla przykładu z kolejną rzeką jest taki problem, że tam wszystkie szamba są wpuszczane. Jak jesteśmy tam w sobotni wieczór na akcji z żabami, to smród jest taki, że nos wykręca. Utknęło kilka spraw w WIOŚ-u, może dostaną teraz jakiegoś pędu z uwagi na Odrę, ale nie mam dużych nadziei.

Sami nie możecie pobierać próbek i przedstawiać dowodów? Są takie niezależne labolatoria, które byłyby wiarygodne?

My nigdy nie próbowaliśmy, bo to wiadomo, że generuje spore koszty. A z drugiej strony mamy takie doświadczenia, że usłyszymy od służb, że próbki są niewiadomego pochodzenia. Musiałaby to być więc instytucja, której wyniki badań są uznawane przez WIOŚ. Obecnie nic takiego nie ma. Powinien istnieć taki system.

Ostatnio mieliśmy informacje o śniętych rybach w jednym z mniejszych stawów, a wczoraj straż pożarna poinformowała o zdechłych kaczkach w Drwinie. Można to łączyć z zanieczyszczeniami wody?

Martwe kaczki jak najbardziej, ale ryby niekoniecznie. Jeśli to mały staw, to śnięcie mogło być efektem przyduchy. Dzierżawimy teren ze stawem na Rybitwach i mieliśmy problem z glonami. Ekipa wypływała pontonem i te glony odławiała. W innym przypadku mielibyśmy tam martwe ryby. Więc nie, nie musi się to wiązać z wprowadzonymi zanieczyszczeniami.

A kaczki?

Aby stwierdzić zatrucie, potrzebne jest przeprowadzenie sekcji zwłok i badań toksykologicznych.

To teraz dla odmiany o żywych zwierzętach. Jakiś czas temu widziałem sporą migracje małych żabek. Szły z kierunku stawu rybnego przy granicy Krakowa ze Skawiną, w stronę łąk i Wisły w Tyńcu.

A kiedy pan je widział?

W lipcu.

Ludzie myślą, że żaby żyją wyłącznie w wodzie, a tak nie jest. W wodzie się przede wszystkim rozmnażają. W lipcu następują przeobrażenia kijanek obecnych w wodzie w małe żaby czy ropuchy, które następnie wychodzą ze stawów i idą na łąki.

W Pieskowej Skale żaby sobie ubzdurały, że będą wracać schodami wiodącymi na zamek – musieliśmy uświadamiać ludziom, że one tam są, bo ich nie widzieli i je rozdeptywali. To jest naturalne, że w tym okresie wędrują.

A ich duża liczba mówi nam coś o stanie środowiska?

Raczej nie. Różnego rodzaju akcje z żabami prowadzimy już od 1996 roku. Przez ten czas obserwowaliśmy różne skoki. Niedawno z żabą trawną było tragicznie, ale od kilku lat znów się populacja odradza. Na to ma wpływ kilka czynników. My możemy jedynie obserwować, ale pochopnych wniosków nie ma co wyciągać.