Stowarzyszenie Kraków Miastem Rowerów ma sporo uwag do przedstawionego przez Zarząd Zieleni Miejskiej pomysłu na rewitalizację Bulwarów Wiślanych. O szczegółach rozmawiamy z prezesem KMR Marcinem Dumnickim.
Jakub Drath, LoveKraków.pl: W skali od 1 do 10 propozycję ZZM oceniasz na?...
Marcin Dumnicki, prezes stowarzyszenia Kraków Miastem Rowerów: Odpowiedź zależy od tego, jaką perspektywę przyjmiemy. Patrząc na całokształt pomysłu, z punktu widzenia estetyki i tego co powinno się dziać na Bulwarach, zmiany idą w niezłym kierunku i dałbym im 5-6. Natomiast z punktu widzenia rowerzysty podstawowe problemy, które występują na Bulwarach, nie są rozwiązane. Sytuacja się nie polepsza, a jest niebezpieczeństwo, że jeśli to będzie wykonane źle, możliwość jazdy się pogorszy.
Zacznijmy od tego, co już jest. Jakie są obecnie główne problemy Bulwarów z punktu widzenia rowerzystów?
Wypisaliśmy trzy takie punkty. Pierwszy to fatalny stan nawierzchni.
Co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości.
Tak, i to jest problem, który stosunkowo najłatwiej można rozwiązać. I tu warto docenić, że w koncepcji Zarządu Zieleni Miejskiej są poprawne rozwiązania, np. droga rowerowa ma być wykonana z betonu, który stosuje się na terenach zalewowych. W Krakowie mamy przykład takiego odcinka na drodze do Tyńca. Drugi problem to zwężony odcinek pod Wawelem. Nad tym należałoby się poważnie zastanowić, ponieważ ma tam miejsce wielkie tamowanie ruchu rowerowego.
To jest chyba miejsce niewygodne dla wszystkich grup użytkowników.
Rowerem jedzie się tam często z prędkością pieszego. Nie liczyłem, ile tam wynosi średnio takie opóźnienie, ale jest to trasa główna, a zgodnie ze standardami prowadzenia ruchu rowerowego opóźnienie na kilometr nie powinno przekraczać 30 sekund. To jest chyba jedyne opóźnienie, które ta trasa ma na całej swojej długości.
A trzeci problem?
To skomunikowanie dolnego i górnego poziomu Bulwarów. Chodzi zarówno o możliwość wygodnego wjazdu i zjazdu, jak i o to, że trasa powinna być dostępna siedem dni w tygodniu, 24 godziny na dobę, czyli musi mieć alternatywę w przypadku zalania dolnego poziomu Bulwarów.
Są też konkretne miejsca, które wskazaliście jako najpilniej potrzebujące interwencji. Gdzie te braki są najbardziej widoczne?
Materiały przedstawione przez ZZM to co prawda dopiero koncepcja, ale nie widać tam tych rozwiązań, które powinny być już na tym etapie wprowadzone. One dotyczą przede wszystkim tego wspomnianego skomunikowania góry z dołem. Tak jest przy moście Dębnickim, gdzie są już wydeptane i wyjeżdżone ścieżki, czyli widać, że tam po prostu ludzie potrzebują połączenia. Duże znaczenie będą mieć też rozwiązania przy moście Kotlarskim, bo tam tworzy się bardzo duży węzeł ruchu rowerowego na skrzyżowaniu tras. Więc dobrze byłoby, żeby już na etapie koncepcji wyjaśnić i zaplanować możliwości połączeń.
A czy myślisz, że w przypadku przejazdu pod Wawelem jest jakiekolwiek sensowne i – podkreślam – realne rozwiązanie?
Nam się bardzo podoba pomysł podestu w tym miejscu. Nie ma możliwości uzyskania większej ilości miejsca od strony Wzgórza Wawelskiego, więc należy spróbować od strony wody. Zdaję sobie sprawę, że to może być problematyczne, ale w naszej ocenie jest możliwe. Kiedy mamy mnóstwo przestrzeni i mało istotną lokalizację, to każdy potrafi zaprojektować coś fajnego. A tutaj byłby to duży test dla urzędników i wszystkich zainteresowanych stron, np. Wód Polskich, urzędu konserwatorskiego, ZZM, czy potrafią usiąść wspólnie i się dogadać. Naprawdę jest szansa, żeby zrobić coś bardzo sensownego i potrzebnego, ale to wymaga dużej fachowej wiedzy i dobrego podejścia. Najłatwiej oczywiście powiedzieć „my się na to nie zgadzamy, koniec kropka”, ale liczę na to, że uda się jednak namówić wszystkich, znaleźć odpowiedni sposób i zrobić coś, co będzie z jednej strony funkcjonalne, a z drugiej – estetyczne. Coś, czym będzie się można pochwalić, że Kraków rozwiązał istotny problem i inni mogą się od nas uczyć.
Dużo uwagi w piśmie poświęcacie pomysłowi fizycznego rozdzielenia ruchu rowerowego i pieszego. Rozdzielać czy nie?
Możliwe są obydwa rozwiązania, stosuje się zarówno to, co mamy teraz i całkiem nieźle funkcjonuje, czyli oddzielenie za pomocą linii ciągłej, jak i odsunięcie od siebie obydwu ciągów. Kwestię samego malowania można łatwo poprawić, bo droga dla rowerów powinna mieć linie krawędziowe i linię separacyjną na środku. Nikt wtedy nie ma wątpliwości, że to jest miejsce, gdzie się jeździ rowerem. My nie krytykujemy samego pomysłu odsunięcia drogi dla rowerów, ale zwracamy uwagę, że dużo trudniej jest to zrobić poprawnie. Pojawia się np. problem dostępności ławek. Jeśli chcę teraz dojechać rowerem do ławki czy do barki, mogę zrobić to w dowolnym momencie. Podobnie osoba, która zaplącze się na część rowerową i usłyszy dzwonek, może w dowolnym momencie wrócić. A jeśli rozdzielimy ciągi, to rowerzyści też dojadą, pytanie tylko czy będą musieli długo jechać po części pieszej, czy nie. Jest też kwestia widoczności. Na jednym slajdzie prezentacji zieleń rozdzielająca część pieszą i rowerową jest za wysoka i może np. zasłonić dziecko, a kwestia bezpieczeństwa, w tym widoczności i czytelności zachowań użytkowników, jest czymś zupełnie podstawowym. Więc nie chcemy z góry mówić, że sposób podziału przestrzeni zaproponowany przez ZZM jest zły. Takie rozwiązania się stosuje, tylko ważne są szczegóły.
A gdyby się okazało, że projekt z różnych powodów nie będzie mógł doczekać się realizacji?
Gdyby problemy z uzyskaniem uzgodnień były nie do pokonania albo gdyby koszty okazały się zbyt wysokie, naszym zdaniem należałoby rozważyć pozostawienie obecnego przekroju i wykonanie remontu nawierzchni. To jednak w Krakowie funkcjonuje, ludzie są przyzwyczajeni do tego, jak to wygląda. Nawet jeśli ktoś pisze, że się w sobotę czy niedzielę nie wybiera rowerem na Bulwary, bo jest za dużo ludzi, to też znaczy, że sytuacja jest znana. Tymczasem jest ryzyko, że zmienimy ją niekoniecznie na lepsze.