Przyszły dyrektor Muzeum Narodowego: „Po prostu robię swoje” [Rozmowa]

Andrzej Betlej obejmie stanowisko dyrektora Muzeum Narodowego w Krakowie w styczniu 2016 roku fot. Marek Marszałek/LoveKraków.pl

Nie lubi mówić o sobie, ale przyznaje, że chce sprostać wszystkim oczekiwaniom. Andrzej Betlej, który w styczniu zostanie dyrektorem Muzeum Narodowego, opowiada nam o tym, czy trudno będzie mu zmienić dotychczasowy gabinet w Instytucie Historii Sztuki UJ oraz co chciałby usłyszeć po zakończonej kadencji.

Natalia Grygny, LoveKraków.pl: Spodziewał się Pan powołania na stanowisko dyrektora Muzeum Narodowego w Krakowie?

Andrzej Betlej, Dyrektor Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego:  Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie było zaskoczenia. Ale przede wszystkim poczułem się wyróżniony, ponieważ moja działalność naukowa w Instytucie Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego została dostrzeżona i doceniona. Zapewne to sprawiło, że otrzymałem nominację od minister Małgorzaty Omilanowskiej.

Ma Pan jakieś wyobrażenia na temat tej funkcji?

Odpowiedź jest prosta. Dotyczy nie tylko stanowiska w Muzeum Narodowym, ale i w Instytucie Historii Sztuki. Dyrektor to człowiek, który pomaga w organizacji i zapewnia możliwości działania.

Muzeum to jednak ogromna instytucja.

Zapewnia jednak wiele możliwości działania w tej kwestii.

Ale zapewne ma Pan jakieś obawy?

Obawy? Nie, to chyba złe słowo... Chciałbym po prostu sprostać wszystkim oczekiwaniom, a przede wszystkim temu, aby nadal była to sprawnie działająca, wyróżniana i nagradzana instytucja. Ważne, by było to miejsce, do którego zwiedzający będzie chciał wrócić. Poza tym, chciałbym, aby było to miejsce, z którym wszyscy się identyfikują.

Będzie Pan musiał zmierzyć się również z porównaniami z Zofią Gołubiew.

Zdaję sobie sprawę, że te porównania są nieuniknione. Mam pełną świadomość dokonań, osiągnięć i wyróżnień, jakie Muzeum Narodowe uzyskało pod jej kierownictwem. Myślę, że porównania będą możliwe dopiero po pewnym czasie, kiedy już przez jakiś czas będę pełnił funkcję dyrektora.

Zastanawiał się Pan już nad tym, co można zmienić w tej instytucji?

Proszę dać mi trochę czasu. Najpierw muszę w stu procentach „wejść” w muzeum. Trzeba przede wszystkim pamiętać o tym, że instytucji nie tworzy tylko jedna osoba, czyli „pan dyrektor”.

Nie ominie Pana problem z protestami pracowników kultury. Zastanawiał się Pan już nad rozwiązaniami?

Musimy mieć pewność, ze Muzeum Narodowe tworzą ludzie, a nie tylko dyrektor. Jestem zadeklarowanym zwolennikiem dialogu we wszystkich sprawach, dlatego wydaje mi się, że problematyczne kwestie jesteśmy w stanie wspólnie rozwiązać na drodze dialogu. Z całym zespołem można wspólnie wypracować kształt działań, które będą satysfakcjonowały wszystkich.

Trudno będzie zamienić gabinet dyrektora Instytutu Historii Sztuki na dyrektora Muzeum Narodowego?

Gabinet dyrektora Muzeum Narodowego ma powierzchnię jednej z sal dydaktycznych w instytucie. Moi studenci wiedzą, że w moim obecnym gabinecie nie spędzam zbyt wiele czasu. Chcąc być dyrektorem korzystającym z doświadczeń muzeum i doświadczenia ludzi w nim zatrudnionych, nie mogę siedzieć w jednym miejscu. Musze być w ruchu i na tym polega ta funkcja.

Pana zainteresowania związane są ze sztuką dawną. Ma Pan w planach wystawę dotyczącą dawnej sztuki Kresów Wschodnich? Ostatnio tematyka pogranicza to „nośna” kwestia.

Trudno się z tym nie zgodzić. Proszę zauważyć, że wspomniana tematyka jest przez cały czas obecna w programie muzeum, o czym świadczy doskonała wystawa „Ottomania” dotycząca przenikania kultur. Jeżeli tylko moje doświadczenie badawcze będzie pomocne w przyszłej pracy, to na pewno zostanie wykorzystane. Nie zamierzam jednak narzucać takich pomysłów, zwłaszcza, że skoro muzeum jest współtworzone przez ludzi, to ich propozycje są równie ważne.

Niegdyś miał Pan w planach wystawę poświęconą krakowskiemu architektowi Sebastianowi Sierakowskiemu.

Ten plan będzie zrealizowany przez Instytut już w grudniu, ale na trochę na innych warunkach. Jednym z elementów będzie pokaz rysunków architekta ze zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej. Jednak nie jest to już moja idea, a innej osoby, która zajmuje się przygotowaniem seminarium poświęconemu temu artyście. Oczywiście, nadal zamierzam zajmować się twórczością Sierakowskiego na płaszczyźnie naukowej.

Podobno unika Pan malarstwa.

To stwierdzenie odnosi się po prostu do moich preferencji badawczych... Ale nie, nie unikam malarstwa jako widz czy koneser. Zajmuję się jednak przede wszystkim architekturą i rzeźbą od końca XVI do końca XVIII wieku – mecenatem artystycznym czy szeroko rozumianą kulturą szlachecką Rzeczpospolitej. A powyższa deklaracja wynika z tego, że nie znam się na wszystkim. Uważam, ze nie mam oka do atrybucji i analizy malarstwa. W związku z tym, nie posiadam w swoim dorobku wielu publikacji na ten temat. Na pewno nie przełoży się to na kwestię wystaw w Muzeum Narodowym.

Co chciałby Pan usłyszeć po zakończonej kadencji?

To trudne pytanie, ale chyba: Andrzej Betlej był dobrym dyrektorem Muzeum Narodowego.

Skąd bierze się ta skromność?

Nie lubię mówić o sobie. Dla mnie wartością jest działanie.