Sprawa "Perły Bałtyku" zmierza ku końcowi

fot. pixabay.com
Na początku przyszłego roku powinien zakończyć się proces Elżbiety K. i dwojga innych oskarżonych m.in. o powoływanie się na wpływy w instytucjach publicznych. – To historia o ludzkiej chciwości – powiedział nam obrońca jednego z oskarżonych.

Elżbieta K. i Ewa P. poznały się w jednym z domów pomocy społecznej. Kobiety polubiły się i postanowiły w pewnym momencie wspólnie zarobić trochę grosza. To Elżbieta miała być tą, która doprowadziła do szaleńczej wyprawy nad morze w celu przejęcia budynków sanatorium.

Wcześniej Elżbieta K. za pośrednictwem Ewy P. poznała dwóch biznesmenów, wspólników z jednej firmy. Jeden z nich uwierzył w opowieści o koneksjach oskarżonej. Zanim pojechali nad morze, aby rozmawiać z ważnymi osobami o dotacjach na inwestycje, biznesman na różnego rodzaju licytacje komornicze wpłacił ponad 200 tys. złotych. Pieniądze przepadły.

Kobiety zbierały ekipę, która miała przyjechać do Kołobrzegu i za pomocą ministerstwa finansów oraz środków unijnych odremontować, a później prowadzić sanatoria. Elżbieta K. była w stałym kontakcie nie tylko z ministrami, ale też ówczesną premier Beatą Szydło. Kobieta była tak pewna siebie, że, jak zeznają świadkowie, rozmawiała przez telefon w ich obecności. Pozwoliła sobie nawet na udzielenie reprymendy samemu Zbigniewowi Ziobrze.  – Cały ten teatr był przekonujący – stwierdził Marek S., jeden z uczestników eskapady.

Jeden wielki żart

Po miesiącu pobytu w Kołobrzegu i udziału w eksperymencie społecznym, niemalże takim jak Czeski Sen, przyszedł czas na otwarcie „Perły Bałtyku”. Elżbieta K. przedstawiała wydarzenie, jakby co najmniej otwierano autostradę łączącą dwa przeciwległe krańce kraju. Miała się zjawić część rządu, ale wszystko skończyło się na komisariacie.

Okazało się też, że hotel, w którym przebywała cała grupa odcięta od świata zewnętrznego, nie był opłacony. A Elżbieta K. zniknęła. Zostali z rachunkiem na 30 tys. złotych. Już wtedy postanowili wszystko opowiedzieć policji. Funkcjonariusze mieli problem z uwierzeniem w to, co mówili.

Sprawa w sądzie rozpoczęła się w grudniu 2018 roku. Jak informuje adwokat jednej z oskarżonych,  jest już na końcowym etapie. Odbierane będą wyjaśnienia Elżbiety K., która wcześniej stwierdziła, że nie będzie nic mówić.