SMS z ostrzeżeniem nie przyjdzie

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Czy w naszym mieście powinno funkcjonować powiadomienie o niebezpieczeństwach wysyłane smsami? O to prezydenta Krakowa zapytał przewodniczący rady miasta Bogusław Kośmider, wzorując się na rozwiązaniach z Bydgoszczy, gdzie taki system funkcjonuje.

Bydgoszcz zakupiła taką usługę za 19,7 tys. złotych, miesięcznie płaci abonament w wysokości kolejnych 200 zł – to wystarcza na 100 tys. smsów. Do kilku tysięcy mieszkańców spływają ostrzeżenia meteorologiczne, informacje o awariach w komunikacji miejskiej czy o poszukiwanych przez policję osobach.

Również w drugą stronę mogłoby to działać – oznacza to, że ludzie za pomocą wiadomości tekstowych mogliby informować urzędników o jakichś zagrożeniach. Do tej pory na razie jednak do tego nie doszło.

Kraków nie potrzebuje?

Do miasta zwracali się przedsiębiorcy oferujący takie usługi. Jak wynika z informacji Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, wiele spraw ma charakter lokalny i w tak dużym mieście jak Kraków nie sprawdziłoby się to.

– Komunikacja ze społeczeństwem i przekazywanie bieżących informacji o potencjalnych zagrożeniach czy klęskach żywiołowych odbywa się poprzez Regionalny System Ostrzegania. Komunikaty pojawiają się m.in. w TVP1, TVP2 czy TVP Regionalnej. Użytkownicy smartfonów mogą korzystać z aplikacji mobilnej – odpowiada Jacek Majchrowski.

Prezydent uważa, że również komunikaty wysyłane z biura prasowego do wszystkich krakowskich mediów wystarczają. Ten system uzupełniają miejskie aplikacje oraz media społecznościowe. Profil Kraków PL obserwuje ponad 200 tys. osób.

O!strzegator

Od lutego 2016 roku krakowianie mają dostęp do aplikacji, która ma za zadanie powiadamiać ich o konkretnych problemach.

– Już ponad milion razy krakowianie przeczytali nasze komunikaty na swoich telefonach dzięki aplikacji mobilnej. O!strzegator ma już rok i korzysta z niego blisko 40 tysięcy użytkowników – poinformował niedawno ZIKiT.

Aplikacja opiera się na systemie geolokalizacji. Oznacza to, że osoby mieszkające na np. w Dębnikach dostaną informację, która ich będzie dotyczyć, a sąsiedzi z Podgórza już nie.

– Nadawca ma możliwość zdefiniowania obszaru, dla którego przeznaczona jest dana wiadomość. Może to być województwo, miasto, dzielnica lub dowolny teren zaznaczony na mapie. Wiadomość w ciągu kilku sekund dociera do wszystkich użytkowników – czytamy na stronie miejskiej jednostki.

Użytkownik może sobie wybrać interesujący go temat np. spośród takich jak Transport i Komunikacja, Awarie, Jakość powietrza w Twojej okolicy, Ostrzeżenia meteorologiczne i hydrologiczne albo Wydarzenia w Twoim mieście. Dodatkowo to właśnie sami mieszkańcy mogą zgłaszać niepokojące ich wydarzenia, awarie czy choćby dziury w drodze.

Tak działają miejskie spółki

O awariach sieci ciepłowniczej MPEC do tej pory powiadamiał na swojej stronie internetowej. Teraz jednak rozważa, czyby nie korzystać z O!strzegatora. Krakowskie wodociągi informują o awariach na Facebooku. Te poważniejsze są przekazywane mediom. Spółka wykupiła też dostęp do aplikacji, o której była już mowa. Również miejski przewoźnik korzysta z tej formy informowania ludzi. Poza tym regularnie zamieszczane są komunikaty na Twitterze i Facebooku. Do tego MPK ma do dyspozycji tablice elektroniczne na przystankach czy monitory w autobusach i tramwajach.

Mimo wszystko prezydent zobowiązał wydział do przeanalizowania, czy faktycznie taki system ostrzegania ludności nie byłby w Krakowie potrzebny. Na wyniki analizy poczekamy do października.