Po wyroku ws. „Skóry”. „Uniewinnienie odsuwa się w czasie”

fot. DK/LoveKraków.pl

W wizjerze kamery twarz Roberta J. była zielona. Tak, jak jego więziennych drelich. Oblicze oskarżonego o brutalne zabójstwo sprzed blisko ćwierćwiecza stężało, gdy zapadł wyrok – dożywotnie pozbawienie wolności. – To nie koniec, to zaledwie koniec początku – stwierdził jego obrońca mec. Łukasz Chojniak, cytując Winstona Churchilla.

Co może czuć osoba przekonana o swojej niewinności, gdy słyszy, że resztę życia spędzi za kratami? Czy jakikolwiek wyrok może przynieść ulgę matce, która straciła dziecko w makabrycznych okolicznościach i przez ponad 20 lat żyła ze świadomością, że sprawca zabójstwa uniknie kary?

14 września 2022 po 85 posiedzeniach sądu zapadł nieprawomocny wyrok skazujący Roberta J. na resztę życia za kratami. Sąd stwierdził, że oskarżony kierowany motywami zaspokojenia popędów seksualnych oraz innych dewiacji na przełomie 98 i 99 roku zabił, rozczłonkował i oskórował kobietę – 23-letnią studentkę religioznawstwa., Kasię Z., jak widnieje na jej nagrobku.

Jakie motywy miał mieć sprawca? Złożone: „wynikały z zaburzeń preferencji seksualnych o typie złożonym”. W zaburzeniach miały znaleźć się cechy sadystyczne i fetyszystyczne z elementami „nekrosadyzmu, fetyszyzmu nekrofilnego”.

Żmudne śledztwo

Jeden z prokuratorów, który nie brał udziału w postępowaniu, pochwalił swoich kolegów i zaznaczył, że to była dobra, żmudna, wieloletnia praca. Natomiast prowadzący śledztwo Piotr Krupiński był oszczędny w słowach. Po wyroku nie chciał za wiele powiedzieć ponad 40 przedstawicielom mediów, którzy zebrali się w budynku Sądu Okręgowego w Krakowie.

Ten sukces oskarżyciela publicznego wiele kosztował Skarb Państwa, i to dosłownie. Krążą niepotwierdzone na razie informacje o poważnych kwotach, jakie śledczy wydali na różnego rodzaju ekspertyzy i zbieranie dowodów podczas postępowania przygotowawczego. W I instancji to wystarczyło, by wydać najsurowszy wyrok.

Ulga matki?

W sądzie matkę Katarzyny Z. reprezentował mec. Jan Znamiec. Po wyroku stwierdził, że trudno znaleźć określenie, jak rodzina ofiary przyjęła wyrok. – Był na pewno oczekiwany. Matka chciała przede wszystkim zakończenie tej sprawy. Żyła w ciągłej niepewności: najpierw czy je córka żyje, a jak się okazało, że nie, to czy jest znany sprawca. Teraz mamy karę i pytanie, czy ta osoba jest winna – stwierdził mecenas.

Jan Znamiec stwierdzi też, że to koniec pewnego etapu życia kobiety, na którym koncentrowała się przez ostatnie dwadzieścia lat. – Dziś zaczyna się koniec tej historii – powiedział.

Adwokat ocenił, że był to proces trudny, bo nietypowy, wymagający nieszablonowego podejścia. – W dużej mierze materiał dowodowy opierał się na tworzeniu portretu psychologicznego i pewnej analizy poszlak, które później były konstruowanymi dowodami – przyznał.

„Znacie tylko jedną wersję”

Adwokat Łukasz Chojniak, główny obrońca Roberta J., stwierdził, że z uwagi na wyłączenie jawności postępowania nie może się dzielić szczegółami ani odnieść do ustnego uzasadnienia wyroku w szczegółach.

– Co mogę powiedzieć, to to, że wyrok uniewinniający w tej sprawie odsuwa się w czasie. Ustne motywy, o których nie możemy rozmawiać, nie przekonują mnie – stwierdził mecenas i dodał, że cały czas opinia publiczna zna jedynie wersję, którą dziennikarze usłyszeli od organów ścigania.

– To walka o niewinność tego człowieka. Przypomniało mi się powiedzenie, które idealnie pasuje do tej sytuacji – „To nie jest koniec, to nawet nie jest początek końca, to dopiero koniec początku!”. I już zapowiadam, że będziemy składać apelację – powiedział Chojniak.

(Nie)zbite dowody

Mecenas podzielił się refleksją, że szanuje optykę prokuratury w tej sprawie, ale liczył na sąd, który powinien się przyjrzeć złożonym przez obronę krytycznym uwagom do dowodów zebranych przez śledczych. – Jednym z problemów w tej sprawie było to, że nie tylko nie było materiału dowodowego, ale też pominięto krytyczne uwagi – stwierdził.

Obrona ma też zastrzeżenia czysto proceduralne. Mowa tu o kilku miejscach, kiedy prawo do obrony oskarżonego zostało rażąco naruszone oraz o braku analizy podważających dowody opracowaniach.

– W toku postępowania wysunęliśmy liczne argumenty naukowe, opinie, które podważały stanowisko w tej sprawie – mówił adwokat.

Adwokat na pytania dotyczące „mocnych” dowodów, odparł, że jeśli takie by były, to dowiedziałaby się o nich prasa. Dziennikarze też, gdyby postępowanie nie było utajnione, mogliby poznać argumenty obrony, co pozwoliłoby na zadawanie „trudnych pytań prokuraturze”. Do tego jednak nie doszło.

–  Po ludzku się nie zgadzam z tym wyrokiem, bo jest on krzywdzący, ale nie mogąę z uwagi na procedury powiedzieć, dlaczego się nie zgadzam – dodał Łukasz Chojniak. Te argumenty będą mogły wybrzmieć dopiero w apelacji.