„Stanisław tak wgryzł się w Kraków, że nie było dla niego żadnych tajemnic”

Stanisław Dziedzic

W środę najbliższa rodzina, ale także przedstawiciele władz państwowych oraz samorządowych pożegnali dr Stanisława Dziedzica, wieloletniego dyrektora Wydziału Kultury Urzędu Miasta Krakowa a później twórcę i dyrektora Biblioteki Kraków.

Ze łzami w oczach swoje przemówienie podczas pogrzebu na Cmentarzu Salwatorskim wygłosił prezydent Krakowa Jacek Majchrowski:

Szanowni Państwo, 
ciężko jest przemawiać nad trumną kogoś, kogo się znało 25 lat i był jednym z najbliższych współpracowników.

Staszek urodził się poza Krakowem, przyjechał tutaj na studia, skończył polonistykę, studia dziennikarskie i z zarządzania, tu zrobił doktorat z literaturoznawstwa. Osiadł na stałe w Krakowie, tak jak wielu ludzi.

Ktoś kiedyś powiedział, że Julian Tuwim był takim poetą, który wgryzł się w język polski, że przegryzł go na wylot. Stanisław tak wgryzł się w Kraków, że nie było dla niego żadnych tajemnic.

Poświęcił się kulturze. Był wydawcą: wydawał dzieła Karola Wojtyły, ale także innych poetów. Był osobą, która pisała. Był uczonym: napisał ok. tysiąca publikacji dziennikarskich i naukowych, ale także doktorat.

Pracował na uniwersytecie nie tylko naukowo ale także organizacyjnie. W komitecie obchodów jubileuszu odegrał olbrzymią rolę, ale także w komitecie obchodów 750-lecia lokacji Krakowa. To za jego czasów powstała cała koncepcja Krakowskich Nocy, począwszy od Nocy Teatru. To za jego czasów powstało wiele inwestycji w kulturze: w teatrach czy muzeach.

Był osobą, która dbała o to miasto, jak mało kto. Jeśli popatrzymy, także na jego działalność, którą prowadził poza ścisłymi regułami organizacyjnymi, jako urzędnik i dyrektor wydziału, to zobaczymy ogrom jego pracy. Tak się stało, że odszedł w przededniu finału, mam nadzieję niedługiego, dwóch wielkich dzieł, o których poprowadzenie go poprosiłem: Wielkiej Encyklopedii Krakowa i zakończenie reorganizacji ale także budowy i przenosin Biblioteki Kraków. Był tą osobą, która spoiła dzieło naprawdę wielkie i ważne. Spotkał się tam z olbrzymim, znakomitym przyjęciem - był bowiem osobą dobrą, ciepłą, która potrafiła wszystkich wysłuchać.

Miał może taką jedną wadę - zawsze, na wszystkie spotkania lekko się spóźniał. Teraz niestety tę wadę zlikwidował i na inne spotkanie odszedł za wcześnie, zdecydowanie za wcześnie. 67 lat to naprawdę nie był wiek panie Stanisławie na odchodzenie. Sądzę, że krakowska kultura bez pana będzie już inna.