Tomasz Urynowicz: Nawet prezydent nie zwolni mnie z myślenia o problemach Krakowa [Rozmowa]

Tomasz Urynowicz fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Skawina jest rzeczywiście liderem w walce ze smogiem, podobnie jak Kraków. Są jednak takie gminy, jak na przykład Kocmyrzów-Luborzyca, która przekazuje 0,01 proc. budżetu na wymianę pieców, czy równe 0 proc. jak Niepołomice – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl Tomasz Urynowicz, wicemarszałek Małopolski oraz członek zarządu krajowego partii Porozumienie Jarosława Gowina.

Patryk Salamon, LoveKraków.pl: Jak daleko sięgają ambicje polityczne Tomasza Urynowicza?

Tomasz Urynowicz, wicemarszałek Województwa Małopolskiego: Moje ambicje polityczne polegają tylko na skutecznym i sprawnym realizowaniu zadań, jakie są przede mną.

A tłumacząc to na zrozumiały język: chce pan zostać prezydentem Krakowa?

Jeżeli pojawiają się takie głosy, to odbieram je z sympatią, ale nie są one efektem rozmów ze mną. Wybory prezydenckie w Krakowie będą za cztery lata, w 2023 roku. Dziś nikt nie wie, jak będzie wyglądała polityka za pół roku czy rok. To, co jest z mojej perspektywy najważniejsze, to sprawne realizowanie zadań. Skupiam się na tym, aby moja praca była dobrze oceniana i przynosiła efekty dla województwa i Krakowa. Chciałbym, abyśmy odczarowali myślenie o samorządowych politykach. Chcę być pozytywnym przykładem skupienia się nie na działalności partyjnej, dalekosiężnych planach politycznych, tylko powiem po nowohucku, bo jestem z robotniczej rodziny: na normalnej, zwykłej robocie. Wiele pracy jest przed nami, bo odziedziczyliśmy po poprzednikach sporo kłopotów.

Może pan zadeklarować, że w 2023 roku nie będzie kandydował na prezydenta Krakowa?

Mogę jasno powiedzieć, że w 2023 roku nie wiem, co będę robił.

Po co na Facebooku została utworzona tajna grupa najbliższych pana współpracowników „Tomek 2023”?

A jest taka grupa? Nie wiem. W gronie współpracowników nawet nie analizowaliśmy takich wariantów politycznych. O jednej rzeczy proszę pamiętać: w 2023 roku będą wybory samorządowe, czyli nie tylko prezydenckie, także, a może przede wszystkim, do Sejmiku Województwa, a jak mówią eksperci, kampanię zaczyna się w pierwszy dzień po wyborach…

Czyli jest pan bardziej w kampanii samorządowej niż prezydenckiej?

Patrząc w ten sposób, każdy polityk, nawet samorządowy, cały czas jest w trakcie kampanii.

Jak pan ocenia prezydenturę Jacka Majchrowskiego, z perspektywy byłego radnego Krakowa, a obecnie marszałka?

Mam z prezydentem Majchrowskim problem. Z jednej strony znam go wiele lat i zrealizowaliśmy sporo projektów w poprzednich kadencjach.

Udało się m.in. stworzyć i realizować program budowy Smoczych Skwerów.

To jeden z tematów, a było ich trochę, choćby reforma międzyszkolnych ośrodków sportowych. Jako były radny Krakowa uważam, że pan prezydent zbyt często zapominał nie tylko o autorach projektów, które rodziły się w radzie miasta, ale też o własnych deklaracjach. Prezydent na kilka lat potrafił zawieszać bardzo ważne projekty. Tak było na przykład z ostatecznie uchwalonym niedawno Parkiem Kulturowym w Nowej Hucie. Projekt był, ale został w pewnym momencie schowany do szuflady. Podobnie prezydent postąpił z uchwałą krajobrazową, która miała pomóc uporządkować przestrzeń w Krakowie. Nie bardzo wiem, dlaczego prezydent wiele rzeczy porzuca.

To chyba model zarządzania prezydenta Majchrowskiego, że niektóre rozpoczęte projekty nie są finalizowane. Bardzo prozaiczny przykład: zostały zamówione nowe wózki do sprzedaży obwarzanków, ale ostatecznie projekt nie jest kontynuowany.

Myślę, że to wina systemu zarządzania miastem. Administracja miasta sprawia wrażenie, że jest zaskoczona tym, że Kraków jest duży. Skoordynowanie wielu projektów wymaga bezwzględnego zaufania do współpracowników albo innej, aktywnej metody zarządzania przez prezydenta. Bardzo często widać, że poszczególne obszary z sobą nie współpracują. Jest też problem z wyciąganiem nauki z błędów przeszłości. Co roku mamy do czynienia z koordynacją bieżących remontów i organizacją objazdów. Co roku popełniane są te same błędy. Ale uczciwie też mogę za kilka spraw Prezydenta pochwalić, np. nowa zieleń w mieście czy aktywność lokalnych ośrodków kultury. Z drugiej strony prezydentowi brakuje stanowczości w ważnych sprawach. Takim przykładem z ostatnich miesięcy jest strefa czystego transportu na Kazimierzu. Uparłbym się i walczyłbym o to, aby strefa pozostała.

Jednak rani Prawa i Sprawiedliwości nie chcieli strefy czystego transportu. To oni dążyli do jej likwidacji.

Radnym nie jestem. Nie mam okazji do weryfikowania swoich poglądów w codziennych kontaktach z radnymi. Nie istnieje dogmat, że monopol na kwestię czystego transportu ma tylko lewica. Prawica również musi zajmować się takimi tematami.

Dopiero od kilku lat widać, że prawica zauważyła trend i próbuje upowszechniać strategię zielonego konserwatyzmu. Pan to próbuje przełożyć na małopolski grunt?

Robię to z przekonaniem. To jest dobry kierunek, zwłaszcza dla rozwoju Krakowa. Akurat w tych tematach mam inne zdanie niż koledzy w radzie miasta, jeśli chodzi o strefę czystego transportu.

Wspomniał pan wcześniej, że poprzednicy pozostawili panu sprawę uchwały antysmogowej. To jest złe rozwiązanie?

Sama uchwała nie. Jest dużym wyzwaniem liczba kopcących pieców poza granicami miasta i to nie wygląda optymistycznie. 2022 rok to pierwsza granica usunięcia części kopciuchów. Pół miliona pieców do likwidacji w całej Małopolsce wymaga podjęcia poważnych działań.

Jakich?

Tworzymy narzędzia dla gmin, aby mogły łatwiej pozyskiwać środki w ramach rządowego programu Czyste Powietrze czy Stop Smog. Wszędzie tam, gdzie mamy świadomość, że gminy nie poradzą sobie z problemem – pomagamy.

Podkrakowskie gminy będą potrafiły wykorzystać narzędzia, aby likwidować piece?

Potrzebnych jest blisko 200 milionów złotych i tyle środków zostało w programach operacyjnych zaplanowane na ten cel. Metropolia Krakowska przenosiła jednak środki, np. na zakup autobusów dla Krakowa, co spowodowało, że finalnie zmniejszona została kwota na wymianę pieców. Gdy pokazuje się statystyki, że w jakiejś gminie o 200 procent przyspieszyła wymiana pieców, to nie mamy pełnego obrazu. Oznacza to, że zamiast 20 palenisk wymieniono 60. Dalej jednak pozostaje problem kilku tysięcy pieców do wymiany. Przekonujemy, aby gminy na poważnie zajęły się tym problemem.

Niektóre gminy biorą to na poważnie, jak np. Skawina.

Skawina jest rzeczywiście liderem w walce ze smogiem, podobnie jak Kraków. Są jednak takie gminy, jak na przykład Kocmyrzów-Luborzyca, która przekazuje 0,01 proc. budżetu na wymianę pieców, czy równe 0 proc. jak Niepołomice. To pokazuje, że odpowiedzialność za kwestie ochrony środowiska nie może być tylko kierunkowana na pozyskiwanie pieniędzy z budżetu unijnego w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. Trzeba zdobywać środki z innych źródeł.

Może gminy zaczną walkę o poprawę jakości powietrza, jak będą czuły bardzo silną presję ze strony mieszkańców?

W tych działaniach naszym głównym partnerem są lokalne stowarzyszenia i alarmy smogowe. Niestety, było też tak, że do tej pory obie strony: samorządowa i społeczna w sprawie czystego powietrza patrzyły na siebie jak pies na jeża. Teraz robimy wszystko, aby właśnie alarmy smogowe były głównymi partnerami samorządu. Wiem, że narażam się włodarzom wielu gmin, ale nie ma odwrotu od zasady współpracy ze stroną społeczną. Świadomość mieszkańców jest najważniejsza, bo to nie wójt, a mieszkaniec musi zacząć od wymiany pieca we własnym domu. Z drugiej strony mamy program ekointerwencja, który usprawnia możliwość zgłoszenia szkody środowiskowej. Teraz trzeba to zgłaszać w wielu instytucjach, za chwilę będzie można to zrobić szybko za pomocą aplikacji. Widać bardzo wyraźnie, że wzrasta liczba zgłoszeń, ale niestety nie maleje liczba szkód. Wydaje mi się, że mieszkańcy są na tyle świadomi, że trzeba reagować również na przestępstwa związane z ochroną środowiska. Od przyszłego roku uruchomimy system informacji o stanie środowiska, który będzie działał w każdej gminie.

Na czym to będzie polegało?

System pyłomierzy będzie zainstalowany przynajmniej na jednym budynku szkolnym w każdej gminie. Pojawi się również wyświetlacz, dzięki temu stan powietrza będzie znany rodzicom, dzieciom oraz innym mieszańcom gminy. To jeden z nowych projektów, które zrobimy w ramach EkoMałopolski w przyszłym roku. To działa na świadomość, ale w nowym programie ochrony powietrza będziemy chcieli dać także inne narzędzia. W tym dokumencie pojawi się wyjściowy pomysł na obniżenie docelowych poziomów zanieczyszczenia powietrza. Będziemy chcieli zejść do norm proponowanych przez Światową Organizację Zdrowia, czyli dwukrotnie niższych. Chcemy również dać gminom narzędzia doraźne, jak możliwość zamykania wjazdu do centrów czy narzucenie obowiązku mycia ulic. Chcemy wzmocnić system kontroli gminy u mieszkańca, a z drugiej strony karać gminy, które nie dążą do poprawy jakości powietrza.

Urząd jest w stanie wprowadzić te rozwiązania np. w Gorlicach, Kętach czy każdej innej miejscowości na terenie Małopolski?

Będziemy o to walczyć – działamy w granicach obowiązującego w Polsce prawa.

Sejmik i zarząd województwa dysponują bardzo poważnym instrumentem prawnym, czyli możliwością wprowadzenia zakazu palenia węglem na terenie gminy. Z tego narzędzia będziecie korzystać?

Będziemy korzystać, jeśli uchwały będą zgłaszane przez poszczególne samorządy gminne. Tarnów podjął już taką uchwałę, wcześniej Skawina, a Rabka chciałaby wprowadzić u siebie zakaz w strefie uzdrowiskowej. Mamy teraz problem z tarnowską uchwałą. W tej uchwale jest jednak błąd, z jakim zmagał się Kraków w sądach administracyjnych, czyli dopuszczono możliwość palenia w kominkach. Wiemy już teraz, że uchwała, gdyby została podjęta przez sejmik, byłaby uchylona.

Tarnów będzie chciał to poprawić?

Wyślemy pismo do władz Tarnowa. Podziękujemy za inicjatywę, ale będziemy zachęcać do wyciągnięcia lekcji z krakowskiego przykładu. Nie mamy możliwości zrobienia odstępstw w uchwale antysmogowej innych, niż dopuszcza to ustawa o ochronie środowiska. A teraz musimy robić wszystko, aby uchwała antysmogowa dla Krakowa była egzekwowana konsekwentnie. To przecież na przykładzie stolicy Małopolski uczą się inne gminy.

Miał pan pewnego czasu mocne starcie z wiceprezydentem Andrzejem Kuligiem chwilę przed wejściem w życie zakazu palenia węglem w Krakowie.

Musiałem reagować i stąd było moje wystąpienie. Nie możemy przejść do porządku dziennego w sytuacji, kiedy istnieje obszar spraw nierozwiązanych, a lada moment miała wejść w życie uchwała. Patrzymy z perspektywy całego regionu i chcielibyśmy Kraków pokazywać jako wzór. Niestety są słabe strony. Pozostało 4 tysiące kopcących pieców, z czego wobec 1,5 tys. to obiektywnie trudny problem z wymianą, jednak trzeba coś zrobić. Pisaliśmy do miasta jeszcze przed wejściem uchwały antysmogowej z prośbą o uszczegółowienie planu kontroli, a z drugiej strony o wskazanie, jak władze Krakowa zamierzają rozwiązać problem istniejących pieców.

Prezydent Kulig odpowiedział panu, aby zajmował się pan sprawami Małopolski, a nie wtrącał do Krakowa.

Przypomnę, że jestem wicemarszałkiem Małopolski, ale wybieranym przez mieszkańców Krakowa, bo również pełnię mandat radnego województwa. Mnie z myślenia o Krakowie i jego problemach nie zwolni ani prezydent Andrzej Kulig, ani nikt inny.