Zabójstwo na Teligi. "To dobry chłopak był"

Oskarżony fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Kolejna sesja rozprawy oskarżonych o zabójstwo Miłosza B. w dużej mierze poświęcona była na zeznania opiekunów Macieja K., który miał brać udział w krwawym zajściu na Prokocimiu. Para tłumaczyła, dlaczego, gdy przyszła policja, postanowili ukryć u sąsiadki 18-latka.

To, że rodzice nie są w stanie kontrolować swoich dzieci, zwłaszcza dorosłych, jest oczywiste. Tym większym szokiem jest dla nich sytuacja, kiedy syn lub córka zostają zatrzymani przez policję, nie mówiąc już o oskarżeniu o udział w brutalnym zabójstwie.

Ojczym Macieja K. zeznał, że wiedział, czym zajmował się chłopak. Znał jego zainteresowania i kilku kolegów. Biznesman stwierdził, że w mieszkaniu nie było jakichś emblematów klubowych, a Maciej jakoś szczególnie nie interesował się piłką nożną.

Bogdan W. opowiedział o dniu zdarzenia. Nie różnił się on znacząco od standardowego. Rano wszyscy wyszli z mieszkania – rodzice do pracy, oskarżony do szkoły. Po południu wrócili do domu, ale Macieja K. nie zastali. Miał iść na siłownię. Około 23 wrócił do domu. Świadek nie zauważył, aby jego syn zachowywał się w nietypowy sposób.

Rankiem do domofonu zadzwoniła policja. Zdaniem świadków nie powiedzieli, w jakiej sprawie się zjawili. Matka oskarżonego, widząc jego przestraszoną twarz, kazała mu iść do sąsiadki, która mieszkała w tym samym bloku, ale na wyższym piętrze. Nikt się nie spodziewał, że to coś poważnego. – To był dobry chłopak, ale jak każdy nastolatek coś tam mógł narozrabiać – stwierdził Bogdan W.

Dwa lata

Policjanci usłyszeli na początku wersję, że ich syn nie wrócił na noc. Po przeszukaniu jego pokoju okazało się, że miał kilka zawiniątek z marihuaną. Rodzice wywnioskowali, że stąd nerwowe zachowanie syna. Oprócz tego funkcjonariusze ujawnili wagę elektroniczną, kilka szalików czy gaz pieprzowy.

W końcu rodzice powiedzieli policjantom prawdę – że syn wrócił do domu w nocy i może to potwierdzić zapis z monitoringu.

Matka Macieja K. doprecyzowała, że jeszcze w czasie czynności policjantów zadzwonił telefon i to był właśnie oskarżony. Stwierdziła, że dopiero później się z nim skontaktuje. Do spotkania doszło po dwóch dobach. 18-latek zapewnił, że wszystko się wyjaśni – wtedy już było jasne, o co Maciej K. jest podejrzewany. – Od tego czasu przez dwa lata nie widziałam swojego dziecka – powiedziała sądowi Agnieszka M.

Oskarżony ukrywał się kilka tygodni. W końcu został zatrzymany na Śląsku po koniec czerwca 2018 roku.

– Mój syn skończył 8 grudnia 18 lat. Miesiąc później zdarzyła się taka sytuacja. To był dla niego szok. Dla mnie jeszcze większy – przyznała Agnieszka M.

*

Sprawa dotyczy zabójstwa Miłosza B. Do zdarzenia doszło 31 stycznia 2018 roku w Prokocimiu.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Bieżanów-Prokocim