Dlaczego krakowianie wciąż podróżują samochodami? [List Czytelnika]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

„Temat zniechęcania kierowców do poruszania się samochodami po krakowskich ulicach jest niezmiennie aktualny od lat. Rzecz w tym, że jedni tego chcą, choć nie bardzo potrafią sobie z tym poradzić, a drudzy wręcz przeciwnie – widzą sens w zachęcaniu kierowców do podróżowania na własnych czterech kółkach” – pisze w mailu przesłanym do naszej redakcji dr hab. inż. Jerzy Domżał, adiunkt w Katedrze Telekomunikacji AGH.

Na niebezpieczeństwa drugiego aspektu zwraca uwagę pani Monika Waluś w tekście „Jak wyciągnąć krakowian zza kierownicy” w „Gazecie Wyborczej” z 26 listopada. Należy zgodzić się, że propozycja obniżenia stawek za godzinę parkowania do 2 zł (tylko dla krakowian) postawiona przez Bogusława Kośmidera jest niczym innym jak zachętą do podróżowania samochodem. Proste podniesienie stawek do 10 zł, proponowane przez innych, również nie jest rozwiązaniem idealnym, podobnie z resztą jak dokonane ostatnimi czasy zmniejszenie liczby miejsc parkingowych w centrum miasta. Wszystkie te działania niosą za sobą pewne ryzyka. Niska stawka spowoduje szybkie wyczerpanie miejsc do parkowania – tych które jeszcze pozostały. Zbyt wysoka cena (podobnie zresztą jak brak miejsc do parkowania) zniechęci do korzystania z usług firm czy sklepów w obrębie strefy płatnego parkowania. Kompromisem (z resztą z powodzeniem przyjętym w wielu miejscach na świecie) jest zapewnienie odpowiednio dużej liczby miejsc parkingowych z darmową pierwszą godziną i odpowiednio wysoką stawką za każdą kolejną godzinę parkowania. Likwidacja miejsc parkingowych od miesięcy była realizowana przez ZIKiT jako jeden ze sposobów uspokajania ruchu i zachęcania ludzi do przesiadania się do komunikacji miejskiej. Władze miasta zdają się działać jak zły nauczyciel, który karami chce zmotywować swoich uczniów do nauki. Na takiej polityce urzędników tracą jednak zarówno mieszkańcy, przedsiębiorcy jak i budżet miasta. Ale ZIKiT swoje „badania” zrobił i publicznie chwali się skutecznością. Jednak czy słusznie?

W sierpniu na łamach „Gazety Wyborczej” został opublikowany tekst mojego autorstwa, w którym zakwestionowałem sposób dojścia przez ZIKiT do wspomnianych danych. Jako naukowiec nie mogę zgodzić się na taki sposób prowadzenia działań przez urzędników ZIKiT-u. Nie akceptuję również faktu, że wyniki „badań” przeprowadzonych przez ZIKiT są powtarzane w kolejnych artykułach jako wiarygodne źródło informacji, co w konsekwencji utwierdza czytelnika w przekonaniu o pozytywnych zmianach w zakresie komunikacji miejskiej.

Żeby dowiedzieć się, ilu pasażerów jeździ komunikacją zbiorową ZIKiT wysłał swoich pracowników na przystanki, by ci łącznie przez jedną godzinę szacowali sobie znanymi metodami liczbę pasażerów. Fakt nazywania tego eksperymentu badaniem, w dodatku prowadzonym przez zainteresowanych uzyskaniem korzystnego wyniku, nie spowoduje, że będzie to w istocie wiarygodny proces badawczy. Warto również dodać, że pozytywnych odczuć ZIKiT-u nie potwierdzają dane liczbowe dotyczące sprzedaży biletów – liczba sprzedanych biletów okresowych w pierwszym kwartale 2018 r. spadła o 22 tys. w porównaniu z analogicznym okresem z 2017 r.

Utrzymywanie tezy, jakoby marcowe „badania” wykazały większą popularność komunikacji miejskiej w porównaniu z rokiem poprzednim jest nieuzasadnione. Z całą stanowczością stwierdzam, że zaprezentowane wyniki „badań” tego nie udowodniły. Zachęcam każdego zainteresowanego do zweryfikowania poziomu „badań” ZIKiT-u wśród naukowców zawodowo zajmujących się prowadzeniem wiarygodnych badań.

Wątpliwa jest również teza utrzymująca, że osoby wspierające dotychczasową politykę transportową miasta nie chcą zatruwać powietrza spalinami.

Zadam więc pytanie: czy polityka transportowa miasta jest rzeczywiście proekologiczna? Czy fakt, że raport niezależnej, amerykańskiej instytucji INRIX daje Krakowowi palmę pierwszeństwa w 2018 r. wśród najbardziej zakorkowanych miast Polski (122 miejsce na świecie) cokolwiek zmienia w forsowanej przez ZIKiT i nierzetelnie powtarzanej przez dziennikarzy tezie? Czy zwiększanie korków to działanie zmniejszające zatruwanie miasta spalinami? Czy mieszkańcom wydłuża się czas dojazdu do miejsca docelowego zamiast konsekwentnie go skracać?

Komunikacja zbiorowa jest wybawieniem dla ciągle rozrastającej się aglomeracji krakowskiej. Jednak i ona nie będzie sprawnie działać, gdy miasto będzie paraliżowane przez korki. ZIKiT zamiast zmniejszać korki, wygenerował jeszcze większe problemy. Może warto byłoby przeprowadzić dziennikarską analizę i zapytać samych kierowców stojących w korkach dlaczego preferują taki sposób poruszania się po mieście zamiast przesiąść się do komunikacji miejskiej. Być może po prostu kierowcy wybierają najkorzystniejszą opcję w zakresie czasu dojazdu, a nie stoją tam by posłuchać radia czy zapalić papierosa (jak zasugerował jakiś czas temu pan Piłat z ZIKiT w audycji Analizy w radio Tok FM). To właśnie ci kierowcy stojący w korkach przede wszystkim mówią każdego dnia ZIKiT-owi (na szczęście już byłemu), jak bardzo jego pomysły na organizację ruchu są błędne.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Stare Miasto