News LoveKraków.pl

Łukasz Gibała kontra deweloperzy. „Teraz może protestować, jako prezydent musiałby podejmować trudne decyzje”

Łukasz Gibała
Łukasz Gibała dał się poznać jako zagorzały krytyk deweloperów. Gdyby został prezydentem, sam musiałby wydawać dla nich pozwolenia na budowę.

Kandydujący na prezydenta miasta Łukasz Gibała (stowarzyszenie „Kraków dla Mieszkańców”) od wielu lat krytykuje działania deweloperów. W 2016 roku stwierdził wręcz, że rządzą oni Krakowem. Gibała niejednokrotnie wytyka miejskim urzędnikom, że za wolno tworzą plany miejscowe, którymi można chronić tereny zielone przed zabudową. Twierdzi również, że miasto zbyt pochopnie wydaje pozwolenia budowlane.

Gdyby liderowi „Krakowa dla Mieszkańców” udało się zostać prezydentem, a ostatnie sondaże dają mu na to duże szanse, sam musiałby wydawać decyzje, zezwalające na budowę np. nowych osiedli.

Załóżmy taką sytuację. Mieszkańcy protestują przeciwko postawieniu bloków pod ich oknami, na terenie zielonym. Będąc aktywistą i radnym, Gibała może protestować. Jako prezydent, gdyby inwestor dopełnił wszelkich formalności i nie byłoby żadnych przeciwskazań prawnych, musiałby wydać pozwolenie na budowę. Przed takimi, trudnymi i nowymi dla niego sytuacjami będzie stawiany Łukasz Gibała, gdyby udało mu się wygrać wybory samorządowe pod Wawelem.

Potrzeba nowych mieszkań

Jego środowisko zdaje sobie sprawę z tego, że nie można blokować wszystkich inwestycji deweloperskich w mieście. – W Krakowie brakuje ok. 100 tys. mieszkań. Jeśli ich nie zapewnimy, ceny lokali dalej będą rosnąć – komentuje Karol Wałachowski, dyrektor programowy stowarzyszenia „Kraków dla Mieszkańców” i jeden z ekspertów Łukasza Gibały.

– Zależy nam, by deweloperzy w końcu budowali osiedla w sposób zrównoważony. Chodzi o to, aby mieszkańcy mieli w swoim najbliższym otoczeniu dostęp do przychodni, parku, przedszkola, szkoły. Nie mogą powstawać osiedla bez tego typu usług. Tak bywało za rządów prezydenta Jacka Majchrowskiego – dodaje Wałachowski. Jego zdaniem „miejsca pod usługi publiczne oraz zieleń można i trzeba zapewnić dobrym planowaniem przestrzennym”.

– Jeśli Łukasz Gibała zostałby prezydentem, z pewnością musiałby podejmować trudne decyzje, czego obecnie robić nie musi – komentuje z kolei Włodzimierz Pietrus (Prawo i Sprawiedliwość), wiceprzewodniczący Komisji Planowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska Rady Miasta Krakowa.

– Gdyby uchylał się od wydania pozwolenia na budowę w jakimś przypadku, pewnie wtedy decyzję zamienną wydałby wojewoda małopolski. Ale byłaby to raczej sytuacja jednorazowa – dodaje radny Pietrus.

Łukasz Gibała wyjaśnia w odpowiedzi na nasze pytania, że oczywistym jest dla niego przestrzeganie przepisów. – Natomiast jeśli chodzi o rozwój urbanistyczny Krakowa, moja koncepcja polega na tym, żeby tworzyć dobre plany zagospodarowania przestrzennego. Takie, które nie dadzą żadnemu deweloperowi możliwości uzyskania pozwolenia dla inwestycji, która jest niekorzystna dla mieszkańców – przekonuje kandydat na prezydenta Krakowa.

Jego zdaniem można odnieść wrażenie, że w postępowaniach, dotyczących decyzji budowlanych, wątpliwości rozstrzygane są na korzyść deweloperów.

Miasto już niejednokrotnie odrzucało podobne zarzuty. – Często słyszymy, że urzędnicy działają według własnego „widzimisię”, ale proszę pamiętać, że za nieprawidłowo wydaną decyzję urzędnik odpowiada całym swoim majątkiem, a każda decyzja, z której strona jest niezadowolona, podlega zaskarżeniu i tym samym weryfikacji. Nikt nie zaryzykuje swoim majątkiem działań niezgodnych z prawem – wyjaśniała w miejskich mediach Dorota Zaucha-Rybka, dyrektorka Wydziału Architektury i Urbanistyki UMK.

Testowanie radnego Gibały

Już jako radny, Łukasz Gibała był stawiany w trudnych sytuacjach. Na różne sposoby testowano, czy jest konsekwentny w swoich sprzeciwach wobec tzw. betonowania miasta. Przykładem może być sprawa z ulicy Lea.

Jak opisywały początkiem ubiegłego roku media, firma, należąca do ojca Gibały, rozważała wybudowanie tam bloków. Inwestycji, dla której magistrat wydał tzw. wuzetkę, sprzeciwili się okoliczni mieszkańcy. Pojawiło się pytanie, po czyjej stronie stanie lider „Krakowa dla Mieszkańców”? Wyjaśniał, że nie zna szczegółów decyzji o warunkach zabudowy. Z jego wypowiedzi wynikało jednak, że stoi po stronie protestujących.

– Nie ma dla mnie żadnego znaczenia, kto jest po drugiej stronie jako inwestor czy właściciel terenu. Priorytetem jest dla mnie dobro i wola mieszkańców – deklarował Łukasz Gibała. Odniósł się również do projektu planu miejscowego, który przygotowali miejscy planiści.

Dokument zakładał, że na terenie wspomnianej firmy mogłyby powstać biurowce do wysokości 45 metrów. Alarmowali o tym mieszkańcy. – Jeśli chodzi o wysoką zabudowę w rejonie Lea, jestem jej stanowczo przeciwny – stwierdził Gibała.

„Firma mojego ojca nie jest deweloperem”

Temat planu miejscowego dla terenów w rejonie ul. Lea wywołał gorącą dyskusję na lipcowej sesji rady miasta. Wątek tego, że budowę bloków rozważa tam firma ojca Łukasza Gibały, poruszyli radni Platformy Obywatelskiej. Andrzej Hawranek apelował do lidera „Krakowa dla Mieszkańców”: „Łukaszu, zrób wszystko, żeby spółka, należąca do członków twojej rodziny, wycofała wnioski o zabudowę. Zróbmy tam park”.

Łukasz Gibała w odpowiedzi na nasze pytania postanowił rozwiać wątpliwości w sprawie zabudowy przy Lea. – Wbrew krążącym fake newsom, firma mojego ojca nie jest deweloperem. Ojciec ma 75 lat i nigdy w życiu nie zrealizował żadnej inwestycji deweloperskiej ani tego nie zamierza. Jest właścicielem zabudowanych działek przy ul. Lea, gdzie prowadzi działalność gospodarczą, a część lokali podnajmuje – twierdzi radny Gibała.

– Faktycznie jakiś czas temu przyznał w jednym z artykułów, że myśląc o przyszłości terenu przy Lea, rozważa różne warianty, a jednym z nich było wybudowanie nowych budynków w miejscu dotychczasowych. Natomiast z tego co wiem, ta opcja nie wchodzi już w grę i ojciec nie zamierza tam nic nowego budować – dodaje nasz rozmówca.

Podtrzymał swoje stanowisko, że w pełni zgadza się z mieszkańcami, którzy oprotestowali przedstawiony przez prezydenta Jacka Majchrowskiego projekt planu zagospodarowania przestrzennego, zakładający wysoką, nawet kilkunastopiętrową zabudowę.

– Było to tematem mojej interpelacji, w której apelowałem o obniżenie parametrów wysokości zabudowy. Tym bardziej cieszę się, że prezydent wycofał się z tej propozycji, a aktualna wersja projektu planu już na takie wysokie bloki nie pozwala – twierdzi Gibała.

Gdyby był prezydentem, jak zachowałby się w takiej sytuacji?

– Jeśli chodzi o sposób podejmowania decyzji w sytuacji konfliktu interesów, bo z nim właśnie mielibyśmy do czynienia, mam na ten temat bardzo jasny pogląd. Ktokolwiek jest prezydentem, zawsze ma jakąś rodzinę i jakichś znajomych. To samo dotyczy wiceprezydentów czy dyrektorów wydziałów urzędu i miejskich jednostek, którzy podejmują istotne decyzje. Tego rodzaju konflikt interesów może się pojawić nie tylko w przypadku podejmowania decyzji budowlanych, ale i wielu innych, choćby przy przyznawaniu różnego rodzaju miejskich dotacji. Uważam, że w każdej takiej sytuacji należy wykorzystać przepisy art. 24 i 25 kodeksu postępowania administracyjnego i wyłączyć się całkowicie z postępowania – zapewnia nas Łukasz Gibała.

Ochrona osiedla Podwawelskiego

Włodzimierz Pietrus przekonuje, że jako radny miejski lider „Krakowa dla Mieszkańców” nie zawsze był konsekwentny w działaniach. – Protestował przeciwko zabudowie osiedla Podwawelskiego na tzw. wuzetkach. Przed taką sytuacją chroni plan miejscowy. Rok temu taki dokument dla os. Podwawelskiego został odrzucony przez radę miasta. Zaważyła decyzja radnego Gibały, który wstrzymał się od głosu – komentuje Pietrus.

Łukasz Gibała wyjaśniał wówczas, że złożył poprawkę do planu miejscowego, by teren tzw. Ogrodnika został w całości przeznaczony pod zieleń. Obawiał się jednak, że nie zostanie uchwalona, stąd jego decyzja o wstrzymaniu się od głosu. Zapewniał jednocześnie, że odrzucenie dokumentu w wersji proponowanej przez prezydenta Krakowa dało możliwość poprawienia planu. Ostatecznie został uchwalony w wersji, która ogranicza zabudowę tzw. Ogrodnika do czterech bloków. Tymczasem na tzw. wuzetkach mogłoby ich powstać więcej.