Dyrektywa plastikowa. „Głośno protestują o ochronie klimatu, jednocześnie nagrywając to iPhone’ami i nosząc bluzy z sieciówek”

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

– Żyjemy, jakbyśmy mieli 2,8 planety do dyspozycji. Tak samo młodzież, która głośno protestuje o ochronie klimatu, jednocześnie nagrywając to wydarzenie iPhone’ami i nosząc bluzy z sieciówek – to nie są materiały wielokrotnego użytku – mówi w rozmowie z nami dr hab. inż. Ewelina Jamróz z Uniwersytetu Rolniczego.

Dyrektywa plastikowa Unii Europejskiej (jeszcze przez Polskę nieprzyjęta) nakazuje państwom członkowskim stopniowe wychodzenie z plastiku. Dotyczy to właściwie całej gospodarki, lecz pierwsze konsekwencje tej ustawy odczujemy m.in. w gastronomii.

Zamawiamy jedzenie na wynos lub w dowozie. Dzisiaj posiłek dociera do nas w styropianowym opakowaniu. Jak to będzie wyglądać za kilka lat?

Ewelina Jamróz, prof. UR: Może to działać na zasadzie systemu kaucyjnego, czyli np. będą wypożyczane opakowania ze stali nierdzewnej, za co będzie naliczana dodatkowa opłata. Od klienta zależeć będzie, czy ostatecznie zapłaci więcej za zamówienie, czy dzięki zwrotowi opakowania do restauracji odzyska poniesioną wcześniej opłatę. Takie rozwiązanie działa już np. w Bombaju.

Jakie jeszcze inne opakowania ulegną zmianie?

Jeśli chodzi o sztućce, to obserwujemy silny ruch w stronę tych wielokrotnego użytku ze stalowych materiałów. Na rynku dostępne są również drewniane czy bambusowe, ale nie wpisują się one w zasady o obiegu zamkniętym, bo są tak naprawdę jednorazowe, chociaż nadal to jest lepszym zastosowaniem aniżeli plastik.

W ubiegłym roku dla krakowskiej kawiarni Wesoła Cafe udało nam się zrobić słomki, które składają się z fusów z kawy. Wiem też, że norweskie firmy robią kubki do picia całkowicie z fusów z kawy. Takich rozwiązań jest coraz więcej.

Jeśli chodzi o gastronomię i hotele, to będziemy szli w kierunku zastaw wielokrotnego użytku. To jest najlepsze rozwiązanie – wielokrotność użytku.

Słomki zmieniono już w wielu miejscach na papierowe, ale co z tego, skoro kubek jest nadal plastikowy? Rozumiem, że za kilka lat to się również zmieni.  

Za kilka lat przedsiębiorcy będą musieli to zmienić i wtedy będą kubki np. szklane, sprzedawane w systemie kaucyjnym. Albo inaczej, jak to funkcjonuje w Niemczech, przychodząc z własnym kubkiem do kawiarni, zapłacimy niższą cenę za kawę. Dzięki takim malutkim kroczkom dochodzimy do redukcji tworzyw sztucznych w środowisku.

Jak rynek gastronomiczny i w ogóle przedsiębiorcy zareagowali na dyrektywę plastikową?

Dochodzą do mnie głosy ludzi młodych, którzy są właścicielami restauracji czy barów. Oni są przygotowani na te zmiany. Ujęta w dyrektywie plastikowej, tzw. rozszerzona odpowiedzialność producenta (ROP), zakłada „ekomodulację” opłat, czyli im mniej szkodzę środowisku, tym mam mniejsze opłaty – to instrument ekonomiczny, który również ma zachęcać do ograniczania plastiku.

Młodzi przedsiębiorcy zdają sobie sprawę, że muszą mieć alternatywę – żadnych produktów plastikowych ani papierowych. Starszym właścicielom firm trudniej zrozumieć te zmiany, ale prędzej czy później będą zmuszeni się do nich dostosować.

Powiedziała Pani, że 13 mln ton trafia rocznie do mórz i oceanów. Jak nic nie zrobimy, to w 2050 roku masa plastiku w zbiornikach wodnych może przekroczyć masę ryb.

Żyjemy, jakbyśmy mieli 2,8 planety do dyspozycji. Tak samo młodzież, która głośno protestuje o ochronie klimatu, jednocześnie nagrywając to wydarzenie iPhone’ami i nosząc bluzy z sieciówek – to nie są materiały wielokrotnego użytku.

To chyba kwestia edukacji.

Świadomość wzrasta, ale więcej nacisku musimy położyć na edukację. Kilkuletnie dzieci wiedzą już lepiej, jak segregować śmieci i który kolor kosza wybrać do tworzyw sztucznych aniżeli kilkudziesięcioletni konsument. Należy uświadamiać o tym dzieci już od małego.

Aktualności

Pokaż więcej