Wybory w Krakowie. Czy będzie rekord?

fot. Dawid Kuciński

Patrząc na zainteresowanie głosowaniem korespondencyjnym oraz liczbę osób, które dopisały się do spisu i rejestru wyborców, to mogą być rekordowe wybory pod kątem frekwencji. To emocje czy zwiększona odpowiedzialność obywatelska zaprowadzi ludzi do urn? A może z dużej chmury spadnie mały deszcz?

Na pewno poziom emocji wokół zbliżających się wyborów przekracza normę, a niektóre tematy i wypowiedzi działaczy sceny politycznej dobry smak. Polityk jednak nie bierze jeńców i nie zastanawia się nad metodami, które pozwolą mu utrzymać władze. To angażuje społeczeństwo, które – zwłaszcza teraz – silnie spolaryzowane może tłumnie udać się do urn, aby rozładować napięcie.

Niezwykły wynik zapowiadają sondaże z początku miesiąca. 84% przepytanych przez CBOS zadeklarowało udział w wyborze prezydenta Polski.

Tak optymistycznie na sytuację nie patrzy jednak Piotr Trudnowski prezes Klubu Jagiellońskiego, ekspert ds. społeczeństwa obywatelskiego.

Polacy lubią wybory…

A na pewno, zdaniem Trudnowskiego, te prezydenckie. – Są nieskomplikowane, mamy kilka osób, których nazwiska się pamięta. Ludzie nie lubią partii, a te wybory są trochę oderwane od nich i dlatego frekwencja jest zazwyczaj wyższa niż w wyborach parlamentarnych – uważa prezes Klubu Jagiellońskiego.

– Dodatkowo od dwóch lat jesteśmy na górce wznoszącej frekwencji. W 2018 roku w wyborach samorządowych duże miasta dogoniły pod względem właśnie frekwencji prowincje. Mieliśmy też niewyobrażalny wzrost zainteresowania wyborami parlamentarnymi – przypomina Trudnowski.

Jak mówi prezes Klubu Jagiellońskiego, Polacy się rozpolitykowali, są bardziej świadomi i zainteresowani tą dziedziną. Szereg badań pokazuje też, że za tendencją wzrostową stoi grupa wyborców wcześniej niedocenianych, którzy dopiero od 2015 roku mają większe poczucie podmiotowości. Wtedy poczuli, że od nich też coś zależy.

– Te aspekty wskazują więc na historyczny rekord – stwierdza.

I tak, i nie

Istnieje jednak kilka znaków zapytania. Największym jest okres pandemii lub postpandemii, jak niektórzy go nazywają.

Piotr Trudnowski zastanawia się, czy pandemia skłoni kogoś do pozostania w domu i kto to w ogóle będzie? – Może być też tak, że jak osoba, która zdecydowała o udziale w głosowaniu zobaczy kolejkę do lokalu wyborczego, zrezygnuje – mówi.

Nie bez znaczenia może być też termin, czyli rozpoczynające się wakacje. Wiele osób może wyjechać w piątek lub sobotę. Bezdzietna część już mogła to zrobić, nie czekając, aż wolne oficjalnie się rozpocznie.

Według Trudnowskiego ważnym aspektem jest to, jak emocje postpandemiczne wpłynęły na wspomnianych wcześniej zmobilizowanych wyborców, którzy poszli do urn, aby oddać swój głos najpierw na Andrzeja Dudę, a później na partie tworzące Zjednoczoną Prawicę. Ekspert wylicza, że może to być około 2,5 mln osób. – Pytanie, czy oni nadal uważają, że należy głosować?  – zastanawia się.

– Obstawiam frekwencję na poziomie 58–61% – dodaje Piotr Trudnowski.