Urzędnicy proponują określenie maksymalnych wymiarów wózków inwalidzkich, które mogą być przewożone w komunikacji miejskiej. Radni mają wątpliwości.
Jak tłumaczył podczas sesji rady miasta dyrektor Zarządu Transportu Publicznego, w tle proponowanej zmiany są kwestie bezpieczeństwa. Chodzi o to, by autobusami nie były przewożone najcięższe elektryczne wózki – skutery, które w momencie gwałtownego hamowania, ze względu na swoją masę, mogłyby stanowić zagrożenie dla pozostałych pasażerów.
Urzędnicy powołują się tutaj na przykład niebezpiecznego zdarzenia z innego miasta. Jednak w samym Krakowie dochodziło już do konfliktowych sytuacji, ponieważ dziś to kierowca czy motorniczy podejmuje decyzję, czy dany pojazd może wjechać na pokład. Nowe regulacje mają tę sytuację uporządkować.
Dostępność vs. bezpieczeństwo
Według propozycji ZTP zapis miałby brzmieć następująco: „Wózek inwalidzki, w tym z napędem elektrycznym, powinien posiadać następujące wymiary maksymalne: długość całkowita 1200 mm, szerokość całkowita 700 mm, wysokość całkowita 1090 mm oraz zostać prawidłowo umiejscowiony w miejscu przeznaczonym do jego przewozu i prawidłowo zabezpieczony pasami bezpieczeństwa, o ile znajdują się na wyposażeniu pojazdu”. Zgodnie z zapisami regulaminu, pozostali pasażerowie powinni umożliwić ustawienie wózka w wyznaczonym miejscu. Sam wózek natomiast powinien mieć możliwość obrócenia się wewnątrz pojazdu w miejscu wokół własnej osi.
– Oczywiście mamy świadomość że tutaj należy wykazać się maksymalną wrażliwością i empatią i oczywiście dostępność do transportu zbiorowego dla osób poruszających się na wózkach powinna być jak najszersza. Ale nie mniej ważne jest bezpieczeństwo innych pasażerów w pojeździe. Niestety te duże wózki, ich waga i niekompatybilność z pokładem w autobusie stwarzają spore zagrożenie. Naszym zdaniem nie ma przesady w tym, że kierowcy odmawiają przewozu osób na takich dużych wózkach – argumentował dyrektor Franek.
Czy trzeba regulować?
Radni mieli sporo wątpliwości zarówno co do szczegółów, jak i co do tego, czy sprawa w ogóle wymaga regulowania. Radny Łukasz Gibała powoływał się na przykład mieszkanki, która zwróciła się do niego z interwencją. – Była osobą z niepełnosprawnością, zwiedziła cały świat – w Australii, w Europie, w innych polskich miastach nie było problemów, a w Krakowie kilkukrotnie odmówiono jej wjazdu do pojazdu – opisywał. Popierał sam pomysł uregulowania tej kwestii, ale nie w stronę ograniczenia możliwości przejazdu wózkiem inwalidzkim. W jego ocenie nie powinno się podawać maksymalnych wymiarów. Na brak zapisów ograniczających przejazd w Wiedniu czy Berlinie wskazywał też radny Andrzej Hawranek.
Dyrektor Franek odpowiadał, że już teraz istnieje ograniczenie w tej kwestii – to określone w homologacji maksymalne obciążenie rampy wjazdowej, a więc najczęściej 300 lub 350 kg. Problem w tym, że kierowca czy motorniczy nie ma możliwości zważenia takiego wózka, natomiast jego zmierzenie jest już znacznie łatwiejsze. Jak tłumaczył dyrektor ZTP, wymiary w projekcie zmiany zostały sprawdzone i dobrane w taki sposób, by były maksymalne, a równocześnie wózki nie przekraczały ustalonej wagi.
Ponieważ jednak do uchwały wpłynęła negatywna opinia od Powiatowej Społecznej Rady ds. Osób Niepełnosprawnych i pojawił się postulat, by różne wózki sprawdzić jeszcze na terenie zajezdni, radni nie podjęli dziś żadnej decyzji w tej sprawie. Uchwała będzie głosowana po drugim czytaniu.