Uwikłana

fot. Dawid Kuciński

Ewa R. tak bardzo uwierzyła w obietnicę lepszego życia, że nie dopuszczała do siebie możliwości, iż padła ofiarą oszustwa. Dodatkowo to ona została oskarżona o to przestępstwo.

Sprawa, która znalazła swój finał w sądzie, dotyczy powoływania się na wpływy w instytucjach publicznych i oszustw finansowych. Elżbieta K. zebrała grupę ludzi, w tym dyrektor domu opieki społecznej wraz z całą rodziną i poważnego biznesmana, i przekonała ich, że w Kołobrzegu rozpoczną nowe, lepsze życie, rządząc resortowymi sanatoriami.

Więcej o tej sprawie można przeczytać w tekście: Perła Bałtyku

Współoskarżoną o oszustwo jest Ewa R. W czwartek w sądzie przez ponad dwie godziny opowiadała o tym, jak została uwikłana w całą intrygę.

Zaczynała pracę jako pielęgniarka w DPS-ie, jednocześnie zdobywając coraz lepsze wykształcenie. W pewnym momencie jej kariera nabrała prędkości. Zgłosiła się do konkursu na dyrektora domu pomocy społecznej, który wygrała. Do 2010 roku zarządzała placówką, po czym została zwolniona. W tle odbywał się proces, jednak została uniewinniona.

Dwa lata była bezrobotna. Rękę wyciągnął do niej prezes fundacji, która miała za zadanie stworzyć DPS w jednej z miejscowości pod Krakowem. Bez wahania zgodziła się na objęcie funkcji dyrektora. To właśnie tam poznała Elżbietę K.

Następnie sprawy się posypały. Z urzędniczki, zarządzającej placówkami pomocowymi, zmieniła się w prawą rękę zgrabnej oszustki. Zdaniem Ewy R. wybrała ją jako szefową grupy, bo wiedziała, że jeśli ktoś będzie miał wątpliwości jako pierwszy, to właśnie ona.

Na odtworzonym filmie nagranym przez żonę jednego z poszkodowanych Ewa R. z pełnym przekonaniem i determinacją walczy o „pracownika” (miał zostać „pełnomocnikiem prezydenta ds. sanatoriów leczniczych, co oczywiście było kłamstwem).

Jest stuprocentowo pewna, że to, co robi, jest słuszne i tworzy coś niezwykłego, i choć przedsięwzięcie to, czyli stworzenie sanatoriów, miało być pod „parasolem” ministerstwa zdrowia, było całkowicie apolityczne.

– Skoro miałam potwierdzenia od 10 podstawionych osób, w tym podających się za przedstawicieli z ministerstwa zdrowia, to w końcu uwierzyłam. Ten film to pokazuje. A ja nie byłam w zmowie z K., nie byłam w zmowie z nikim – wyjaśniała.

– Nigdy nie byłam w środowisku oszustów, nie wiedziałam, jak działają – przyznała.

Po wszystkim współpracowała z policją, prokuraturą. Przekazała listę świadków, którzy mogliby w nieco innym świetle pokazać jej działania w tym czasie. Prokurator jednak z nich nie skorzystała. W zamian za to Ewa R. usłyszała zarzuty i stała się oskarżoną.

Nadal pracuje w domu pomocy społecznej. Jednak, jak przyznaje, nie jest to łatwe. Szefowi tłumaczy się z każdej drobnostki, wie, że jej współpracownicy są świadomi zarzutów, jakie nad nią wiszą.

News will be here

Aktualności

Pokaż więcej