„Przerażony na śmierć” i awantura o teatr

Frekwencja na musicalu "Legalna Blondynka" wyniosła 92% fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Nowy sezon w krakowskim Teatrze Variete zapowiada się naprawdę interesująco. Już w pażdzierniku na deskach teatru zagości "Przerażony na śmierć", którego reżyserem jest Ron Aldridge, a w listopadzie odbędzie się koncert zespołu Voo Voo. Wciąż dużo mówi się również o kontrowersjach związanych z finansowaniem instytucji.

Sztuka o duchach, diabłach i kobietach

Już końcem października odbędzie się premiera spektaklu „Przerażony na śmierć” w reżyserii Rona Aldridge’a, którego sztuki do tej pory były prezentowane między innymi w Wielkiej Brytanii, Izraelu, Niemczech czy Belgii. – W Polsce pracuje się inaczej niż w Anglii – przyznał Aldrodge podczas konferencji prasowej. – Jednak to przyjemność, kiedy tłumaczy się tekst  na inny język. Bo każdy język ma swoją muzykę, a polska jest trudna. Dopiero się jej uczę.

Jeden z aktorów obsady „Przerażonego na śmierć”, Paweł Sanakiewicz stwierdził, że „będzie to sztuka o duchach, diabłach i kobietach”.

„Tylko na własną odpowiedzialność”

Wspomniany spektakl to teatr grozy. W pracach nad spektaklem bierze udział również iluzjonista-magik, dlatego widoczne będą elementy z tych dziedzin. - Do teatru będą Państwo wchodzili na własną odpowiedzialność – żartuje w rozmowie z LoveKraków.pl Agnieszka Krajewska, koordynator ds. marketingu w Teatrze Variete. – Premiery, które teraz mamy, czyli „Legalna Blondynka” i „Przerażony na śmierć” to spektakle, które pochodzą z dwóch skrajnie różnych światów.

Krajewska uważa, że te skrajności przyciągną widzów. – To na nich nam najbardziej zależy i otrzymujemy od nich kredyt zaufania. Tak naprawdę to widzowie głosują, a nie krytycy, którzy mają często odmienną i subiektywną opinię, do czego mają oczywiście prawo. A to publiczność pokazuje, czy coś jest warte wystawienia czy nie. W teatrze odbędą się również cykle koncertów, gdzie pojawią się różne stylistyki, ale będzie je łączył jeden wspólny mianownik: wysoka jakość prezentowanych wydarzeń. Do tego zobowiązują nas widzowie, miasto i wnętrza.

Pierwszym zespołem, który wystąpi w ramach cyklu koncertów Variete, będzie Voo Voo.

Co z tymi pieniędzmi?

Początek sezonu to dla Teatru Variete nie tylko premiery, ale i kontrowersje związane z finansowaniem teatru. – Na nasz temat ukazało się wiele różnych informacji, zwłaszcza po ostatnim posiedzeniu Rady Miasta – kontynuuje Krajewska. – Jesteśmy teatrem miejskim. I jako tego typu instytucja otrzymujemy dotacje podmiotowe, czyli takie, które związane są z utrzymaniem budynku, kwestiami artystycznymi i pensją pracowników. Nie ma tutaj żadnych dodatków na inwestycje. Zaplanowana dotacja podmiotowa na rok 2015 wynosi 2 900 000 i jest o 360 000 zł niższa od oczekiwanej (wynosiła ona 3 261 520 zł).

Zapewniono nas, ze teatr jest skrupulatnie rozliczany ze wszystkich wydatków.

Janusz Szydłowski, dyrektor teatru, podkreśla, że Variete funkcjonuje dopiero od trzech miesięcy. Ponadto, jest teatrem impresaryjnym, w którym nie ma aktorów etatowych. – Jakie przedsiębiorstwo można rozliczać po takim czasie? Jeżeli będziemy mieli pięć spektakli na tapecie, na pewno będziemy w stanie funkcjonować – mówili przedstawiciele Teatru Variete.

Szydłowski stwierdził, że aby odzyskać pieniądze, które do tej pory przeznaczono na działalność, teatr musi grać przez półtora roku. – Dla mnie 92 % frekwencji na spektaklu „Legalna Blondynka” jest ogromnym sukcesem. Poza tym, wszystko weryfikuje publiczność.

Orkiestra na żywo

Istotnym elementem teatru muzycznego jest oczywiście zespół wykonujący muzykę na żywo. Dyrektor teatru obiecuje, że w kolejnym muzycznym spektaklu pojawi się orkiestra. Dlaczego do tej pory nie było takiej możliwości? Problemy związane są z tym, że większa część budynku znajduje się na liście zabytków. – Mieliśmy dwie opcje: zostawić teatr taki, jaki jest teraz albo zburzyć budynek, co jest praktycznie niemożliwe – kontynuuje Szydłowski. – Część budynku znajduje się na liście zabytków. Gdyby miasto miało trochę więcej pieniędzy, trzeba byłoby wyburzyć jedną ze ścian. Muzycy pojawią się, kiedy nie będzie tak dużej obsady. Z drugiej strony, taki spektakl mógłby kosztować o wiele więcej.

Sprawę z pozyskaniem sponsorów, przedstawiciele teatru skomentowali następująco: – Aby ich mieć, musimy robić spektakle. Przecież nie zaprosimy kogoś tylko na „Legalną Blondynkę”. Sponsor musi widzieć gwarancję sukcesu.

 

News will be here

Aktualności

Pokaż więcej