Obnoszę po ludziach mój uśmiech

fot. Andrzej Głuc

Równonoc wiosenna uważana niegdyś za początek roku, czas magiczny, obrośnięty masą wierzeń i rytuałów, moment wiosennego przesilenia, topienia Marzanny, czas afirmacji kobiecości i miłości, czas Zmartwychwstania, czas narodzin Dziewanny – wszystko to znajduje odzwierciedlenie w wierszach, a te wybrzmiewają głośno i sugestywnie w trakcie Krakowskiego Salonu Poezji Anny Dymnej w Starym Teatrze, który otwiera się w pełni na nową porę roku.

Marzec w Salonie Poezji zakończyła Niedziela Palmowa, na którą Halina Jarczyk, muzyczna opiekunka wydarzenia, wybrała tradycyjne pieśni (zgromadzone przed laty w śpiewniku jej dziadka), prowadząc widzów przez czas Wielkiego Postu, Wielki Tydzień, aż do misterium Wielkanocy. Salon ten poprzedziło czytanie „Słowa o Jakubie Szeli” Brunona Jasieńskiego, w wykonaniu studentów i studentek krakowskiego AST (Karolina Baster, Oliwia Zajdler, Julian Boduszek, Samuel Drobisz, Szymon Stępień, Błażej Szymański), pod opieką Doroty Segdy, który zabrzmiał jak ostatni akord srogiej zimy. Jeszcze wcześniej Małgorzata Zawadzka, wraz z Katarzyną Tlałką i Eweliną Starejki, oddała głos artystkom piszącym o dojrzałej kobiecości. Marzec rozpoczęła Anna Polony, która, w asyście Alicji Wojnowskiej, przedstawiła swoje ukochane poetki – Marię Pawlikowską-Jasnorzewską i Ewę Lipską, symbolicznie otwierając percepcję słuchaczy na kobiecą perspektywę, szczególnie w tym miesiącu celebrowaną.

Pierwszy z kwietniowych Salonów, który odbył się 7 kwietnia, także został dedykowany poetce – Wisławie Szymborskiej. Wojciech Bonowicz, który przygotował na ten dzień wybór wierszy noblistki, skoncentrował się nie na tych najbardziej znanych, ale tych które dowodzą przede wszystkim poczucia humoru i ironicznego spojrzenia na rzeczywistość artystki. Na „Zabawy literackie” Wisławy Szymborskiej, czytane przez Martę Bizoń, Annę Dymną, Jerzego Fedorowicza i Michała Majnicza, składają się limeryki, lepieje czy listy parkingowego. Salon otworzyła przewrotna fraza „Nie bierzcie w kosmos kpiarzy, dobrze radzę”, wprowadzając widzów w lekki, żartobliwy nastrój kwietniowej niedzieli.

W połowie miesiąca Krakowski Salon Poezji już wprost będzie opiewał wiosnę, a wraz z nią miłość. Choć temat może wydawać się banalny, to już wybrane przez Bronisława Maja wiersze – między innymi Władysława Broniewskiego, Jana Lechonia czy Juliana Tuwima – dalekie są od banalności czy sentymentalizmu. To mikropowieści o odrodzeniu, nadziei, przeganianiu smutku, afirmacji życia, a wraz z nim piękna. To poezja radosnego świętowania, wspólnego bycia, mądrej refleksji. Poezja przeganiająca zimę nie tyle tę dosłowną, co symbolizującą powszedniość, marazm czy lęk przed agresywną rzeczywistością.

W takim sensie słowa Kazimierza Wierzyńskiego, zaczerpnięte z otwierającego wiosenno-miłosny Salon wiersza „Zielono mam w głowie”, w aktorskiej interpretacji Zbigniewa W. Kalety, mogą stanowić motto nie tylko tego, ale każdego Krakowskiego Salonu Poezji. Niemniej jednak to właśnie wiosną, kiedy przez zabytkowe okiennice Sali Heleny Modrzejewskiej wpada coraz więcej światła i ciepła słowa: Obnoszę po ludziach mój uśmiech, i bukiety/ Rozdaję wokoło i jestem radosną/ Wichurą zachwytu i szczęścia poety./ Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną  – zabrzmią szczególnie mocno, szczególnie prawdziwie.

Sponsorem Głównym Krakowskiego Salonu Poezji jest Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK).

Daria Będkowska