Około 10.00 rano do patrolu straży miejskiej podbiegł przechodzień, który krzyczał, że na ziemi, obok Bramy Floriańskiej leży młody mężczyzna. Strażnicy miejscy pobiegli we wskazane miejsce.
– Mężczyzna z słuchawkami w uszach leżał bezwładnie na chodniku. Nie reagował na żadne bodźce. Po odchyleniu głowy i udrożnieniu dróg oddechowych okazało się, że jego oddech jest bardzo płytki, prawie niewyczuwalny. Jeden ze strażników wezwał na miejsce pogotowie, a drugi w tym czasie rozerwał koszulę mężczyzny, by być przygotowanym na ewentualną reanimację – relacjonuje Edyta Ćwiklik ze Straży Miejskiej Miasta Krakowa.
Szybka decyzja
Stan mężczyzny się pogarszał, dlatego strażnicy za pośrednictwem dyżurnego wezwali na miejsce patrol wsparcia, wyposażony w defibrylator.
– Ponownie sprawdzono czynności życiowe - zaczęły się skurcze podbrzusza i drgające powieki. W tym czasie nadjechali strażnicy z defibrylatorem. W zasadzie wydawało się, że trzeba będzie go użyć, ale wtedy stan mężczyzny delikatnie się poprawił. Położono go w pozycji bocznej. Niestety po chwili znowu było gorzej. Słabe tętno, płytki oddech, a zatem szybka decyzja: powrót na plecy i udrożnienie – mówi Ćwiklik.
Na całe szczęście, to pomogło i później było już w miarę stabilnie. Nieprzytomnego 30-latka przekazano ratownikom.