Z punktu widzenia miasta nie jest to może priorytetowa inwestycja, ale rowerzyści, zwłaszcza ci z małymi dziećmi oraz kierowcy jeżdżący ulicą Tyniecką, mają inne zdanie na ten temat. Od kilku lat na wysokości ulicy Widłakowej ze strony Tyńca i nieco powyżej ulicy Ćwikłowej jednoślady muszą zjeżdżać ze ścieżki i przejechać kawałek ruchliwą ulicą, gdzie akurat chodniki są wąskie i występują zakręty. Nie jest to droga bezpieczna dla żadnego członka ruchu.
Dokończenie ścieżki, która obecnie kończy się w polu, miało nastąpić w tym roku. Mamy już lipiec, więc można śmiało powiedzieć, że w tym sezonie inwestycja nie zostanie dokończona. Dodatkowo radni nie mogą się dogadać w tej sprawie.
Będzie taniej?
Do konfliktu doszło na wczorajszej komisji budżetowej. Od czego się zaczęło? Jak informują nas radni, urzędnicy nie potrafili wytłumaczyć, jak skonstruowali Wieloletnią Prognozę Finansową, a dodatkowo wiele zadań było fikcyjnych. A co z samą ścieżką?
– Przewodniczący rady miasta, Bogusław Kośmider miał informację o tym, kiedy i w jaki sposób połączenie ścieżki ma być robione. Okazało się, że koncepcja się zmieniła, o czym poinformował nas dyrektor ZIKiT-u. Okazuje się, że nie potrzeba już 2 mln zł, tylko 600 tysięcy – informuje przewodniczący klubu Przyjazny Kraków Rafał Komarewicz.
Radnego zastanawia fakt, że Bogusław Kośmider nie podzielił się z radnymi nowymi planami, choć miał je znać dużo wcześniej. – Porozmawialibyśmy z prezydentem Trzmielem w tej sprawie – dodaje Komarewicz. – Teraz z każdym dniem szanse na dokończenie ścieżki w tym roku maleją – uważa.
Zamordowanie tematu
– Ten temat tkwi w miejscu od 10 lat, zajmowali się też tym inni radni, ja zacząłem dwa lata temu. Wprowadziłem tę inwestycję do budżetu i okazało się, że może być robiona w trybie dwuletnim za 2 mln zł. Wały miały być tam lekko nadbudowane i można by było dzięki temu położyć asfalt – odpowiada Bogusław Kośmider.
– Wczoraj okazało się jednak, że przy poprawkach do WPF-u zdejmuje się 1,4 mln złotych, co oznacza, że wracamy do starej koncepcji, która nic nie da, bo wystarczy, że trochę popada, a ścieżka będzie nieprzejezdna. To krok do zamordowania projektu – twierdzi przewodniczący rady miasta.
Okazało się, że urzędnicy, według Kośmidra, nie mają pojęcia o tym, co powinni robić. – Oni nawet nie wiedzą, gdzie ta droga ma być. Może nowy dyrektor ma prawo do niewiedzy, ale urzędnicy, którzy się tym zajmowali, na pewno nie – twierdzi radny.
Czekają na grunty
Michał Pyclik, rzecznik prasowy Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu tłumaczy, że te 2 mln złotych, o których była mowa, zostały zabezpieczone z dużym okładem. – Nie mieliśmy jednak dokumentacji, koncepcji, a teraz je mamy i stąd zmiana. Reszta środków, czyli 1,4 mln złotych zostanie przeznaczona na ścieżkę wzdłuż ul. Zakopiańskiej. Tam z budową możemy ruszyć już za miesiąc – mówi Pyclik.
Tyniecka ścieżka rowerowa musi więc jeszcze poczekać. Ile? – Musimy pozyskać grunty oraz pozwolenie na przeprowadzenie ścieżki. Prawdopodobnie budowa może ruszyć w końcówce tego roku lub dopiero w przyszłym – stwierdza przedstawiciel miejskiej jednostki.
Interwencja u wiceprezydenta
– Rozmawiałem z wiceprezydentem Trzmielem i zobowiązał się, że sprawa wróci do poprzedniego trybu, a osoby, które doprowadziły do tego stanu, zostaną ukarane. Nie można rok zwodzić radnego i mówić, że wszystko jest dobrze – grzmi Kośmider.
– Ten mały kawałek udrożni ruch. Skończą się wypadki i korki w tym rejonie. To prosta rzecz, były pieniądze, a okazało się, że jesteśmy z niczym. Straciliśmy mnóstwo czasu i tracimy kolejny rok – dodaje przewodniczący rady miasta.
Bogusław Kośmider stwierdził też, że w przyszłym tygodniu uda się do ZIKiT-u, aby porozmawiać w tym temacie. – Warto też wspomnieć, że gdyby nie obietnica wiceprezydenta Trzmiela, to zadanie by przepadło, podobnie jak kilkadziesiąt innych – dodaje radny.